WielkopostneMyśli#6: nie chomikuj miłości
Dobiegamy do finiszu naszego wielkopostnego maratonu. Czasem bywa jednak tak, że na ostatnich metrach zawodnik może dostać zadyszki i z trudem pokonuje odległość, która wydaje się tak krótka. Dla nas nadchodzące dni to spora szansa, ale i zagrożenie – na złapanie duchowej zadyszki.
Te ostatnie wielkopostne rozważania (kolejne będą już paschalne) chcę więc poświęcić chomikowaniu miłości. Dawno temu, pewnie jeszcze w latach 90., miałem chomiki. Całkiem sympatyczne zwierzątka, choć jak ugryzły – to bolało (wszak to gryzonie). Śmiesznie wyglądały, gdy swoje policzki miały wypełnione jedzeniem. Specjalne wory policzkowe u chomików służą do transportu jedzenia. Osobnikom żyjącym w naturze to się pewnie bardzo przydaje – gdy chcą choćby nakarmić swoje młode. Trzymane w niewoli chomiki nic magazynować nie muszą, bo ich opiekunowie na bieżąco dostarczają jedzenie. Niemniej, chomiki zachowały swój zwyczaj chomikowania. A ludzie bardzo często w życiu też chomikują wiele rzeczy i spraw. Szczególnie lubimy chomikować miłość.
>>> Hubert Piechocki: zamknąć kościoły na Wielkanoc?
Zawiedliśmy
Chomikowanie to takie trzymanie na zapas, na jakieś „przyda się” – zupełnie bez sensu i niepotrzebnie. Zapasy mogą się ostatecznie zepsuć i zmarnować – a chyba nie o to chodzi? Wierzę, że w każdym człowieku – niezależnie od wyznania czy poglądów – jest wiele miłości, czyli dobra. Pytanie tylko, czy tę miłość będziemy w stanie odpowiednio wykorzystać, czy też zostawimy ją „na zaś” w naszych worach policzkowych. Zapomnimy o niej. Na końcu Wielkiego Postu warto zrobić sobie taki rachunek sumienia z tego magazynowania miłości. Cofnijmy się o kilka tygodni czy miesięcy i sprawdźmy, w jak wielu sytuacjach mogliśmy okazać komuś miłość – i sprawdźmy, czy to zrobiliśmy. Wielu z nas – codziennie modlących się, uczestniczących regularnie w Eucharystii, chełpiących się wiarą w Boga – może negatywnie przejść taką weryfikację. Jeśli podejdziemy do niej naprawdę uczciwie, to zobaczymy, że wiele razy zawiedliśmy. Że były momenty, gdy ktoś naprawdę potrzebował naszej miłości – a jej nie otrzymał. Bo mieliśmy klapki na oczach i go nie zauważyliśmy. Albo nie chcieliśmy go zauważyć, bo z nim nam nie po drodze. Bo sami czuliśmy, że to przecież nam trzeba pomóc. Bo nam się nie chciało… Powodów znajdzie się wiele.
>>> S. Małgorzata Chmielewska: miłość przychodzi z czasem. Miłości trzeba się wzajemnie uczyć
Znak dla świata
Spowiadamy się z grzechów, ale często zapominamy, że nie tylko one budują naszą kondycję duchową. Ba, myślę, że mają na nią mniejszy wpływ niż myślimy. Dużo bardziej skupiłbym się na niewykorzystanych sytuacjach, w których mogliśmy drugiego obdzielić miłością – w jakiś sposób wpisują się one w „zaniedbanie”, które wymieniamy podczas aktu pokuty w czasie mszy św. W każdym człowieku jest miłość i potencjał do czynienia dobra. Ale od ludzi, którzy opierają swe życie na Jezusie Chrystusie i Ewangelii społeczeństwo ma prawo wymagać więcej. Bo niedomagający, chomikujący w sobie miłość chrześcijanie są gorszącym znakiem dla świata. Innowiercy i niewierzący słusznie wytykają nam często wiele trudnych spraw. Bo mają prawo od nas wymagać więcej. Bo bycie uczniem Chrystusa oznacza radykalizm – radykalizm miłości. My nie mamy prawa chomikować w sobie miłości, bo ją wtedy marnujemy. I nikogo nie przyciągniemy do wspólnoty swoim egoizmem i egocentryzmem. I wcale nie powinniśmy się dziwić, gdy inni będą wtedy zgorszeni, będą na nas krzywo patrzeć, krytykować, będą podejrzliwi. My na to zasłużyliśmy – naszym osobistym postępowaniem. Ja na pewno. Wiele razy zmarnowałem dobro, zostawiłem miłość dla siebie, żeby we mnie zgniła i do niczego się nie nadawała. Czas sobie wprost powiedzieć, że tacy jesteśmy.
>>> Czy czas może być pułapką?
Maryja nie była chomikiem
W minionym tygodniu świętowaliśmy zwiastowanie. Jak zauważył pewien kaznodzieja – to moment, w którym światło wiary Maryi rozświetla mrok Wielkiego Postu. Ale zobaczmy, co dzieje się po zwiastowaniu. Maryja wyrusza w podróż do Elżbiety. Biegnie podzielić się z nią wieścią o tym, że zostanie matką. Pokonała sporo kilometrów w niełatwym terenie. Robi to, bo nie chce obecnego w sobie dobra zachomikować, ale chce się nim podzielić ze swoją krewną. Przybywa więc do niej i spędzają razem trochę czasu. Nie jest w komfortowej sytuacji, przecież nie spała z mężczyzną, a jest w ciąży. Obserwatorzy mogli wprost pomyśleć, że nie zachowała czystości przedślubnej, nawet Józef tak mógł pomyśleć. Ale pomimo tych trudności ona rusza do Elżbiety i dzieli się z nią miłością. Dzieli się z nią Chrystusem, bo tak naprawdę każda miłość ostatecznie sprowadza się do Chrystusa. W Jej wypadku jest to zresztą także Chrystus fizyczny, bo przecież to on rozwijał się wtedy w Jej ciele. Maryja nie była chomikiem, dzieliła się miłością.
>>> Jak podejmować decyzje? Radzi… św. Ignacy Loyola
Bóg stawia na przegrywów
Miłością oczywiście dzieli się też Jej Syn. I to właśnie o tym dzieleniu opowiada zaczynający się dziś Wielki Tydzień. Jego kolejne dni będą dokładały kolejne cegiełki do opowieści o śmierci Boga. O śmierci, która ma tylko jeden powód – Ciebie. Miłość Chrystusa do Ciebie. I do mnie. To śmierć, która wymyka się wszelkiej logice. Jak sobie naprawdę szczerze pomyślę o swoim życiu, o bagnie, w które tak często wpadam, to zupełnie nie rozumiem logiki Boga. Po co On ma ratować kogoś, kto wciąż go zawodzi? Kto nie ma czasem sił na najmniejsze poświęcenie? Kto siedzi w tym bajorku wciąż tych samych grzechów i mu z nimi dobrze? Kto tak często stawia na siebie i chce być w centrum? Powiem wprost – patrząc na to w ten sposób, to logika Boga nie ma sensu. Po ludzku – nie da się jej pojąć i obronić. To tak, jakbyśmy poszli do bukmachera i postawili wszystkie pieniądze na zwycięstwo ostatniej drużyny w lidze, tej najgorszej. Tak postępuje Bóg – stawia na największych przegrywów, na największych grzeszników. Czyli na Ciebie i na mnie. Ale to dlatego, że On widzi w nas potencjał, którego my sami nie zauważamy. On daje się zabić, bo wie, że dzięki temu my zwyciężymy. Okaże się, że najsłabsza drużyna w lidze może wygrać – bo ma najlepszego Trenera.
Czas weryfikacji
Te dni nas zweryfikują. Pokażą, na co nas stać. Dlatego nie poddawajmy się i z całą tkwiącą w nas energią wyjdźmy w tych dniach do drugiego człowieka. Owszem, załatwmy sprawy związane z własną grzesznością (kto jeszcze nie był –niech idzie do spowiedzi), ale nie pozwólmy im przykryć istoty i sensu tego czasu. Bo to dla nas egzamin z chomikowania miłości. Będziemy mieli wiele szans na to, by tę miłość wyciągnąć z magazynu i ją komuś okazać. I wcale nie chodzi mi teraz o to, żeby nagle angażować się np. w przygotowanie wielkanocnego śniadania dla ubogich i potrzebujących. To szlachetne dzieła, ale też nie każdy musi czuć się na siłach, by włączyć się w ich organizację. Teraz skupmy się przede wszystkim na okazywaniu miłości tym, którzy są wokół. Druga połowa, rodzina, przyjaciele – oni są spragnieni naszej miłości i czułości. Skoro sami tak potrzebujemy miłości i troski – to znaczy, że inni też potrzebują jej od nas, prosta logika. To powinien być tydzień takiej wzajemnej wymiany miłości. Dlatego zainteresuj się drugim i znajdź dla niego w tym tygodniu wreszcie więcej czasu! Nawet jeśli ucierpieć miałaby na tym czystość okien na święta. Mogą być brudne, od tego nie zależy miłość. Ale zależy od tego, czy pójdziesz na spacer ze swoją drugą połową, czy wypijesz kawę z przyjacielem, czy zadzwonisz do bliskiej osoby, by pogadać „o niczym”. Miłość zależy od wysłanej kartki z życzeniami czy maila, od rozmowy z kolegą czy koleżanką z pracy i od uśmiechu, którym możesz obdarzyć każdego obok. Wtedy przestaniesz być chomikiem. Bo miłości nie warto chomikować. Nigdy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |