Fot. PAP/Marcin Bielecki

Od spowiedzi publicznej do prywatnej i między łagodnością a rygoryzmem. Jak „powstała” spowiedź?

Sakrament pokuty i pojednania nie jest „wymysłem księży”, jak chcieliby niektórzy, ale przeszedł też długą ewolucję. Wielu świętych z pierwszych wieków chrześcijaństwa nigdy się nie spowiadało, mimo że sakrament ten był już praktykowany od samego początku. 

„Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” – powiedział Jezus do apostołów po swoim zmartwychwstaniu. Słowa te pochodzą z Ewangelii wg św. Jana. Od samego początku Kościół praktykował sakrament pokuty i pojednania. Nie wyglądał on jednak tak jak dzisiaj. 

Spowiedź jako „drugi chrzest” 

Właściwie aż do VI w. sakrament pokuty wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj i miał charakter… publiczny. Co więcej, mógł być udzielony tylko raz w życiu. Uważano bowiem, że godność chrześcijanina wyklucza popełnienie grzechu ciężkiego. Dlatego zdarzało się, że odkładano pokutę, a nawet i chrzest, do śmierci. Istniały bowiem także takie nurty, które nie dopuszczały możliwości ponownej pokuty po przyjęciu chrztu. Taką postawę przyjęła herezja montanistów powstała w połowie II w. na bazie prywatnych objawień prorokiń. Domagała się „czystości moralnej” Kościoła, odrzucając nawet autorytet jego formalnej hierarchii. Jednak ortodoksyjne nauczanie dawało skruszonym grzesznikom tę jedną szansę, by wyspowiadali się z grzechów ciężkich. Z pism wczesnochrześcijańskich możemy się dowiedzieć, że za takie grzechy uważano m.in. morderstwo, cudzołóstwo, oszczerstwo oraz bałwochwalstwo i zaparcie się wiary. To ostatnie stało się przedmiotem kolejnych sporów i schizm wewnątrz Kościoła po wielkich prześladowaniach w III i IV w. Niektórzy chrześcijanie ugięli się i wyparli się Chrystusa. Takie herezje jak nowacjanizm po prześladowaniach za czasów Decjusza (249-250) czy donatyzm po wielkich prześladowaniach Dioklecjana (303-305) forsowały twierdzenie, że zdrajcy nie mogą już wrócić do jedności z Kościołem. Oba te rygorystyczne ruchy Kościół jednak zdecydowanie potępił. 

>>> Szukasz duchowego kierownika? Wybierz flegmatyka!

Po popełnieniu grzechu ciężkiego penitent udawał się do biskupa, by wyznać szczegółowo zło, jakiego miał się dopuścić. Potem robił to publicznie przed wspólnotą miejscowego Kościoła, ale już w sposób bardziej ogólny. Jednak na tym się nie kończyło, ponieważ na penitenta nakładano pokutę, nierzadko ciężką i wieloletnią. Do tego czasu pokutnik nie mógł przyjmować Komunii św. ani nawet uczestniczyć w całej mszy. Zwykle klęczał lub modlił się w inny sposób przed budynkiem lub w specjalnym miejscu przy wejściu do świątyni. Wszystko kończyło się uroczystością ponownego przyjęcia na łono Kościoła. 

Spowiedź prywatna nadchodzi z Wysp 

Gdy w IV w. do Irlandii dotarła Ewangelia (jak mówi tradycja – za pośrednictwem św. Patryka),  w kraju tym powstała zupełnie oryginalna duchowość, a nawet metody zarządzania Kościołem. To nie biskupi, ale opaci stali na czele lokalnych wspólnot, a duchowość monastyczna miała też wpływ na życie religijne laikatu. W kręgu iroszkockich klasztorów zaczęła rozpowszechniać się spowiedź prywatna. Jednak jeszcze nie taka, jaką znamy dzisiaj. Wprowadzano szczegółowe taryfy pokutne za poszczególne grzechy i gromadzono je w księgach penitencjarnych (tzw. penitencjały). Penitent udawał się do kapłana i wyznawał mu grzechy „na ucho”, a potem otrzymywał pokutę stosowną do popełnionych grzechów. Po wypełnieniu nakazanej pokuty należało wrócić do spowiednika ponownie, by ostatecznie uzyskać odpuszczenie win. Osoby duchowne otrzymywały surowsze kary niż świeccy. Przykładowo – gdy świecki uderzył kogoś do krwi, to wyznaczono mu 40 dni postu, w przypadku gdy duchowny się dopuścił takiego czynu, musiał on już pościć przez cały rok. Najważniejsze jednak było to, że spowiedź stała się powtarzalna. To znaczy, że grzesznik, który po raz kolejny upadł, mógł znów powrócić do jedności z Bogiem i Kościołem. 

To mnisi z Irlandii i Anglii przybyli na tereny dzisiejszych Niemiec i Francji, by nieść Ewangelię. Wraz z nimi rozpowszechniała się spowiedź prywatna. Część hierarchów początkowo podchodziła do tych „nowinek” z dużym sceptycyzmem. Na przykład synod w Toledo w 589 r. (pierwszy synod po tym, jak król wizygockiej Hiszpanii zdecydował się przejść z arianizmu na katolicyzm), odrzucił spowiedź uszną i zaapelował stanowczo do wiernych, aby trzymać się tradycyjnej formy sakramentu pokuty i pojednania. 

fot. cathopic

Ostatecznie od VIII w. spowiedź prywatna i wielokrotna wypierała powoli tę publiczną. Nie stało się to od razu – rozważano zasadę, wedle której z grzechów prywatnych należy spowiadać się indywidualnie, z publicznych zaś w sposób „tradycyjny”. Nadal bowiem istniało dużo wątpliwości. Krążyło wiele ksiąg penitencjarnych, które sugerowały różne kary za te same grzechy. Spowiednicy traktowali więc te taryfy bardziej jako rady. Możemy się domyślać, że dochodziło do sytuacji, kiedy w dwóch bliskich parafiach stosowano zupełnie odmienne taryfy. Do tego dochodziły liczne wątpliwości co do autentyczności poszczególnych penitencjałów i ich zgodności z nauczaniem Kościoła. „Skąd mamy wiedzieć, że ta wersja penitencjału Kolumbana rzeczywiście pochodzi od św. Kolumbana?” – zastanawiał się na początku IX w. biskup francuskiego Cambrai, Halitgar. Starano się tworzyć więc księgi penitencjarne, które zbierały różne wersje dawnych penitencjałów i poddawano je „teologicznej korekcie”. Do tego wszystkiego dochodziły nadużycia, które bogatych de facto zwalniały z odbywania pokuty. Niekiedy zastępowano bowiem taryfową pokutę… ofiarami pieniężnymi. 

>>> Paweł Sawiak SJ: kierownik duchowy jest jak lustro [ROZMOWA] 

W XI i XII w. spowiedź publiczna zanika, a taryfy operujące surowymi karami są zastępowane symbolicznymi pokutami. Powszechny staje się fakt, że rozgrzeszenia kapłan udziela bezpośrednio po wyznaniu win. Triumf formy sakramentu pokuty i pojednania, która funkcjonuje do dzisiaj, nastąpił w 1215 r., gdy na soborze laterańskim IV w całym Kościele zachodnim wprowadzono obowiązek spowiedzi i Komunii św. raz do roku. Realizowało się go przez spowiedź „uszną”, powtarzalną, z symboliczną pokutą i odpuszczeniem win zaraz po ich wyznaniu. Położono przede wszystkim nacisk na szczery żal za grzechy i ich wyznanie, a nie na pokutę – jak poprzednio. Konstytucja 21 Soboru Laterańskiego IV sugerowała, że katolik powinien w trakcie dorocznej spowiedzi wyznać wszystkie swoje grzechy. Sobór Trydencki (1545-1563) doprecyzował, że chrześcijanin zobowiązany jest spowiadać się jedynie z grzechów ciężkich. 

Spowiednik powinien być surowy czy łagodny? 

Wbrew temu, co może się wydawać, podręczniki dla spowiedników od czasów pełnego średniowiecza zalecały kapłanom życzliwość i łagodność. Arcybiskup Florencji, św. Antonin (1389-1459), doradzał, aby pomagać penitentowi „łagodząc, pocieszając i obiecując wybaczenie”. W podobnym tonie wypowiadał się św. Tomasz z Akwinu i wielu innych spowiedników średniowiecza. Tendencja ta występowała jeszcze w czasach nowożytnych. Wielki apostoł Azji św. Franciszek Ksawery sugeruje, że kapłan powinien szukać dla penitenta, jak to ujął Jean Delumeau, „okoliczności łagodzących”, by wzbudzić w nim więcej odwagi do pozbycia się grzechów. Dominujący nurt „pobłażliwości” wobec wiernych zaczął być mocniej kwestionowany w XVII w. Najbardziej znanym ruchem, propagującym bardziej surowy stosunek do spowiadających się grzeszników, byli janseniści, którzy zalecali rzadsze przyjmowanie Komunii św. i ostrożniejsze udzielanie rozgrzeszenia. Zarzucali oni autorom średniowiecznym, że promowali „automatyczne” udzielanie odpuszczenia win bez właściwego rozeznania, czy grzesznik rzeczywiście chce się poprawić. 

>>> Dług spłacony za darmo. Takie rzeczy tylko w Kościele [FELIETON] 

Jednak te XVII-wieczne spory miały dużo głębszy teologiczny i filozoficzny wymiar niż tylko sama praktyka spowiedników. Czy rzeczywiście żal niedoskonały (wynikający z lęku przed piekłem, a nie z miłości do Boga) jest wystarczający? Jaka jest relacja między prawem a wolnością człowieka? Jak postąpić w sytuacjach niejednoznacznych i skomplikowanych? Autor tego artykułu nie jest biegły w teologii, więc skupimy się jedynie na tym, że dwa skrajne stanowiska – rygorystyczne, które zakładało absolutny prymat prawa moralnego i racji pewnych bez względu na okoliczności (turcjoryzm), oraz zakładające, że jakakolwiek wątpliwość co do obowiązywania prawa w danej sytuacji usprawiedliwia postępowanie wbrew niemu (laksyzm) – zostały przez Kościół potępione.  

fot. cathopic.com

Rygoryzm i zachęta do odwlekania rozgrzeszenia w razie wątpliwości co do dyspozycji penitenta, wysuwane głośno choćby przez jansenistę Antoine Arnaulda,  już w XVIII w. odchodziły w niepamięć. W XIX i XX w. ponownie upowszechnia się życzliwe i łagodne podejście do penitenta. Nie oznacza to, że spowiednicy zawsze udzielają rozgrzeszenia bez względu na postawę wyznającego grzechy. Św. Alfons Liguori pisał w XVIII w., że nie wymaga od swoich wiernych natychmiastowego pozbycia się złego nawyku, lecz jedynie szczerego wysiłku w walce z nim. „Jeśli w ciągu tych dni zwłoki z powrotem popadną w stare grzechy, nie odmawiajcie im absolucji, gdyż te upadki spowodowała raczej słabość niż zła wola. Malutka nawet poprawa pozwala żywić nadzieję na większą poprawę” – twierdził. 

>>> Jeśli boisz się spowiedzi, powiedz o tym w konfesjonale [ROZMOWA]

Obecnie spowiedź dopuszczona jest w trzech formach: „klasyczna” spowiedź prywatna, sakrament celebrowany we wspólnocie, kiedy wielu penitentów spowiada się indywidualnie (praktykowane jest to m.in. na Drodze Neokatechumenalnej) oraz spowiedź generalna z całego życia, także z grzechów wyznanych już we wcześniejszych spowiedziach.   

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze