Boże Narodzenie z ubogimi. „Dzięki wam te święta są bogatsze”
– To dla nas bardzo ważny moment, cieszymy się, że po trzyletniej przerwie możemy znowu wrócić do stołu. To była bardzo długa przerwa. Przez te lata oczywiście również organizowaliśmy święta, ale ograniczało się to przede wszystkim do rozdawania paczek. A dzisiaj wracamy – rozstawiliśmy stoły i z wielką radością czekamy na naszych gości – mówiła mi tuż przed rozpoczęciem świątecznego, bożonarodzeniowego obiadu Sylwia Romańczyk ze Wspólnoty Sant’Egidio.
Wspólnota już od kilkunastu lat organizuje świąteczne spotkania dla swoich przyjaciół. To ludzie samotni, starsi, osoby w kryzysie bezdomności i ubóstwa. Członkowie Wspólnoty spotykają się z nimi przez cały rok, dają im jedzenie, starają się zapewnić opiekę medyczną i szansę na znalezienie pracy. To świąteczne, bożonarodzeniowe spotkanie jest najważniejszym wydarzeniem w roku, wszyscy na nie czekają. Przez czas pandemii – ze względów bezpieczeństwa – spotkanie odbyć się nie mogło. I choć pomoc do potrzebujących dotarła (w formie paczek z jedzeniem) – to jednak nic nie zastąpi spotkania przy stole.
Nikt nie jest anonimowy
– Nasze spotkanie to nie jest przecież tylko kwestia jedzenia i prezentów, ale właśnie wspólnie spędzonego czasu, rozmowy, spotkania się w przyjaznej i świątecznej atmosferze. Możliwość spojrzenia sobie w oczy znaczy naprawdę wiele. Bardzo ważny jest dla nas też wystrój, atmosfera, by wszyscy czuli się ugoszczeni – mówi Magdalena Wolnik ze Wspólnoty Sant’Egidio.
Służyły temu między innymi winietki ustawione na świątecznych stołach. Dzięki temu każdy wiedział i widział, że przygotowano dla niego konkretne miejsce, że nie jest tu anonimowy. Podobnie z prezentami – każdy był przygotowany dla konkretnej osoby. To wszystko – co oczywiste – wymaga większej pracy i wydłuża czas przygotowań, ale organizatorzy podkreślają, że naprawdę warto. – Staramy się, by panowała tu rodzinna atmosfera, by było to spotkanie przyjaciół, a nie masowy obiad. Bo tak traktujemy naszych gości. To są nasi przyjaciele – mówią członkowie Wspólnoty.
>>> Spojrzeć w oczy uchodźcom. Wystawa zdjęć z wyspy Lesbos
Pomoc wolontariuszy i darczyńców
Oczywiście, jeśli ktoś przyszedł na ostatnią chwilę, wcześniej się nie zapowiadając, też mógł wejść do środka. – Zawsze mamy przygotowane zapasowe miejsca – mówią organizatorzy. W przygotowaniach pomogło im wielu wolontariuszy i darczyńców. Prezenty zostały przygotowane głównie dzięki pomocy firm, ale też osób indywidualnych. – Jak czegoś brakowało, to dokupowaliśmy, bo prowadziliśmy zbiórkę na rzecz tego wydarzenia – mówi Sylwia Romańczyk.
Członkowie Wspólnoty przyznają, że to był trudny rok, a więc i organizacja takiego wydarzenia była większym wyzwaniem. – Dużo się wydarzyło przez ten rok, pomagaliśmy wielu osobom, wojennym uchodźcom. Biednych – z powodu panującej drożyny – przybywa. Na szczęście wolontariusze i darczyńcy ponownie nas nie zawiedli – mówi Sylwia Romańczyk. W tym roku dużą grupę gości świątecznego obiadu stanowili Ukraińcy, którzy z powodu trwającej w ich kraju wojny spędzili święta w Polsce. Wspólnota organizuje też świąteczne spotkania 7 stycznia – gdy Boże Narodzenie obchodzą wierni Kościołów wschodnich.
Stół się wydłużył
W tym roku bożonarodzeniowy obiad – po raz pierwszy – został zorganizowany w Warszawie nie w jednym, a w dwóch miejscach – przy parafii pw. Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie i przy parafii pw. Maksymiliana Kolbe na Mokotowie.
Wolontariusze podzielili się na grupy: prezentową, kelnerów, kucharzy, logistyków, kolędników. Była też grupa Jamesa Bonda, która odpowiadała za bezpieczeństwo na sali. – Jakie jest wasze zadanie? – pytam Bronka i Helenę. – Jesteśmy od tego, by przywitać gości, zaprosić ich do stołu, by od pierwszych chwil byli zaopiekowani i ugoszczeni – mówi Helena. A Bronek podkreśla: – To trochę jak w restauracji. I dodaje, że był już kelnerem, więc ma w tej sprawie pewne doświadczenie. Bronek jest tu z całą rodziną, to już zresztą ich świąteczna tradycja.
>>> Niespodziewany gość w wigilię zmienił moją perspektywę [FELIETON]
– Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że możemy się spotkać i że jest to długie spotkanie. To kilka godzin, które spędzamy razem. W ciągu roku często nie ma na to czasu. A tu – co dodatkowo ważne – możemy spotkać się wszyscy razem. Ucieszyć się sobą – mówi Sylwia Romańczyk. Docenia to też Krzysztof, który gościem świątecznego spotkania jest już któryś raz. – Cieszę się, że ktoś o nas myśli, że komuś się chce. Na takim obiedzie spotykam znajomych, mogę z nimi porozmawiać – mówi. – Przychodzimy tu już od wielu lat. Jedzenie jest smaczne, atmosfera miła, żal byłoby nie przyjść – mówi z kolei Marek. Wśród gości są zarówno seniorzy, jak samotni rodzice z dziećmi.
Drożyzna robi swoje
Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem spotkania (zanim gości przywitał proboszcz parafii, a kard. Kazimierz Nycz pobłogosławił opłatki) porozmawiałem z Mają, która odpowiada za segregację odpadów i talerzy użytych w czasie obiadu. – My to dopiero będziemy pracować, dlatego teraz zbieramy siły – mówi. Zauważa, że po wielotygodniowych przygotowaniach ważne jest też to, by znalazł się ktoś, kto to wszystko posprząta i rozwiezie. – Gdy kończy się jeden etap posiłku (np. kończy się jedzenie zupy), to brudne naczynia przygotowujemy do mycia. Wszystko trzeba dobrze posegregować, śmieci także. Chleb osobno, resztki mięsa – osobno – wyjaśnia. Przyznaje, że zdarzają się goście, którzy proszą o resztki jedzenia i zabierają je ze sobą. Wolontariuszka podkreśla, że znaczenie ma tez to, iż posiłek podawany jest na prawdziwej zastawie, a nie na plastikowych czy papierowych naczyniach – To są święta, to musi być prawdziwy obiad, ładnie podany – mówi.
– To, że w tym roku spotkaliśmy się w dwóch miejscach – a nie w jednym, jak w poprzednich latach – świadczy z jednej strony o hojności darczyńców, ale pokazuje też, w jakiej kondycji jest nasze społeczeństwo – mówi Maja, która powoli zabierała się za znoszenie brudnych naczyń. Inflacja bije po kieszeniach przede wszystkich ubogich, dla nich wzrost cen żywności oznacza poważne kłopoty, bo najczęściej wszystkie pieniądze wydają właśnie na jedzenie. W czasie wzrostu cen zdarza się więc, że nie mają za co kupić sobie bułki, masła czy taniego obiadu.
Świątecznemu spotkaniu towarzyszyła muzyka. Grupa kolędników cały czas śpiewała kolędy, a wśród muzyków był m.in. ksiądz akordeonista, skrzypek i pianistka. – Spora część mojej rodziny mieszka we Francji, na święta przyjechała do Warszawy, zostaliśmy tu zaproszeni, bo moje dzieci miały kontakt ze Wspólnotą. Jesteśmy tu i śpiewamy – mówi Halina. Ten francuski akcent w grupie muzycznej można było łatwo zauważyć. Panie miały na sobie czerwone bereciki. Można powiedzieć – paryski widok. – Tak spędzony świąteczny dzień daje wiele radości. Możliwość zrobienia czegoś dobrego dla drugiego człowieka to najpiękniejsza rzecz. Podzielenie się radością, narodzonym Jezusem z kimś, kto tego potrzebuje. Z kimś, kto potrzebuje naszego uśmiechu, naszej muzyki – mówi Halina.
Dzięki Wam
– Wracamy do stołu z wielką radością. Wszyscy tęskniliśmy za bliskością, za byciem razem, doceniliśmy wartość drugiego człowieka, jego obecności. Życzę wszystkim, abyśmy także na co dzień odkrywali radość bycia z innymi, abyśmy odkrywali wspólnotę, jaką tworzymy i siłę, jaką ona daje – mówiła do wszystkich zebranych Magdalena Wolnik ze Wspólnoty Sant’Egidio. A proboszcz parafii pw. Wniebowstąpienia Pańskiego – ks. Dariusz Gas – podkreślił: „Jesteście dla nas wielkim darem, jesteście wpisani w życie naszej parafii. Dzięki wam te święta są bogatsze, dzięki wam bardziej doświadczamy Nowonarodzonego Jezusa. To buduje naszą parafię”.
Magdalena Wolnik zauważyła, że w tym roku do świątecznego stołu zasiedli po raz pierwszy ci, którym w mijającym roku było szczególnie ciężko, którzy z różnych powodów znaleźli się w trudnym ekonomicznie położeniu. – Zasiedli też ci, którzy musieli uciekać przed wojną, którzy stali się naszymi domownikami, sąsiadami, przyjaciółmi. Lepili większość pierogów, które znalazły się na naszych stołach. Dziękuję wam za to i witam was pomiędzy nami – mówiła. Znaczną część gości stanowili seniorzy, m.in. mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej na warszawskim Solcu. – Bramy tego miejsca przez ostatnie lata – z powodu pandemii – były praktycznie zamknięte. Cieszymy się, że znów możecie być z nami. Jesteście ważną częścią naszej rodziny – podkreślała.
– W tym okresie roku ciemność wydaje się trwać zbyt długo. W tym roku nie chodzi jednak tylko o ciemność astronomiczną, ale i wojenną. Gromadzimy się tutaj, bo wierzymy, że Światło zwycięża. Wierzmy, że Światło, dobro, pokój zwyciężają – dodała.
Galeria (11 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |