Warsztat Terapii Zajęciowej to nie tylko praca. To przede wszystkim rodzina [REPORTAŻ]
W Słupi pod Kępnem już od wielu lat działa Warsztat Terapii Zajęciowej, w ramach którego osoby z niepełnosprawnościami mogą ćwiczyć przez pięć dni w tygodniu umiejętności zawodowe. Miejsce to jest pełne radości i – jak podkreśla jego kierowniczka – rodzinnej atmosfery.
Poniedziałek, godzina 6.40. Choć niektórzy jeszcze śpią, to trzech kierowców Warsztatu Terapii Zajęciowej w Słupi pod Kępnem wyjeżdża właśnie po podopiecznych, by dowieźć ich na zajęcia. Każdy z busów wykonuje dwie trasy rano i dwie popołudniu, pokonując dziennie około 200 kilometrów. Uczestnicy Warsztatu mieszkają w całym powiecie kępińskim, często w małych wioskach, do których nie dociera transport publiczny.
– Jest to jeden z naszych przyziemnych problemów, który wiążę się również ze skokami cen paliwa oraz z tym, żeby to wszystko zorganizować i odpowiednio rozplanować – przyznaje Karolina Całkowska-Krawczyk, kierowniczka Warsztatu Terapii Zajęciowej. Dodaje również, że taka sytuacja w pewien sposób ogranicza życie warsztatowe.
Pierwsi uczestnicy zajęć przyjeżdżają do Słupi już o 7.30 i kończą je około 13. Osoby z drugiej trasy pojawiają się na miejscu trochę później i zostają godzinę dłużej.
– Na szczęście jakoś sobie z tym radzimy. Jednak, kiedy pojawia się u nas nowy uczestnik, mamy kombinację z mapami – jak ułożyć trasę, żeby nie dokładać dodatkowych kilometrów – wyjaśnia kobieta.
Dzień w Warsztacie
Dziś w Warsztacie Terapii Zajęciowej uczestniczy 45 osób. Oprócz nich pracuje w tym miejscu dziewięciu instruktorów oraz psycholog, który prowadzi terapię grupową i indywidualną.
– Pani Marta, nasza psycholog, to osoba, która interweniuje w sytuacjach kryzysowych, kiedy pojawiają się konflikty lub trudne sytuacje w Warsztacie. Mamy również rehabilitanta, który pracuje u nas od poniedziałku do czwartku i motywuje naszych uczestników do ruchu, bo to bardzo ważne, by ćwiczyli, zwłaszcza przy ich dolegliwościach i niepełnosprawnościach. Trzy razy w tygodniu pojawia się u nas też pielęgniarka zapewniająca opiekę medyczną naszym podopiecznym. Czasem jest dla nich po prostu wsparciem i powiernikiem ich codziennych trosk. Poza tym są oczywiście wspomniani już kierowcy, administracja biurowa i ja. Nasz Warsztat to w sumie 16 pracowników i 45 uczestników – opowiada Karolina.
Wszystko to dzieje się po to, by osoby z niepełnosprawnościami, które nie do końca mogą sobie poradzić same w świecie zewnętrznym i na zwykłym rynku pracy, mogły ćwiczyć pięć dni w tygodniu umiejętności zawodowe oraz czynności dnia codziennego, takie jak m.in. przygotowywanie posiłków, uszycie czegoś, zacerowanie dziury, włączenie pralki, podpisanie się czy poprawne odczytanie kalendarza i zegara.
Swoje umiejętności podopieczni mogą trenować w dziewięciu różnych pracowniach: pracowni rewalidacyjnej, usprawnienia społecznego i zawodowego, rękodzieła artystycznego, krawiecko-pralniczej, techniczno-ceramicznej, artystycznej, ogrodniczej, rysunku, malarstwa i rzeźby oraz sublimacyjno-informatycznej. W każdej z nich może znajdować się maksymalnie pięć osób z niepełnosprawnościami. Kierują nimi instruktorzy terapii zajęciowej, którzy uczą szycia, malarstwa, śpiewu, czasem też matematyki czy rękodzieła artystycznego.
>>> Benia Franek: Pan Bóg dokładnie wiedział, jakie dzieci mi dać [ROZMOWA]
– W pracowni rękodzieła artystycznego wykonujemy na przykład stroiki lub kartki okolicznościowe, które później sprzedajemy. Obchodzimy też cykliczne święta, a muszę przyznać, że naprawdę lubimy świętować. Na urodziny naszych podopiecznych zawsze szykujemy tort i wszyscy razem spędzamy ten dzień. Wyjeżdżamy też na wycieczki lub do kina. Organizujemy festyny oraz inne wydarzenia, podczas których nasze osoby z niepełnosprawnościami mogą uczyć się pełnego uczestniczenia w społeczeństwie i w świecie zewnętrznym – tłumaczy moja rozmówczyni.
Na miejscu
Teoretycznie, według rozporządzenia o warsztatach terapii zajęciowej, ich uczestnicy powinni po pewnym czasie odnaleźć się na rynku pracy. W praktyce niestety nie zdarza się to często. W Słupi pod Kępnem średnio jedna osoba w ciągu roku opuszcza Warsztat. Najczęściej jednak osoby uczestniczące w WTZ biorą w nich udział od wielu lat.
Aby zostać uczestnikiem Warsztatu potrzebne jest orzeczenie wydane przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, na którym znajduje się wskazanie do terapii zajęciowej. Oprócz tego konieczne jest podanie.
– Co istotne, do nas mogą dołączyć osoby dorosłe, czyli zazwyczaj takie, które ukończyły już kształcenie specjalne. Niestety mamy ograniczoną liczbę miejsc, a chętnych bardzo dużo. Dlatego też proponujemy osobom z listy kandydatów uczęszczanie do nas w formie kandydatury. Wówczas nie jest do objęte dofinansowaniem, ale dana osoba może dzięki temu wdrażać się w funkcjonowanie naszego Warsztatu w takim wymiarze godzin, w jakim chce i potrzebuje, a później, gdy zwolni się miejsce, może zostać naszym pełnoprawnym uczestnikiem – tłumaczy Karolina Całkowska-Krawczyk.
>>> Każdy z nas ma w sobie moc uratowania człowieka [ROZMOWA]
Relacje w rodzinie
Uczestnicy WTZ w Słupi pod Kępnem mają od dwudziestu kilku do ponad sześćdziesięciu lat. W większości są to osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Trzech podopiecznych porusza się na wózku inwalidzkim, dwie osoby są niewidome.
Gdy pytam o charakter uczestników, moja rozmówczyni się uśmiecha:
– Tak naprawdę każdy jest inny. Ale myślę, że tym, co łączy osoby z niepełnosprawnością, jest duża wrażliwość, emocjonalność i to, że jeżeli da im się trochę takich prostych rzeczy– jak zorganizowanie i świętowanie urodzin czy wyjście do kina – to pojawia się w nich niesamowita radość. To od nich uczę się radości z życia i cieszenia się z drobnych rzeczy. Naszym uczestnikom naprawdę wystarczy dać trochę serca i uwagi, a oni oddają dwa razy tyle. Oprócz tego mają różne talenty. Na przykład w pracowni krawiecko-pralniczej dziewczyny szyją sobie sukienki, a inni robią przepiękne ozdoby.
Największą satysfakcję Karolinie i instruktorom sprawiają postępy, które widzą u uczestników. – Każdy krok w kierunku usamodzielnienia jest dla nas ważny. Bo jesteśmy miejscem, w którym uczymy samodzielności nie tylko osoby z niepełnosprawnością, ale też ich rodziny i otoczenie – opowiada kierowniczka WTZ. Pracownicy WTZ pokazują, że pomimo pewnych ograniczeń osoby z niepełnosprawnościami potrafią wiele zrobić, a często zaskakują talentami i osiągnięciami, jeśli tylko otrzymają szansę.
Moja rozmówczyni podkreśla też wielokrotnie, że Warsztat w Słupi pod Kępnem tętni własnym życiem i że ich uczestnicy są niczym rodzina: „Uczestnicy zawierają bardzo dużo rożnych relacji zarówno ze sobą, jak i z pracownikami, co tworzy u nas wewnątrz naprawdę rodzinny klimat. Jest to naturalne i cenne, mimo iż staramy się modelować postrzeganie przez nich Warsztatu jako miejsca pracy. Warsztat jest dla uczestników nie tylko miejscem rozwoju i terapii, ale i ogromnego wsparcia i życzliwości.
>>> Jak wspierać młodych w rozwijaniu skrzydeł? [PODKAST]
Anioł stróż
Budynek, w którym odbywają się Warsztaty Terapii Zajęciowej, należy do Caritas Diecezji Kaliskiej. Dyrektorem tej organizacji jest ks. Piotr Kowalek. Jego zastępca – ks. Łukasz Skoracki – jest kierownikiem ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności, z którym Warsztaty dzielą budynek.
Duchowny w każdy piątek odprawia w kaplicy pw. Aniołów Stróżów mszę świętą dla uczestników Warsztatów oraz organizuje dla nich opiekę duchową, rekolekcje czy też spotkania z biskupem. –Staramy się zawsze tego typu gości przyjąć jak najlepiej. I bardzo cieszymy się z każdych odwiedzin u nas oraz z faktu, że mamy możliwość duchowego wsparcia. Widzimy, że jest to ważne dla naszych uczestników i że chętnie korzystają zarówno z tego, jak i na przykład z możliwości spowiedzi – opowiada.
Radość
Karolina Całkowska-Krawczyk pracuje w tym miejscu już od dwóch lat. – Okazało się, że ta praca sprawia mi dużą radość i że mogę się tutaj realizować. Staram się dawać od siebie jak najwięcej i mam nadzieje, że efekty są widoczne – opowiada.
Praca mojej rozmówczyni polega też na zdobywaniu różnego typu dofinansowań. Dzięki temu budynek WTZ jest w trakcie remontu. Po części został już ocieplony. W planach są jeszcze m.in. remonty łazienek i naprawy instalacji elektrycznej, która często bywa przeciążona.
Moja rozmówczyni przyznaje też, że dwa lata pracy z osobami z niepełnosprawnościami nauczyły ją bardzo dużo. – Dzięki nim staram się dostrzegać drobne radości życia codziennego. To jest najważniejsza lekcja, którą od nich otrzymałam. Uczę się tutaj doceniać to, co już mam, i czerpać jak najwięcej z każdej drobnostki.
Choć miałam okazję spędzić w Warsztatach Terapii Zajęciowej tylko trochę czasu, to muszę przyznać, że wszystko, o czym opowiada Karolina, osobom odwiedzającym to miejsce może udzielić się naprawdę szybko. Andrzej, który najbardziej lubi zapisywać swoje imię i nazwisko w zeszycie, po kilku minutach rozmowy zaprosił mnie na wycieczkę do Szklarskiej Poręby, a jedna z uczestniczek powiedziała, że wyglądam na całkiem miłą. To były dla mnie niesamowite słowa. Każdemu polecam spotkanie z uczestnikami Warsztatu Terapii Zajęciowej. Poczujcie choć przez moment tamtejszy klimat! Jakoś łatwiej wtedy uśmiechnąć się do swoich problemów i dojść do wniosku, że jednak nie są tak poważne.
Galeria (31 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |