Fot. unsplash / Luke McKeown

Psiecko [FELIETON] 

Pies to członek rodziny. Psiecko. Wolę zwierzęta od ludzi. Kocia mama. Te i podobne teksty można usłyszeć i przeczytać coraz częściej. 

Ostatnio w „Gazecie Wyborczej” opublikowali tekst, w którym wypowiada się Paulina. Przyznała, że ma psiecko, które obchodzi urodziny, adopciny czy dzień ojca, a do tego wybrała imię dla swojego psiecka. Ma na imię Michał. Razem tworzą rodzinę międzygatunkową. Pamiętam też artykuł, gdzie pewna kobieta stwierdzała, że oddałaby życie, żeby uratować swojego psa. Takie komentarze znalazłem też pod podobnym tematem na jednym z popularnych portali. „Pies to członek rodziny”, „pies to jedyne stworzenie, które kocha cię bardziej niż siebie”, czy jak dla mnie wręcz patologiczny tekst ze wspomnianej gazety, który poprzedza stwierdzenie: „Miłość psa czy kota jest bezinteresowna przez całe życie, a dziecka tylko do pewnego momentu. Zwierzęta nie zaczną się kłócić o spadek czy dom po rodzicach”. Szczerze, nie lubię tego rodzaju podejścia do tematu. Nie można mi jednak zarzucić, że „mówię tak, bo nie lubię zwierząt”. W życiu miałem psy, koty, rybki, węże, pająki, żółwie, szczury, myszy, a nawet żuki i jaszczurkę.  

>>> Prosto jest być katolikiem, ale czy łatwo? [FELIETON] 

Jak członek rodziny 

Jakiś czas temu na Kanale Zero na YouTubie gościem był profesor Jerzy Bralczyk. Polski językoznawca, profesor nauk humanistycznych, polonista specjalizujący się w języku mediów, reklamy i polityki, z którym rozmawiał Krzysztof Stanowski. W czasie programu zrobiono małą przerwę na reklamę możliwej „adopcji” psa. Fajna inicjatywa, schronisko w popularnym kanale próbuje znaleźć psu nowy dom. Profesor Bralczyk od razu przerwał wypowiedź Stanowskiego i stwierdził, że jednak nie używałby słowa „adopcja” w stosunku do zwierzęcia. Apelował tym samym o inne nazewnictwo dla relacji międzyludzkich, a inne dla tych między ludźmi i zwierzętami. Jest to stanowisko, z którym się całkowicie utożsamiam. No bo czy z psem lub innym zwierzęciem tworzy się rodzinę? No nie. Pies nie jest członkiem rodziny. Możemy go traktować „jak członka rodziny”, ale to też nie jest prawdą. Czy faktycznie będziemy traktować psa na równi z mężem, bratem, matką czy dzieckiem? 

Czy to faktycznie pies lub kot obchodzą jakieś święto, jak można przeczytać w przywołanym tekście? Nie. Są zupełnie nieświadome powodu imprezy. To bardziej jak w przypadku małych dzieci – my obchodzimy ich święta. Tyle że w przypadku zwierząt świadomość nie przyjdzie z wiekiem. To zawsze będzie nasze świętowanie. Czy faktycznie miłość psa jest bezgraniczna? Myślę, że bardziej zasadnym pytaniem będzie, czy pies faktycznie kocha. Każdy człowiek, który głaszcze, karmi i wychodzi na spacery, będzie przez psa „kochany”. Jeżeli oddam swojego psa do znajomych, a oni będą dla niego dobrzy, to on po pewnym czasie będzie ich traktował tak jak mnie. Czy człowiek pokocha każdego, z kim spędzi więcej czasu i kto jest dla niego dobry? Dalej, czy to uczucie, które niewątpliwie jest, jest bezinteresowne? Czy zwierzę, które będziemy ignorować, którego nie będziemy karmić, wychodzić z nim na spacery i głaskać, będzie nas bezinteresownie kochać tylko za to, że jesteśmy? Wszystko jest dość naciągane i w rzeczywistości opiera się na zmianie przyjętych już definicji słów. 

fot. pixabay

Poprawne używanie słów 

Gdy piszę ten tekst, pracę przerwał mi pies, który przyszedł na głaskanie, a później kot wskoczył na blat biurka na pieszczoty. Czy stwierdzę, że człowiek mnie kocha, jak będzie przychodził, bo coś chce? Czy będzie to mój przyjaciel? Bardziej przypomina mi to relacje sąsiedzkie, gdzie odwiedzamy się zwykle po to, żeby się czegoś dowiedzieć, coś pożyczyć albo poprosić o przysługę. Czy kolega, który jest miły, bo poświęcam mu czas i kupuje mu prezenty, jest moim przyjacielem, lub nasza relacja jest miłością? 

Jakiś czas temu byłem świadkiem dyskusji o „zdychaniu”. Grupa entuzjastów „ludzkiego” traktowania zwierząt walczyła z tymi, którzy używali słowa „zdychać”. Ich hasło to „zwierzęta nie zdychają, tylko umierają”. Nie znalazłem logicznego uzasadnienia na wykluczenie słowa „zdychać”. Przecież oznacza ono śmierć/umieranie zwierzęcia. Co jest w nim złego? To, że oddziela od siebie płaszczyznę umierającego człowieka od umierającego psa? Błagam! Hodujemy psy, tresujemy, wkładamy kagańce, obroże i wychodzimy z nimi na smyczy. Kupujemy je jak przedmioty na rynku i wybieramy jak auta na aukcjach internetowych! Ci sami ludzie, którzy spłaszczają traktowanie zwierząt i ludzi, jakby całkowicie ignorowali fakt, że po niektóre ze zwierząt idziemy do sklepu, a gdyby nie takie właśnie ich traktowanie, to dużej części gatunków i ras w ogóle by nie było. Nie twierdzę oczywiście, że nie ma między człowiekiem a kotem czy psem specyficznego uczucia. Jednak miejmy świadomość, że nawet jak sobie psa nazwiemy psynem i członkiem rodziny, to jest to dalekie od prawdy i takie powinno pozostać. Zwierzęta i ludzi dzieli przepaść. Używanie innych określeń jest bardzo właściwe i lepiej trafia w rzeczywisty obraz naszych relacji. 

W temacie zwierząt przestaliśmy chyba zwracać uwagę i przejmować się znaczeniami słów. Czy rzeczywiście pies jest „najlepszym przyjacielem człowieka”? Czy smycz to synonim wierności? Czy takie pojęcie jak przyjaźń jest w ogóle odpowiednie do relacji ze zwierzętami? Pies jest moim przyjacielem, bo… mogę go przytulić? Mój akurat nie lubi być przytulany, więc nie wiem, które z jego zachowań miałoby wskazywać na naszą przyjaźń, a za kawałek kiełbasy wsiadłby do obcego auta. Może nie jest odpowiednio wytresowany. Może. Czy jednak przyjaźń polega na tresurze jednej ze stron? 

>>> Czy Kościół ma problem z kobietami? [FELIETON]

Człowiek a zwierzę 

Pamiętajmy, że psy to zwierzęta, mimo że darzymy je większym uczuciem niż dziki biegające po lesie. WHO podaje, że rocznie 10 milionów ludzi zostaje pogryzionych przez psy, a dziesiątki tysięcy ataków jest śmiertelnych. Mimo to często nie widzimy problemu, by odczłowieczyć przestępcę, a zwierzęta z nami zrównywać, pozostając w jakimś błędnym kole. Potrafimy też traktować zwierzęta lepiej niż drugiego człowieka, a jednocześnie jest to np. rasa psów czy kotów, które wyhodowaliśmy celowo upośledzone. Jest spora część ras, które mają swoje wręcz typowe choroby i dolegliwości. Jednym trzeba robić operacje, innym podawać leki, ale mimo to, „bo nam się taki podoba” jesteśmy w stanie kupić go z hodowli jak przedmiot ze sklepu, po czym nazwać swoim psim czy kocim dzieckiem. Czasami nawet bez pierwszej części tego określenia, a siebie mamą lub tatą. Jaki ma to też cel, skoro często odcinamy się od niesamowicie skandalicznych zachowań drugiego człowieka? Gwałty, morderstwa, niewolnictwo, pobicia czy maltretowanie to niestety również działalność człowieka. Jak się to ma do zrównania zwierząt z ludźmi? 

Fot. unsplash / Alexas_Fotos

Bracia mniejsi 

To, moim zdaniem, błędne podejście widoczne też jest, gdy źle używane są słowa św. Franciszka o „braciach mniejszych”. Ta pomyłka zdarza się dość często, gdy padają słowa świętego. Również w ten sposób chcemy zrównać zwierzęta, pokazując ich jako naszych braci. Jednak to siebie i swoich współbraci w ten sposób nazywał Franciszek z Asyżu, a nie zwierzęta. Oczywiście biblijne podejście do zwierząt pełne jest szacunku i odpowiedzialności, ale jednak nie równości. Po co to robimy? Przecież zwierzęta nie rozumieją tych słów i takiego traktowania. Nie jest to po to, by im było milej. Nie ma różnicy, gdy tym samym tonem do psa powiemy synku czy po prostu piesku. Czy faktycznie wierzymy, że łączy nas z nimi relacja rodzicielska? A może nawet lepsza relacja, bo rzekomo bezinteresowna i stała? Czy pies będzie gorzej traktowany, gdy nazwiemy go psem zamiast członkiem rodziny? Gdy będziemy go tresować, a nie wychowywać, a na koniec zdechnie, a nie umrze? Jak nie robimy tego dla zwierzęcia – to po co robimy to dla siebie? 

>>> Katolicyzm to bajki dla zacofanych? W co wierzą Polacy 

Nigdy nie lubiłem, jak ktoś mówi teksty typu „brak dzieci rekompensujesz zwierzętami”. Jednak ja nigdy nie byłem za antropomorfizacją zwierząt w naszej codzienności. Atoli, coraz częściej skłaniam się ku stwierdzeniu, że część osób właśnie tak do tego, być może podświadomie, podchodzi. Może nie tylko jako „rekompensatę potomstwa”, ale po prostu relacji międzyludzkich. 

Oczywiście jest to moje prywatne zdanie. Opinia posiadacza psa i kotów. Różne relacje z różnymi istotami powinny być różnie traktowane i nazywane. Brak rozróżnienia w skrajnych przypadkach doprowadza do dziwacznych sytuacji. Na świecie były już śluby ze zwierzętami czy lalkami. Te drugie również w niektórych miejscach stawiane są na równi z człowiekiem. Rozsądne granice wcale nie są złe. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze