Uratowała ją miłość [RECENZJA]
Gdy czytam historię Marii Hiszpańskiej-Neumann, to kojarzy mi się ona z historią Zdzisława Beksińskiego, choć żyli oni w zupełnie innych światach. Coś ich jednak łączyło. Było to wyrażanie swojej niełatwej rzeczywistości za pomocą sztuki. To był ich klucz do świata.
Nie tylko Wanda Półtawska miała problem ze wspomnieniami. Gdy kazano jej spisywać swoje straszne sny z obozu koncentracyjnego, zaczęła się godzić z historią, którą wolała zapomnieć. Maria Hiszpańska przeżyła to samo piekło w obozie koncentracyjnym dla kobiet w Ravensbrück. Jej grafiki były także tym kluczem do świata, jaki miała w sobie. Książka Marii Czarneckiej i Ewy Kiedio „Zostały mi tylko słowa miłości”, jest swoistym zamkiem, do którego klucz ten pasuje i otwiera drzwi do świata Marii Hiszpańskiej.
>>> Dr Półtawska do młodych: tylko wy jesteście odpowiedzialni za swoje życie
Kobiety wrony
12 maja 1935 r. Maria Hiszpańska miała przystąpić do egzaminu maturalnego (…). Zadzwonił telefon. Głos w słuchawce poinformował sucho, że zmarł marszałek Piłsudski i egzaminy są odwołane. Dla Marii to był szok. Co to znaczy „odwołane”? Co teraz będzie? Następne podejście do matury za rok? Wszystkie przygotowania na marne? Parę minut później Hiszpańska odebrała kolejny telefon: „Matura jednak się odbędzie, przychodź jak najszybciej!”.
Życie Marii Hiszpańskiej było nie tyle skomplikowane, co naznaczone wydarzeniami, które zmieniły bieg historii nie tylko jej, ale także całego świata. Nerwowa matura, w dniu śmierci marszałka Piłsudskiego, na którego pogrzebie kilka dni później pojawi się Hitler…
>>> Spotkać Boga w Auschwitz [ROZMOWA]
Maria Hiszpańska trafiła w ręce Gestapo właściwie przez przypadek. Nie o nią chodziło. Miała przy sobie jednak podziemną gazetkę, zapomniała nawet, że ma ją przy sobie. Gdyby jej nie miała, to może nie zostałaby zatrzymana. Maria trafia jednak do więzienia w Radomiu, potem do Pińczowa, by w końcu znaleźć się w… Ravensbrück. O tym, co tam przeżyła właściwie potem nie opowiadała. Pokazywała to w swoich linorytach.
„Kobiety wrony, kobiety kruki, tak je nazywałyśmy potem” – pisała Wanda Półtawska w swoich wspomnieniach.
„Przez moment panuje cisza. Niespodziewana, pełna panicznego, paraliżującego strachu. A potem na peronie podnosi się krzyk. »Schnell, raus! Verfluchte, Donnerwetter!« –wrzeszczą Niemki i popychają wysiadające. Kopniaki, pięści, policzki spadają na zaskoczone kobiety. Aufzejerki, czyli strażniczki, w większości młode i zgrabne, patrzą na przybyłe z pogardą”. Więźniarkom nic nie mówiła jeszcze wtedy malownicza okolica, rzeczywiście wykorzystywana przez Niemców do rekreacji. Za drutami kolczastymi kryły się jednak baraki, w których toczyć się będą dalsze wydarzenia, których większość kobiet, przebywających wtedy na peronie, chciałaby już niedługo zapomnieć.
>>> Przeżyła piekło Auschwitz. Dziś opowiada o swoim obozowym różańcu… [NAGRANIE]
Delikatność jest niedołęstwem, uczciwość głupotą, a brutalność wyrazem tężyzny. Oficjalnie zabronione jest wszystko, co może wyrażać serdeczność lub służyć do wywołania podnioślejszych uczuć. Jak najsurowiej zakazany jest uścisk dłoni lub pocałunek. Nie wolno trzymać się za ręce, nie wolno żegnać znakiem krzyża. Ale wolno, a nawet trzeba krzyczeć, popychać, przeklinać, denuncjować”.
Historia Marii Hiszpańskiej nie kończy się jednak na Ravensbrück. W przeżyciu tego czasu pomagały jej doświadczenia harcerskie sprzed wojny (bycie w szkole samej Olgi Małkowskiej!). Nowa, powojenna rzeczywistość nie była jednak łatwa do przyjęcia…
Głód piękna
Największym wytchnieniem było dla niej tworzenie rysunków. Podczas pobytu w Ravensbrück, było to niezwykle trudne, jak mówiła sama Hiszpańska:
Miałam uczucie, że moim zadaniem społecznym, ważniejszym niż udział w jakichkolwiek innych robotach, jest zanotowanie tego, co najbardziej przejmujące, najbardziej straszne, najbardziej istotne, dla tej potwornej rzeczywistości obozowej. I pod tym względem miałam wielką pomoc okazywaną mi przez koleżanki wszystkich narodowości właściwie. Specjalnie zainteresowały się mną, zobaczywszy kiedyś przypadkiem zrobiony na jakimś skrawku papieru szkic, koleżanki Niemki i Czeszki. Niektóre z nich pracowały w biurach niemieckich. Miały dostęp do papieru i ołówków, kradły po prostu dla mnie.
>>> Historia wymyślonej choroby, która uratowała wielu rzymskich Żydów
Więźniarki zaczęły organizować podziemną naukę, czytanie wierszy i rozmowy o sztuce. Miały głód piękna, który Hiszpańska pomagała im zaspokoić poprzez swoje rysunki. Pisała też wiersze, które w tamtym okresie były bez wątpienia świadectwem jej wiary. „I z warg twych zrywa się nagła pieśń pochwalna, pieśń o dobroci i mądrości, i miłosierdziu bez granic Tego, który straszliwym Sędzią być się jeno wydaje (…). I śpiewasz po nocy Magnificat, płomienny Magnificat wyzwolonych z szatańskiej niewoli milionów. Szaleńcze – ręce masz spętane, ręce twoje budują i żywią straszną, nienawistną śmierć – a ty u ramion już czujesz boleśnie wyrastające skrzydła” – pisała Maria.
Obietnica Pana Boga
Po wojnie Maria nadal rysowała i tworzyła. Jej prace cieszyły się ogromną popularnością. Kolejne nagrody, uznania. Mimo tego wszystkiego, relacja Marii Hiszpańskiej z Panem Bogiem przestała być taka jak dotychczas. Jeszcze w Ravensbrück powiedziała Matce Boskiej, że jeśli stamtąd wyjdzie, to pójdzie na Jasną Górę. Gdy po wojnie, pewnego dnia rozmawiała z kapłanem o tym, mimo braku wiary, ten powiedział jej wtedy „pani Mario, sprawa otwarta”. Franciszkanin, o. Robert Madejski pomógł Marii wrócić do Kościoła. Kobieta idzie na milczącą pielgrzymkę, wraz z córkami. Kościół posoborowy staje się dla Marii szansą, a nie przeszkodą, jak wielu wtedy twierdziło. Otwarcie się na nowe formy sztuki, otwartość na trudne pytanie o kryzys, dostrzeżenie roli świeckich…
Pamiętam, jak proboszcz Piotrowski [Stefan Piotrowski, proboszcz parafii św. Michała w Warszawie, gdzie znajduje się mozaika Hiszpańskiej Neumann Św. Józef, cykl malowideł ściennych do drogi krzyżowej i obraz Ostatnia Wieczerza – M. Cz.] zaangażował ją do prac w kościele. Wyjaśnił, jakie ma oczekiwania. Ona na to: „No dobrze…Jeżeli potrafię”.
>>> Przebaczenie to wielka siła
Jej prace wiszą dzisiaj w wielu kościołach. „Wojna nigdy się nie kończy” – można cytować za Anną Janko. Rzeczywiście, w życiu Marii Hiszpańskiej wojna nigdy się nie skończyła. Jednak jej historia szczególnie zawiłej relacji z Panem Bogiem jest dowodem na to, jak jej życie było prowadzone przez Pana. Dawał wolność w jej wrażliwości, a jednocześnie nigdy jej nie opuścił. Niezwykle głębokie, a nawet fundamentalne doświadczenie relacji z Nim w obozie w Ravensbrück było jej tlącą się nadzieją zmartwychwstania do końca jej dni. To dla mnie, jako katoliczki, niezwykle ważne świadectwo. Dziękuję za nie.
***
Wszystkie cytaty wykorzystane w artykule pochodzą z recenzowanej książki:
„Zostały mi słowa miłości. Maria Hiszpańska-Neumann: życie i twórczość”, Ewa Kiedio, Maria Czarnecka, Biblioteka Więzi, 2020
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |