Zdj poglądowe, Fot. Yt/Screen/

Świeckość kontra kapłaństwo [FELIETON]

Powołanie to określenie, kim powinien być człowiek – jaka dla danej osoby jest najlepsza droga życiowa. Najlepsza, czyli taka, którą dla nas widzi Bóg. 

Jesteśmy ludźmi, więc naszym oczywistym powołaniem jest bycie człowiekiem. Pomijając ten kierunek, nie jesteśmy w stanie zrealizować żadnego innego. Nie jesteśmy maszynami i nie kalkulujemy bez uczuć. Nie jesteśmy też, jak niektórzy starają się wmówić, zwierzętami (oczywiście abstrahuję od podręcznikowego nazewnictwa) i nie ograniczają nas instynkty. Czy istnieje obraz człowieka idealnego? Wzór do naśladowania? Oczywiście. Bóg, który przyjął ludzkie ciało – Chrystus. 

Kiedyś podczas spowiedzi świętej miałem pewien dylemat, jak w danej sytuacji powinienem się zachować. Mój spowiednik podał mi idealną odpowiedź: „Pomyśl, jak zachowałby się na Twoim miejscu Jezus”. Jest to też bardzo dobra rada do naszej stałej realizacji w powołaniu do idealnego człowieczeństwa. Musimy ciągle konfrontować naszą postawę z postawą Jezusa i naprawiać te miejsca, które wymagają zmian.

>>> Pajac, łowczyni i ciocia. Trzech świeckich w trzech krajach, bez których Kościół nie byłby taki sam  

Świętość 

Kontynuacją, a wręcz następstwem powyższego, jest powszechne powołanie do świętości. Powołanie jest powiązane z naszą wolną wolą. Jesteśmy powołani do świętości, ale odpowiedź jest już całkowicie naszą decyzją. Odpowiedź na to powołanie to jednak jest dla nas wejście na drogę zbawienia, a właśnie to jest dla każdego z nas tak naprawdę najważniejsze. Oczywiście ten egoizm dbania o własne zbawienie w rzeczywistości realizuje się poprzez pomoc w osiągnięciu wiecznej chwały również innym. 

Najlepsze powołanie 

Zatem które z powołań jest najlepsze? Żadne i każde zarazem. W każdym jesteśmy w stanie realizować ogólne powołanie do człowieczeństwa, miłości i zbawienia. W każdym na wyjątkowy sposób. Każde powołanie ostatecznie prowadzi nas do zbawienia, więc nie może być lepszego, ani gorszego powołania. Na każdej drodze czeka nas wiele zakrętów, ślepych uliczek, wątpliwości i upadków, a żadna z dróg, jakie przygotował dla nas Bóg, nie jest ponad nasze siły. 

Fot. Cathopic/Iván W. Jaques

Rozpoznanie 

Zasadniczo ważne jest pytanie, jak rozpoznać własne powołanie. Oczywistą, pierwszą złotą radą jest modlitwa. Rozmowa z Bogiem pozwoli obrać dobrą drogę. Co jeszcze możemy zrobić? 

Powinniśmy poznać samych siebie. W czym czujemy się dobrze, co robimy dobrze? Może będziemy świetnymi nauczycielami? Na myśl od razu przychodzi przypowieść o talentach. Każdy z nas dostaje siły, które może zakopać i zmarnować lub zamrozić. Albo może je rozwijać i mnożyć. Nie jest też dobrym rozwiązaniem budowanie na siłę. Nasze życie jest trochę jak ziarno, które możemy rzucić na dobry grunt i je rozwijać, albo na zły i marnieć. Na szczęście zwykle w każdej chwili możemy przerzucić to ziarno i szukać lepszego gruntu. Jednak nasze predyspozycje mogą pasować do różnego rodzaju powołań. Jako dobry nauczyciel możemy żyć w małżeństwie i tam również wykorzystywać swoje umiejętności, ale również możemy to robić jako osoba duchowna. Modlitwa zawsze będzie dobrym pomocnikiem, ale nie bez powodu Kościół to wspólnota ludzi. Nie jesteś sam i podczas szukania swojego powołania masz wokół siebie ludzi, którzy mogą Ci pomóc. Poza modlitwą jest więc też wspólnota i rozmowa. 

>>> Świeccy konsekrowani. „To nie jest życie dla mięczaków” [ROZMOWA]

Decyzja 

Na końcu zostaje decyzja. Tutaj w pewien sposób ostatecznie postanawiamy obrać konkretną drogę życiową. Ślub prowadzący do życia w małżeństwie czy w kapłaństwie nie jest już z reguły odwołalny. Decyzja nie będzie łatwa, a wątpliwości będzie miał każdy. Wątpliwości są dobre i będą świadczyły o przemyśleniach. Pozostając w modlitwie, dokonamy wyboru, ale nie będzie to nasza ostatnia decyzja w życiu.  

Tylko jedna droga? 

Czy każdy z nas ma tylko jedną właściwą drogę? Raczej nie. Myślę, że nie jest to sprecyzowane od linijki, a do zbawienia możemy dążyć, nawet gdy nasze życie odwróci się o 180 stopni przez działanie innych ludzi. Oni też mają wolną wolę. Mogli zrobić coś złego i zmienić życie wielu ludzi. Może nawet wywołać wojnę. Toczące się dziś konflikty zbrojne muszą zmieniać życie milionów ludzi. Oni mieli swoje plany. Część z nich na pewno czuła, że odnalazła swoje powołanie. A może właśnie ta zmiana była elementem powołania? Może właśnie czyjaś zła decyzja jest naszą największą szansą? Czy poświęcenie się w obronie drugiej osoby będzie zamknięciem naszej drogi, naszego powołania, skoro czuliśmy się idealnymi małżonkami? Czy wykryta śmiertelna choroba będzie psuła nasze powołanie? A może to właśnie będzie zwieńczeniem naszej drogi i celem naszego powołania? Może właśnie znaleźliśmy się w idealnym miejscu i czasie, żeby zareagować tak, a nie inaczej? A co jeśli tego nie zrobimy i się nie poświęcimy? 

Droga powołania się na tym nie kończy, a każdy ksiądz czy małżonek, panna lub kawaler, ma jeszcze wiele decyzji w swoim życiu, które przyjdzie mu podjąć. Całe nasze życie jest drogą i w każdym momencie możemy skręcić nie w tę stronę co trzeba, tak jak w każdym momencie możemy z tej niewłaściwej drogi zawrócić. Jednak to też nie jest kolorowa bajka. W sytuacjach krytycznych, takich jak wspomniana diagnoza choroby, może się okazać, że to, co zrobimy będzie ostatnie. Załamanie się i odtrącenie bliskich może okazać się nie do naprawienia. Nie możemy też żyć źle, myśląc z premedytacją, że całe życie jest drogą, wiec mamy jeszcze czas się zmienić. Może się okazać, że jednak nie mamy tyle czasu, ile byśmy chcieli. Nie bez powodu powiadamy: „co masz zrobić jutro, zrób dziś” i „żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro”. Nie odkładajmy naprawy naszego życia na później. Musimy pozostać w modlitwie i rozeznaniu, dążąc do zbawienia. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze