fot. freepik

Szarytki: jeśli nie ma ubogich, to trzeba pójść ich poszukać [REPORTAŻ]

Ubodzy, zaczepiający przechodniów z prośbą o coś do jedzenia, nie nakarmią się gorzkimi słowami, które najczęściej słyszą w odpowiedzi. Ale jeśli trafią do sióstr, dostaną szansę, żeby znów zobaczył ktoś w nich człowieka, którego zabrała ulica.  

Dwa miliony Polaków żyje za mniej niż 20 złotych dziennie. W kryzysie bezdomności przebywa ponad 30 tysięcy osób. 1/3 z nich mierzy się  uzależnieniem, głównie od alkoholu. Ilu zamarznie tej zimy w pustostanach? Są jeszcze samotne matki bez szans na pracę, młodzi bez perspektyw na przyszłość i opuszczeni, schorowani seniorzy, którym nikt nie kupi chleba czy leków. Życie każdej z osób dotkniętych tymi problemami jest walką o godną codzienność. W tym wszystkim chcą je wspierać szarytki. Nie bez przyczyny nazwano je Siostrami Miłosierdzia.   

>>> Poznaj mistyczkę, do której mówił Jezus. Kim była s. Leonia Nastał? 

Spotkanie opłatkowe z Prymasem. Fot. archiwum sióstr szarytek z Gniezna

Siostry Miłosierdzia 

Są fakty, które powinny budzić w nas poczucie wstydu i bez wątpienia należą do nich prowadzone od lat statystyki dotyczące skali ubóstwa. Wolimy o nich nie słuchać, bo to przecież nic przyjemnego. Ale krajobrazu naszego społeczeństwa nie da się upiększyć komputerowym filtrem. Dobrze rozumieją to siostry ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Ich pierwszym i najważniejszym charyzmatem jest służba ubogim, doświadczonym przez różnego rodzaju trudności. Szarytki to jedno z najliczniejszych zgromadzeń żeńskich w Kościele. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nazwa wcale nie nawiązuje do koloru habitu, bo ten jest najczęściej granatowy. Pochodzi od francuskiego słowa charité oznaczającego „miłosierdzie”. W Polsce tworzą trzy prowincje, w których prowadzą nie tylko przedszkola i żłobki, ale przede wszystkim placówki służące najbardziej potrzebującym.  

>>> Karolina Binek: wykluczenie komunikacyjne. Jak umierają marzenia i możliwości? [FELIETON]

Jedna z nich mieści się w Gnieźnie, nieopodal dworca. Klasztor szarytek kojarzą tu chyba wszyscy. Prężnie działa przedszkole, jak mówi wielu – jedno z najlepszych w mieście. Jest też stowarzyszenie młodzieży, dzięki któremu młodzi poznają życie sióstr i duchowość ich założyciela – św. Wincentego a Paulo. W tutejszym oknie życia kilka lat temu ocalono noworodka. Tym razem dzwonię do klasztornej furty, żeby zejść do jej stołówki. Tutaj ze swoją opowieścią czeka na mnie siostra Anna Głyżewska. 

Przy wspólnym stole. Fot. archiwum sióstr szarytek z Gniezna

Zarażanie dobrem 

– Zaczęło się na początku lat 90. Niełatwy czas w Polsce. Z jednej strony – wielka radość, bo przecież upadał reżim. Z drugiej – niepewna przyszłość, kryzys, a czasem i utrata dorobku życia. Siostry z Gniezna widziały, że ludzie cierpią i znały ich potrzeby. To wtedy narodził się pomysł, żeby stworzyć tu miejsce, w którym najbiedniejsi będą mogli zjeść coś ciepłego, umyć się, porozmawiać i przede wszystkim – znów poczuć się godnie – mówi szarytka. 

Całe dzieło z pewnością nie ruszyłoby jednak tak szybko, gdyby nie hart ducha siostry Felicji Sierackiej. To szarytka, która już za życia stała się miejscową legendą. Sam mam w pamięci obraz z dzieciństwa, jak z charakterystyczną, czarną torbą na ramieniu chodziła po mieście, pytając w sklepach o coś, czym mogłaby nakarmić swoich biednych. Zmarła w 2008 r., a świadkowie jej śmierci mówią, że odchodziła jak święta.   

>>> Sztuka pojednania. Scenariusz i wykonanie: Daniel Rycharski

Siostra Anna przyznaje, że siostra Felicja zarażała dobrem. Nikt nie potrafił jej odmówić, więc „wszystko potrafiła załatwić”. Dziś, po ponad 30 latach działalności stołówki każdego dnia wydaje się tu kilkadziesiąt posiłków. Ale jedzenie to  nie wszystko. Biedni przychodzą, bo chcą skorzystać z prysznica, czasem z nowych ubrań, a może po prostu chcą być wysłuchani.  

– Zdarza się, że trzeba pójść z taką osobą do urzędu, pomóc jej coś załatwić. Bywa, że oni nie radzą sobie z formalnościami, czasem nawet podpisanie się jest kłopotem. Ale po to też jesteśmy. Dbamy o to, żeby warunki ich życia się poprawiały w każdym możliwym aspekcie – tłumaczy moja rozmówczyni.  

>>> Wioletta Iwanicka-Richter: Ubodzy uratują Kościół [ROZMOWA] 

Szarytki. Fot. archiwum sióstr szarytek z Gniezna

Opatrzność czuwa 

Siostra Anna od lat odpowiada za formację młodzieży. Stara się zaszczepiać w nich autentyczną miłość do ubogich. Dzisiaj w stowarzyszeniu WMM (Wincentyńska Młodzież Maryjna), które za szczególną patronkę obrało sobie Matkę Bożą, jest kilkanaście osób. Wspólnie odwiedzają biednych, a na ile mogą prowadzą też akcje pomocowe, takie jak okołoświąteczne zbiórki żywności. Ich działania nieco zatrzymała pandemia, co nie znaczy że zrezygnowali z tego, co robią.  

– Pandemia przyniosła nam wielkie wyzwania. Ze względów sanitarnych musieliśmy ograniczyć możliwość korzystania ze stołówki dla ubogich. Ale nie chcieliśmy zostawiać ich na lodzie, więc wprowadziliśmy kuchnię na wynos. Stali po jedzenie w długich kolejkach. Nie zawsze udawało się zachowywać dystans, pilnować maseczek i przestrzegania innych wytycznych. Żeby „wykorzystać” to stanie w kolejce, odmawiałyśmy z nimi koronkę do Bożego Miłosierdzia. Przychodzili, kiedy licznik zakażeń szalał. Ale wyobraź sobie, że nikt się nie zaraził. Wierzę, że to Boże działanie – mówi siostra.  

Boża Opatrzność wielokrotnie dawała i wciąż daje o Sobie znać. Szarytka wspomina, że kiedy brakowało jedzenia, nagle ktoś bez zapowiedzi przywoził karton z żywnością, a kiedy siostry potrzebowały pomocy finansowej, ktoś niespodziewanie przychodził ze wsparciem, nawet nie wiedząc o tych potrzebach.  

Przy wspólnym stole. Fot. archiwum sióstr szarytek z Gniezna

Szukać ubogich 

Pytam, czy siostra Anna widzi w ubogich twarz Jezusa. Odpowiedź początkowo mnie zaskakuje. 

– Nie zawsze. Kiedy po jedzenie przychodzą młodzi ludzie, tacy, którzy mogliby pracować, ale im się zwyczajnie nie chce, i proszę np. o pozamiatanie, a oni nie mają ochoty się ruszyć – trzeba dużo cierpliwości. Ciężko tak od razu, zawsze widzieć w nich Jezusa To jest dla mnie sprawdzian wiary i zaufania – mówi.  

>>> Franciszek w orędziu na Światowy Dzień Ubogich: są częścią naszego życia i narzędziem zbawienia

Szarytki są powołane do tego, by pracować wśród ubogich, najbardziej potrzebujących. A jeśli ich nie ma? 

– Biedni mogliby nie przychodzić, a my, teoretycznie, nie miałybyśmy związanej z tym pracy. Ale przecież to nasza życiowa misja. „Biedni nie przyszli? No to idź ich poszukaj!” – mawiała siostra Felicja, o której wspominaliśmy. I właśnie to jest sensem naszego życia zakonnego. W nich chcemy służyć Chrystusowi każdego dnia – kończy swoją opowieść siostra Anna.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze