Spowiedź. Po drugiej stronie kratek konfesjonału
Wierni świeccy znają konfesjonał i sakrament pojednania tylko z jednej perspektywy. Po drugiej stronie znajduje się duchowny, który ma doświadczenie spowiedzi zarówno jako kapłan, jak i jako penitent. Jak spowiedź wygląda z jego punktu widzenia?
Według danych CBOS-u z 2020 r. około 70% Polaków przystępuje do spowiedzi wielkanocnej. Klękamy przy kratkach konfesjonału i wyznajemy grzechy. Czasem czujemy wstyd, a może nawet złość na samych siebie, że kolejny raz zawiedliśmy. Nierzadko mamy pewnie obawy przed tym, że zostaniemy niesprawiedliwie ocenieni. Spowiedź jednak sama w sobie jest niełatwa nie tylko dla nas – wiernych, ale także dla księży, których spotykamy po drugiej stronie.
Po dwóch stronach kratek
– Trudno mi powiedzieć, po której stronie kratek konfesjonału łatwiej jest być. Bo kiedy pojawiam się przy nich jako penitent, przychodzę do Ojca, to po ludzku zawsze też towarzyszy mi jakiś lęk, ale nie przed oceną księdza, tylko przed stanięciem samemu w prawdzie o sobie. To nieraz jest bardzo trudne, ale wiem, że gdy za chwilę usłyszę słowa rozgrzeszenia, ten lęk zamieni się w radość i pokój. A kiedy jestem w konfesjonale po tej drugiej stronie kraty, jako spowiednik, czasami czuję się bezsilny, to uczucie pojawia się zawsze wtedy, gdy próbuję penitenta „ogarnąć” po ludzku. Wtedy na szczęście przychodzi refleksja i świadomość tego, że nieraz wystarczy powiedzieć właśnie tylko tyle: „dobrze, że jesteś, Bóg kocha cię najmocniej na świecie i odpuszcza tobie wszystkie twoje grzechy” – mówi o. Robert Grabka OMI, misjonarz oblat.
>>> Marcin Charliński: nie zostałem odrzucony, ale dostałem bardzo dużą dawkę miłości [ROZMOWA]
Temat spowiedzi sam w sobie jest trudny. Dotyka przecież tego, co nam nie wychodzi. Nie idziemy do konfesjonału, żeby się czymś pochwalić, powiedzieć o swoich sukcesach. Idziemy po to, aby się oskarżyć, powiedzieć o tym, co w nas złe i grzeszne. To jednak lekcja pokory, która – jeśli będzie dobrze przeżyta – doprowadzi nas do zrzucenia wielkiego ciężaru. Bo przecież Bóg chce wziąć na siebie całe nasze zło. – Trudno rozmawiać o spowiedzi. To bardzo intymna sytuacja. Szczere przyznanie się do swoich ułomności, wyznanie grzechów, zaniedbań… Przecież o takich sprawach w swoim życiu rozmawiamy tylko z tymi, którym bardzo ufamy i których kochamy. A spowiedź jest właśnie spotkaniem z samą Miłością, z Bogiem. Nigdy nie możemy tracić z oczu tej perspektywy – dodaje ojciec Grabka.
Nagła zamiana ról
– Pamiętam jedną dość zabawną historię związaną ze spowiedzią i szybką zamianą ról. Poszedłem wyspowiadać się do pewnego kościoła, otrzymałem rozgrzeszenie, a zamiast słów „wysławiajmy Pana, bo jest dobry” usłyszałem: „czy teraz ojciec mógłby mnie wyspowiadać?”. Nagle z penitenta stałem się spowiednikiem. I chyba w tym przypadku bycie spowiednikiem było jednak trudniejszym doświadczeniem. Było także natychmiastowym sprawdzianem i realizacją wcześniejszych słów: „komu dużo się odpuszcza, dużo miłuje” – opowiada zakonnik.
Ojciec Robert Grabka zwraca uwagę na to, że spowiedź – niezależnie od tego, czy jest przez kogoś lubiana, czy nie – ma służyć przede wszystkim miłości i jednaniu ludzi z Bogiem. To przecież istota kapłaństwa. – Nie wiem, czy lubię spowiadać. Nie wiem w ogóle, czy można to rozważać w kwestii lubię czy nie lubię. Bo tu nie chodzi tylko o zwykłe wykonywanie powierzonych przez sakrament święceń kapłańskich czynności. Rzeczywiście, w życiu jedne czynności wykonujemy z większą ochotą, a innych po prostu nie lubimy. A w spowiedzi nie chodzi o lubienie, ale o kochanie. W tym sensie mogę śmiało powiedzieć, że kocham spowiadać, kocham jednać ludzi z Bogiem. Pomimo tego, że nieraz po kilku godzinach w konfesjonale po ludzku czuję się zmęczony – zaznacza misjonarz oblat.
>>> Wielki Post jest tylko w Polsce? [FELIETON]
Księża często zwracają uwagę na to, że czas bezpośrednio przed Wielkanocą nie służy pogłębionej spowiedzi. Kolejki do konfesjonałów są spore, a czas duchownych ograniczony ze względu na przygotowania do świąt. Tym ważniejsze jest nasze wewnętrzne przygotowanie, solidny rachunek sumienia i mocne postanowienie poprawy. Najlepiej skorzystać z sakramentu pojednania wcześniej, nie zostawiać tego na ostatnią chwilę.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |