WielkopostneMyśli#1: jesteśmy na pustyni. Od roku
Dzisiejsza Ewangelia lapidarnie zwraca uwagę na fakt przebywania przez Jezusa na pustyni. W odróżnieniu od Mateusza i Łukasza – św. Marek nie opisał dokładnie pokus, którymi Zły chciał zwieść Jezusa. Pada jednak liczba 40. Wielki Post ma być czterdziestodniowym wyjściem na pustynię. Dlaczego zatem czuję się, jakbym był na niej prawie od roku?
Rok temu Wielki Post zaczął się jeszcze normalnie. Ale wkrótce po jego rozpoczęciu zmieniła się cała rzeczywistość – zaczęliśmy żyć w pandemii. Z tygodnia na tydzień coraz bardziej uczyliśmy się funkcjonować w tym czasie. A równolegle toczył się Wielki Post – szalenie trudny, bo większość z nas nawet nie mogła uczestniczyć w liturgii. Zresztą, czas paschalny, który powinien być radosny, też był naznaczony tym ogromnym brakiem. Mija rok, a my wciąż tkwimy w pandemii. Zaczynając drugi pandemiczny Wielki Post uświadamiam sobie jedno – że mam wrażenie, jakby wciąż trwał ten zeszłoroczny. Jakby za mną i za całym światem było trudne doświadczenie ustawicznego Wielkiego Postu. Jestem tą sytuacją zmęczony.
>>> W DNA tego miasta wpisana jest droga krzyżowa
Jakby trwa zeszłoroczny Wielki Post
Chcę z Wami dzielić się wielkopostnymi, niedzielnymi refleksjami. Refleksjami katolika, który codziennie zmaga się z wieloma demonami i dla którego wiara jest sprawą ważną, ale też trudną. Wierzę, że to doświadczenie łączy mnie z wieloma z Was. Zacznijmy od wspólnego znalezienia się na tej pustyni, na której był też Jezus. Nasz Pan kuszony był tam przez Złego (specjalnie piszę tę wielką literę – bo często pisząc o Złym z małej litery nie doceniamy jego sprytu i trochę go banalizujemy – a ja chcę potraktować go poważnie – bo to niełatwy przeciwnik). Często przed Wielkim Postem mamy wielkie plany nawrócenia się – dzięki wyrzeczeniom, dodatkowym modlitwom, nabożeństwom itp. Czekamy na ten czas pełni energii, bo jesteśmy przekonani, że to będzie niesamowity czas zmian. Zmian na lepsze. Nie wiem jak Wy, ale ja w tym roku wchodzę w Wielki Post bardzo zmęczony. Bez sił – i przez to też bez tych wielkich planów. Bo wiem, że jestem w takiej kondycji, że nie sprostałbym wielkim działaniom – i tylko niepotrzebnie bym się frustrował, że znowu nie wyszło. Nie byłem gotowy do zrobienia tych wielkich planów – bo czuję, jakby Wielki Post nic nie zmieniał – bo wciąż tkwimy na tej pandemicznej pustyni. Rok temu wyszliśmy na nią z Jezusem – też w Wielkim Poście – i mam wrażenie, że w tym roku nie wychodzimy na nią ponownie. My z niej nigdy nie wyszliśmy. Ja czuję, jakbym był na pustyni od 12 miesięcy.
>>> Pustynia Judzka. To na niej diabeł kusił Jezusa
Najtrudniejszy Wielki Post?
To zmęczenie to skutek pandemii. To dlatego, czuję, że mam dosyć, że się wewnątrz gotuję – tak bardzo pragnę normalności. I nie boję się tego powiedzieć, tak przecież teraz czuję. I nie chcę udawać, że to będzie Wielki Post pełen „achów” i „ochów” duchowych. Wiem, że taki nie będzie. Będzie codzienną orką na ugorze – walką z własną grzesznością, z różnymi myślami, z życiem. Pandemia to trudny czas także dla naszej psychiki. Trzeba być bardzo twardym, żeby się nią nie przejmować. Ja taki na pewno nie jestem. Dlatego wiem, że ten cały rok bardzo odbił się na mnie – i to ma wpływ na moją kondycję duchową. Myślę, że zaczął się dla mnie najtrudniejszy Wielki Post w życiu. I ta trudność wynika przede wszystkim z czynników zewnętrznych. Doświadczenie nakazów, zakazów, obostrzeń po ludzku zwyczajnie mnie zmęczyło. Tęsknie za normalnym życiem. I zdaję się, że nie tylko ja – co najlepiej widać w komunikacji publicznej, w której już nikt nie przejmuje się obowiązującymi limitami. Ludzie starają się z niej korzystać jak dawniej. Może chcą (chcemy) choć przez chwilę zapomnieć o trwającej pandemii?
Miejsce i czas
Jest pandemia, żyjemy w czasie ograniczeń – to czy w ogóle potrzebny jest nam jeszcze do tego wszystkiego Wielki Post? Może można było po prostu zrobić ad hoc jakąś nowelizację kalendarza liturgicznego i wykreślić Wielki Post z 2021 r.? Skoro poprzednie miesiące i tak były bardzo wielkopostne? A już na pewno nie były karnawałowe… Ironizuję, nigdy nie myślałem o tym, że Wielkiego Postu mogłoby nie być. On jest nam potrzebny, bo przypomina o ważnych prawdach naszej wiary. Wielki Post jest niezależny od czynników zewnętrznych. On dopada nas w konkretnym miejscu i czasie naszego życia. Myślę, że tegoroczny Wielki Post wielu z nas dopadł w trudnym momencie życia. Wielu z nas w ciągu tego roku pożegnało bliskie osoby, martwiliśmy się o zakażonych, może sami przeszliśmy Covid-19. Ktoś inny stracił pracę, musiał zmienić swoje plany życiowe, może nie poradził sobie z emocjami i dopadła go depresja? Różne momenty życia – ale jeden Wielki Post. Czas, który pojawia się bez względu na to, w jakim momencie życia jesteśmy. I dla każdego ten czas jest szansą. Jak ją najlepiej wykorzystać?
>>> Rekolekcje wielkopostne… w codzienności?
Bliskość
Ten rok miał wiele trudnych momentów, nie tylko tych pandemicznych. Mocno dotyka mnie ostatnio grzeszność – tak moja własna (biję się w piersi, bo wiem, jak często w życiu nie jestem „bez winy”), jak i ludzi tworzących wspólnotę Kościoła. Ostatnio jakoś szczególnie mocno ta grzeszność wybija się na powierzchnię. Tak bardzo nie radzimy sobie z pokusami Złego – ale jednocześnie tak bardzo chcielibyśmy być blisko Chrystusa. Widzę, jak bardzo osłabiony jestem przez pandemię i to wszystko, co się wokół dzieje. I przez to widzę, jak dużo łatwiej „pracuje” się teraz ze mną Złemu. On znajduje te wszystkie zakamarki, szpary w moim sercu, do których się zakrada. Kusi na wiele różnych sposobów. Zaskakujące, ile jabłek z rajskiego ogrodu postanowiłem sobie w tym roku zerwać i zjeść. W pandemii jestem słabszy, wiem to. A jednak chcę, by to był dobry Wielki Post.
Okruchy
Co zatem chcę robić? Chcę po prostu z dnia na dzień żyć. Wiem, że wielkich wyrzeczeń i zadań nie zrealizuję – bo nie mam na to w tym roku sił. Ale to codzienne zmaganie się z życiem – z własną grzesznością – jest dla mnie naprawdę trudnym, wielkopostnym wyzwaniem. Takie drobiazgi, które budują naszą codzienność – to naprawdę wystarczy. Jeśli nie mamy sił na pełen heroizmu Wielki Post – to nie decydujmy się na heroiczne zadania. Bo im nie sprostamy. I Wielkanoc będziemy przeżywali pod znakiem frustracji. „Ja nie dałem rady?”. Jezusa naprawdę bardziej ucieszą drobne rzeczy, nasze małe zwycięstwa z naszymi grzechami – niż wielkie litanie, nabożeństwa i całodzienne posty o chlebie i wodzie. Jak masz siłę – jak najbardziej. Ale jeśli jej nie masz, jak ja, zrób cokolwiek. Po prostu żyj. Każdy z nas nieraz jeszcze zgrzeszy, także w Wielkim Poście, a pewnie także i dzisiaj. Wielki Post nawet pełen pobożnościowych praktyk i tak nie zrobi z nas ludzi zupełnie wolnych od grzechu. Dlatego starajmy się zwyciężać w tych drobnostkach i nie popadajmy w ogromne poczucie winy, gdy coś nam nie wyjdzie i gdy zawiedziemy – Boga, siebie i drugiego człowieka.
>>> Reaguj, gdy widzisz bezdomnego – to śmiertelnie poważna prośba!
Zbawia
Zatem, wychodzimy na pustynię, choć na niej wciąż jesteśmy – to paradoks tegorocznego Wielkiego Postu. Dokąd zajdziemy? Na razie nie wiem, po prostu przemierzam tę pustynię. Czuję jednak, że będę ocalony – przez Chrystusa. Bo przecież to łaska, którą daje nam woda chrztu – o której przypomniał nam dziś fragment listu św. Piotra. Choć to czasem trudno zrozumieć, a tym bardziej tego doświadczyć – to nie zapominajmy, że na tej pustyni nigdy nie jesteśmy sami. Zawsze jest z nami Jezus, a Zły tylko czasami nieudolnie próbuje pokrzyżować Mu plany względem nas. Gdy już napisałem prawie cały tekst, to byłem jeszcze na przedpołudniowej Eucharystii. I w kazaniu usłyszałem słowa, które bardzo korespondują z tym, co tu napisałem. Kaznodzieja mówił, że Jezus przyszedł zbawić tych, którzy są słabi i którym brakuje sił. Jak bardzo były to słowa o mnie!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |