fot. unsplash

Synod pokazał potrzebę odejścia od klerykalizmu. By zamiast „wy” było „my” [ROZMOWA]

Zakończył się krajowy (diecezjalny) etap XVI Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów na temat: „Ku Kościołowi synodalnemu: Komunia, uczestnictwo, misja”. Ludzie (świeccy i duchowni) zabrali głos na temat funkcjonowania wspólnoty Kościoła. A przynajmniej zrobili to ci, którzy skorzystali z tej okazji. Efektem etapu diecezjalnego są krajowe syntezy, które zostały przesłane do sekretariatu generalnego Synodu Biskupów w Rzymie.

Syntezy krajowe zostaną wykorzystane w pracach synodu na etapie kontynentalnym oraz na poziomie Kościoła powszechnego, które trwać będą przez kilkanaście najbliższych miesięcy. Czy w polskiej syntezie krajowej uczestnicy synodalnych spotkań odnajdują wątki, które pojawiały się w ich rozmowach i dyskusjach? Czy liczą na to, że efektem procesu synodalnego nie będzie wyłącznie dokument i zapisane postulaty zmian? Czy synodalność stanie się nową formą i jakością funkcjonowania Kościoła? O to Maciej Kluczka pyta Pitora Szulara, członka zespołu archidiecezji warszawskiej ds. Synodu o Synodalności. Zespół działał na poziomie diecezjalnym i zorganizował sześć spotkań.

>>> Jasna Góra: prezentacja syntezy krajowej Synodu o synodalności [DOKUMENT]

Zespół archidiecezji warszawskiej ds. synodu o synodalności: Piotr Szular, Beata Chojnacka, ks. Matteo Campagnaro

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Czy w syntezie krajowej synodu widział Pan wątki i wnioski, które pojawiały się w czasie spotkań organizowanych przez archidiecezjalny zespół ds. synodu?

Piotr Szular (członek zespołu archidiecezji warszawskiej ds. Synodu o Synodalności): – Tak, widzieliśmy te wątki. Choćby to, że większy pozytywny odzew na to wydarzenie był ze strony laikatu niż duchowieństwa. W wielu miejscach dało się odczuć też dużą nadzieję na to, że wraz z synodem przyjdzie zmiana w rozmowie wewnątrz Kościoła. Jednocześnie było też wiele obaw o to, jakie będą efekty tego procesu, szczególnie w kontekście niemieckiej drogi synodalnej. Wątkiem, który również często się powtarzał był ten dotyczący chęci współpracy, odejścia od klerykalizmu czy podziału. By zamiast „wy” mówić „my”. Każdy ma inny stan i funkcję, ale każdy jest powołany do tego, by wnosić do wspólnoty Kościoła swój cenny wkład. Pojawiało się też pytanie: i co dalej? Czy to nie będzie tylko krótkotrwałe i punktowe wydarzenia, czy też będzie kontynuowane?

W niektórych diecezjach takie spotkania mają być kontynuowane – już poza procesem synodalnym.

– U nas jest pomysł, by nie tworzyć nowych bytów, ale by wykorzystać te, które istnieją. Formą synodalności są przecież istniejące już rady parafialne i diecezjalne. Jest też pomysł, by do rady diecezjalnej, czy też do rad parafialnych, zapraszać osoby, które były aktywne w czasie synodu. I dzięki temu ożywić życie parafialne. Tacy ludzie mogą być wsparciem dla księży i proboszczów, dzięki temu to wsparcie można zbudować na podstawie różnych środowisk, ludzi tworzących parafię. Takie osoby mogą być uchem proboszcza czy biskupem.

Synteza krajowa została podzielona na rozdziały. Część z nich (np. „zabieranie głosu”, „władza i odpowiedzialność” oraz „dialog”) dotyczy tego, jak mogą wyglądać relacje dwóch grup, które funkcjonują w Kościele: świeckich i duchownych. Co w ramach podziału władzy w Kościele i w relacjach tych grup wymaga największej naprawy?

– Podstawowym wyzwaniem jest to, by był prowadzony dialog. Wiele grup, wiele osób dopiero w czasie tego synodu po raz pierwszy poczuło, że są wysłuchani. W wielu miejscach atmosfera tych spotkań synodalnych była taka, że nawet jeśli się różnimy, mamy róże spojrzenie na wiele spraw, to dajemy szansę wysłuchania siebie wzajemnie i zrozumienia tego, z czego wynika postawa, z którą się nie zgadzam. To jest przecież podstawa dialogu. I tego synod nas nauczył.

>>> Profesor Aleksander Bańka: polscy katolicy marzą o Kościele, który będzie wychodził na peryferia [ROZMOWA]

fot. Erika Giraud / unsplash

W syntezie podkreślono, że w wielu dyskusjach synodalnych pojawił się ból, cierpienie spowodowane różnymi skandalami, które dotknęły wspólnotę Kościoła. Czy w warszawskich dyskusjach te tematy były obecne?

– Tak, ten temat się pojawiał. U nas na przykład była też kwestia dotycząca kobiet, także konsekrowanych. Była mowa o tym, że ich głos bywa lekceważony. Był też wątek osób osamotnionych. Rozmawialiśmy też o problemie wykorzystywania seksualnego. Dla wielu osób Kościół jest miejscem, które kochają, w którym chcą wzrastać, ale to niestety także miejsce, w którym niektórzy doświadczyli niesprawiedliwości czy bólu. Dobrze, że o trudach i konfliktach też potrafiliśmy rozmawiać.

W dyskusjach synodalnych i syntezach diecezjalnych słyszałem nadzieję, by w przypadku tak trudnych tematów coraz lepiej stosowana była procedura reagowania. Bo bywa tak, że cierpienie jest tym większe im gorsza, słabsza jest reakcja instytucji na problem. Cierpienie z powodu braku reakcji, zamiatania problemu pod dywan może być większe niż z powodu samego trudnego wydarzenia.

– Zgadza się. Był też temat tworzenia duszpasterstwa dla osób homoseksualnych, jak nie zostawić tych ludzi samych, także osób rozwiedzionych – a tych w Polsce przybywa. By byli zaopiekowani, nawet jeśli nie mogą żyć w pełnym życiu sakramentalnym.

>>> Kard. Mario Grech: uczymy się synodalności w Kościele

Sekretarz generalny Synodu Biskupów kard. Mario Grech podczas spotkania w Warszawie, fot. PAP/Rafał Guz

Czy w innych diecezjach wnioski różniły się od tych warszawskich?

– Niektórzy podeszli do podsumowania synodu bardziej w sposób statystyczny, wymieniając liczby i dane. My takiego podejścia staraliśmy się uniknąć, a podejść do tematu bardziej problemowo. Ze strony niektórych środowisk były duże obawy, by synod nie był próbą zmiany doktryny. Było też wiele oczekiwań, by ta forma współpracy była kontynuowana, by nie zakończyła się na wysłaniu wniosku do Watykanu. Otwartość na dialog i chęć współpracy – na to liczy wielu wiernych.

A czy dokument końcowy, który zostanie przygotowany już po całym procesie synodalnym będzie istotny? Czy może ważniejsze jest to, by sama synodalność weszła nam w krew?

– Dokument końcowy będzie istotny, będą w nim sugestie duszpasterskie, ale papieżowi chyba najbardziej zależało na zmianie stylu życia Wspólnoty. A zmiana zachowań i nawyków to proces długotrwały i wymagający pracy, zaangażowania. Wielu ludzi zobaczyło, że synodalność może być stałą praktyką. I jeśli tak się stanie, to będzie to najlepszy efekt.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze