Fot. youtube

Skaczące psy i inne ciekawe sytuacje. Tak ministranci wspominają kolędę [SONDA] 

Czy ministranci w każdym domu śpiewają tę samą kolędę? Jakich zasad muszą przestrzegać podczas wizyty duszpasterskiej? I jakie trudne oraz zabawne sytuacje najbardziej zapadły im w pamięć?  

Franek, 16 lat 

Po kolędzie chodzę już w sumie trzeci raz. Oczywiście, gdyby nie pandemiczna przerwa, to miałbym większe doświadczenie. W tym czasie jednak w naszej parafii odbywały się tylko msze święte w intencji mieszkańców poszczególnych ulic. Kolęda w tym roku jest pierwszą w tradycyjnej formie od wybuchu pandemii. Zazwyczaj wygląda to tak, że razem z kolegą wchodzimy do każdego domu po kolei, śpiewamy kolędę, wychodzimy, czekamy na ulicy na księdza i wracamy już z nim. Kilka razy zdarzyło nam się oczywiście nieco zagadać, w związku z tym ksiądz musiał nas szukać. Raz za to my szukaliśmy księdza, bo w jednym z bloków chciał dwa razy „obejść” to samo piętro. Jeśli natomiast chodzi o kolędę, to nie będę ukrywał, że najczęściej śpiewamy „Przybieżeli do Betlejem”, bo chyba wszyscy ją znają. Poza tym „w repertuarze” mamy „Pójdźmy wszyscy do stajenki” i „Dzisiaj w Betlejem”. Kilka razy zdecydowaliśmy się na „Gdy się Chrystus rodzi”, ale zawsze przy „Gloria” jakimś cudem domownicy wymiękają. Przynajmniej nie jest wtedy nudno, bo zdarza się, że po zaśpiewaniu kolędy nie mamy o czym rozmawiać z ludźmi. Chociaż muszę przyznać, że są i miłe sytuacje.   
Choćby takie, że w tym roku w każdym domu wrzucili nam coś do puszki. My te pieniądze pozostawiamy do dyspozycji proboszcza, który później w ciągu roku organizuje nam wyjazdy – na przykład do aquaparku. Patrząc z perspektywy tych kilku lat – nie jest to wcale takie złe rozwiązanie.   

Dawid, 17 lat 

My akurat w każdym domu staramy się śpiewać inną kolędę. Oczywiście powtarzają się najpopularniejsze, ale niezbyt często. Również ksiądz stara się dobierać kolędę odpowiednią do domowników. Przykładowo – jak były małe dzieci, to była kolęda „Dzisiaj w Betlejem” itd. Mamy kilka zasad, których staramy się trzymać. To przede wszystkim bycie uprzejmym, skromnym i wdzięcznym za wszystko, co dostajemy od domowników. Ważna jest też kultura osobista, czyli słowa takie jak „proszę” czy „dziękuję”.  

Zdarzają się też oczywiście trudniejsze sytuacje, na przykład kiedy ksiądz prowadzi poważne rozmowy z domownikami, a my tylko słyszymy z boku, co się dzieje. Na brak zabawnych momentów też nie mamy co narzekać. W pewnym domu były strome schody, było to jeszcze za czasów, gdy w mojej parafii chodził organista z gitarą po kolędzie. Gdy schodziliśmy po tych schodach, organista po nich zjechał, bo się poślizgnął. 

Kwestia finansowa kolędy tez jest dla mnie ważna. Oczywiście kocha się atmosferę, która jest w tych domach. To, jak ludzie nas serdecznie goszczą, ale jednak jest to pewna zapłata za cały rok służenia. 

>>> Kolęda w 2023 roku – tradycje i nowe rozwiązania

Fot. youtube.com/DobaTV

Adam, 14 lat 

Kolędą, którą najczęściej śpiewamy w domach jest „Przybieżeli do Betlejem”. Chyba że wchodzi z nami ksiądz, to wtedy sam intonuje coś innego. Jeśli mamy dobry dzień, to też zdarzy nam się zmienić repertuar, ale jednak w 90% przypadków jest to ta sama kolęda.  

Z kolegami, z którymi chodzimy po kolędzie mamy kilka wewnętrznych zasad. Najważniejsze to oczywiście nie stracić całej puszki z danego dnia i wziąć jak najwięcej słodyczy. A tak naprawdę to staramy się przede wszystkim rozmawiać z ludźmi, bo wiele możemy z tych rozmów wynieść. 

Co do śmiesznych sytuacji, to było ich naprawdę dużo, ale mam jedną wręcz tragikomiczną. Jakiś pan mieszkający w domu jednorodzinnym wpuścił nas do ogródka, a potem zamknął nam drzwi przed nosem, które otworzył po chwili. Jednak tym razem w ręce trzymał siekierę, a obok niego znajdował się pies. Po chwili bardzo wulgarnie powiedział, że mamy wynosić się z jego posesji. I to nie jest jedyna tego typu historia. Poza tym prowadzimy z ministrantami liczne wojny na śnieżki lub też ślizgamy się po oblodzonych drogach. Ale zdarzyło nam się też, że było tak ślisko, że musieliśmy czołgać się od domu do domu. 

Znam wielu ministrantów, dla których aspekt finansowy kolędy  jest tym najważniejszym. U mnie jednak tak nie jest. Traktuję zebrane podczas kolędy pieniądze jako nagrodę za systematyczna służbę przez cały rok i jako możliwość dorobienia.   

Paweł, 15 lat 

Wchodząc do domu parafian, śpiewamy różne kolędy. Najczęściej jest to „Przybieżeli do Betlejem”. W naszej parafii, zresztą jak chyba w wielu innych, jest taka zasada, że jako pierwsi do domów wchodzą ministranci, witają się z domownikami, śpiewają kolędy oraz rozmawiają z mieszkańcami. Zdarza się czasem, że nie są oni zupełnie przygotowani na przyjęcie księdza. Dla nas, ministrantów, najtrudniejsze są jednak spotkania z psami, które nie tylko szczekają, ale też często skaczą po nas i brudzą nasze komże.  

Co do pytania o aspekt finansowy, to nie będę ukrywał, że jest to jeden z głównych powodów chodzenia ministrantów na kolędę. Poza tym parafianie, którzy przyjmują księdza, dają tzw. koperty, w których są datki wiernych przekazywane na potrzeby i rozwój parafii.  

kolęda, wizyta duszpasterska
fot. Michał Jóźwiak

Dominik, 16 lat 

Oczywiście, że nie śpiewamy w każdym domu tej samej kolędy. U mnie zawsze trzeba znać minimum dwie zwrotki dwóch kolęd. „Przybieżeli do Betlejem” się w to nie wlicza… Możemy natomiast śpiewać tę kolędę w domach, ale z niej nigdy nie jesteśmy przepytywani przed wyjściem. Oprócz tego mamy jeszcze kilka zasad takich jak to, żeby spokojnie czekać na klatce schodowej, aż ksiądz wyjdzie z poprzedniego mieszania. Nie jemy też za dużo słodyczy, kiedy częstują nas domownicy, bo zdarzało się, że kogoś zemdliło.  

Z zabawnych sytuacji przypomina mi się jedna, kiedy ksiądz usłyszał, że woda w domu nie jest poświęcona, więc wyjął kropidło i poświęcił tę wodę swoim kropidłem. Ale to akurat był już starszy ksiądz.  

U nas, w parafii salezjańskiej, kwestia finansowa nigdy nie jest najważniejsza. Nie jest tak, że wszystko trafia do ministranta, tylko jakąś część ofiary przeznacza się na fundusz ministrancki. Dlatego głównym celem kolędy jest dobre spędzenie czasu, a dopiero na drugim miejscu są pieniądze.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze