fot. PAP/Darek Delmanowicz

Zgubione buty i lekcje w maseczce. Tak wygląda teraz polska szkoła [REPORTAŻ]

1 września ponad 4,5 miliona polskich uczniów rozpoczęło rok szkolny. Większość z nich fizycznie wróciła do szkół. Wraz z pierwszym dzwonkiem zaczęły się pierwsze problemy. I choć minęło dopiero kilka dni września, nie tylko uczniowie mają już dość. 

Kiedy 25 marca w polskich szkołach została wprowadzona obowiązkowa nauka zdalna, wielką niewiadomą stał się termin powrotu do zajęć w tradycyjnej formie. Ostatecznie nastąpiło to 1 września. Kilka placówek w Polsce otrzymało też zgodę na kontynuowanie nauki online. Szkół tych z pewnością będzie przybywać. Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia w szczególnych przypadkach dyrektorzy szkół w porozumieniu z organami prowadzącymi oraz inspektorem sanitarnym będą mogli bowiem zdecydować o przejściu na nauczanie w systemie mieszanym lub w pełni zdalnym. 

>>> Szef MEN podał nowe zasady nauczania w szkołach. Będą 3 modele

Migawki 

„Z ogromną radością powitamy naszych uczniów w progach naszej szkoły w dniu 1 września 2020 r. Bardzo nam brakowało bezpośredniego kontaktu z naszymi wychowankami oraz Państwem! Z niecierpliwością czekamy również na klasy Pierwsze! 

W trosce o naszych uczniów i pracowników, na podstawie wytycznych MEN, GIS i MZ, jako Dyrektor szkoły odpowiedzialny za bezpieczeństwo naszych uczniów, wdrożyłam odpowiednie procedury postępowania i zachowania w sytuacjach szkolnych. Wszystkie zostały umieszczone na stronie internetowej w zakładce »Procedury Covid-19« i bardzo proszę o zapoznanie się z nimi i ścisłe przestrzeganie. 

Rok szkolny 2020/2021 rozpoczynamy w formie stacjonarnej, co oznacza, że zajęcia dydaktyczno-wychowawcze i opiekuńcze w chwili obecnej będą prowadzone w budynku szkolnym i w obiektach należących do placówki”. 

 

Środa, 2 września. Wracam z pracy tramwajem, w którym znów zrobiło się tłoczno za sprawą uczniów. Na jednym z przystanków wsiadają cztery dziewczyny z wypchanymi plecakami. Stają obok mnie i zamiast przytrzymać się siedzisk lub metalowych rurek, łapią się za ręce tworząc koło. Jadą tak całą drogę, a ja przyglądam im się z ciekawością. Jednak moją uwagę zwróciły nie tylko ich długie i pomalowane na jaskrawe kolory paznokcie, o których ja ze względu na zasady panujące w szkole podstawowej mogłam tylko pomarzyć. Z zainteresowaniem przysłuchuję się także ich rozmowie. Wymieniają chyba niemal wszystkie przedmioty, które mają w tym roku szkolnym. Domyślam się szybko, że z pewnością są w jednej z ostatnich klas szkoły podstawowej. Każda z nich opowiada z kim i dlaczego siedzi w ławce. Z tych wyliczanek wynika też, że mimo obecnej sytuacji, większość przedmiotów uczennice mają w różnych salach lekcyjnych.   

Podczas swojej rozmowy poruszają też kwestie przerw. Najpierw opowiadają o spędzaniu ich w klasie, później o możliwości wyjścia na dwór, sprzeczają się też o ich długość. Dwie z nich twierdzą bowiem, że zostały skrócone, a pozostałe dwie, że nie. Ostatecznie jednak wszystkie dochodzą do wniosku, że same się już pogubiły w tym, co teraz można, a co nie.  

I zupełnie im się nie dziwię. 

 

„Mój kochany przedszkolaczek” – brzmi dumny podpis pod opublikowanym pierwszego września zdjęciem jednej z moich koleżanek. Na fotografii trzyletnia dziewczynka siedzi w szatni przedszkola, obok niej leży niewielki plecak, a nad nią wisi wieszak z obrazkiem biedronki. Domyślam się więc, że zdjęcie zostało zrobione przez mamę. Według nowych wytycznych do niektórych przedszkoli pierwszego dnia wraz z dzieckiem mógł bowiem wejść jeden rodzic.  

fot. PAP/Darek Delmanowicz

Zupełnie inaczej wygląda natomiast sytuacja w szkołach podstawowych. Tylko w nielicznych przypadkach rodzice mogli wejść do placówki pierwszego września z pierwszoklasistami. W przypadku pozostałych klas zostało to zabronione. A internet szybko obiegły zdjęcia rodziców czekających przed szkołami oraz dzieci stojących w długich kolejkach, czekających na wejście do szkoły. 

Biuro rzeczy znalezionych 

 Jeszcze kilka dni i będziemy musieli otworzyć biuro rzeczy znalezionych w każdej szkole – uśmiecha się nauczycielka, z którą udało mi się porozmawiać podczas zbierania materiału do tekstu. Ze względu na obowiązujące obostrzenia nie miałam oczywiście możliwości wejścia do żadnej ze szkół. – Teraz w szkołach nie funkcjonują szatnie, a dzieci najczęściej muszą zostawiać swoje buty i kurtki przed klasą – dodaje. 

„Moja córka już pierwszego dnia zgubiła swoje ulubione buty z Minionkami. Oczywiście nie mogłam pomóc jej poszukać, bo rodzice mają zakaz wstępu do szkoły, a wychowawczyni Zuzi nic nie zrobiła w tej kwestii. Mała płakała z tego powodu przez kilka godzin po powrocie do domu” – pisze jedna z mam na facebookowej grupie, na której zadałam pytanie o funkcjonowanie placówek oświatowych w dobie pandemii. Kolejna mama dodaje: „Mój syn zgubił wczoraj czapkę, a jego kolega wrócił do domu bez kurtki. Zastanawiam się, w co będę ubierała dziecko w październiku, jeśli gubi rzeczy w takim tempie 

Jak się jednak okazuje, codzienne poszukiwanie butów i kurtek przez uczniów to tylko jeden z wielu problemów. Wszystkie posiłki, które uczniowie przynoszą do szkoły, muszą być zapakowane w taki sposób, aby nie można było ich zjeść dotykając bezpośrednio rękami. Kanapka musi być więc zapakowana w folię lub w papier, akceptowalne są też wszelkiego rodzaju batoniki, ale owoce takie jak winogrona czy borówki już nie. – Mój synek wczoraj dostał do szkoły pokrojone jabłko, które zjadł przyniesionym z domu widelcem. Dzisiaj zażyczył sobie śliwki. Mam nadzieję, że jakoś sobie z nimi poradził. Mówił też, że jego koledzy przynoszą do jedzenia owoców wykałaczki. Ale nie wiem, czy to taki dobry i bezpieczny pomysł – przyznaje kobieta, którą zagaduję, gdy czeka na swojego syna przed jedną z poznańskich szkół podstawowych.  

 Mnie i moich dwóch koleżanek woźna nie chciała wpuścić dzisiaj do szkoły – opowiada mi uczennica spotkana na przystanku. – Wszystkie jesteśmy oczywiście zdrowe. Ale spóźniłyśmy się dwie minuty na czas naszego wejścia. Bo u nas teraz uczniowie wchodzą do szkoły klasami co 15 minut. A wejście z inną klas, jak widać, jest już dużym problem – przyznaje. Pytam też o to, jak wyglądają przerwy.  Musimy spędzać je w klasach. Jeśli chcemy wyjść na korytarz lub do toalety, mamy mieć założoną maseczkę. W salach lekcyjnych na szczęście nie musimy ich nosić. To by była masakra. 

fot. PAP/Darek Delmanowicz

>>> Ksiądz czy katechetka? A może po prostu człowiek? Czyli jak powinny wyglądać lekcje religii w szkole?

Masakra 

Ta masakra w niektórych placówkach oświatowych w Polsce jest rzeczywistością. Ewenementem w tej kwestii stał się jednak powiat ostrowski, ponieważ uczniowie wszystkich tamtejszych szkół średnich muszą mieć zasłonięte usta i nos podczas zajęć. Fragment komunikatu, zacytowany w pierwszej z migawek, pochodzi z facebookowego fanpage’a jednego z liceów powiatu ostrowskiego, które ukończyłam trzy lata temu. Wielu moich znajomych wciąż kontynuuje naukę w tamtejszych szkołach lub też dopiero ją zaczyna. Postanowiłam więc się z nimi skontaktować.  

 Przed każdym wejściem do szkoły musimy dezynfekować ręce. Jeśli ktoś nie ma założonej maseczki – nie wchodzi. Naprawdę nie ma możliwości, żeby go wpuścili. Podczas rozpoczęcia roku na sali gimnastycznej krzesła były rozstawione w odpowiedniej odległości, w związku z czym na czas trwania występów mogliśmy zdjąć maseczki i założyć je po ich zakończeniu. W klasie podczas spotkania z wychowawcą też musieliśmy mieć je założone. Jednak gdy mamy zajęcia w sali, w której są pojedyncze ławki, możemy je zdjąć. Przyznam, że ucieszyłam się podczas pierwszej takiej lekcji, bo jestem w pierwszej klasie technikum i dopiero wtedy mogłam zobaczyć, jak wyglądają wszyscy moi znajomi – śmieje się Agata. 

Daria, uczennica innej z ostrowskich szkół średnich, opowiedziała mi za to o tym, że niemal wszystkie przerwy uczniowie muszą spędzać w klasie. Wyjątkiem są dwie dodatkowe dziesięciominutowe przerwy, podczas których każda z klas wraz z wychowawcą może wyjść na boisko, a w tym czasie klasy są wietrzone. Zasady przebywania podczas lekcji w maseczkach obowiązują według tych samych regułco w szkole, do której uczęszcza Agata. Od Darii jednak dowiaduje się, że te oficjalne wytyczne nie zawsze są przestrzegane.  Na lekcjach i tak ściągamy maseczki, bo jest w nich naprawdę duszno i trudno tak wytrzymać – przyznaje dziewczyna, po czym dodaje, że w pełni zasad przestrzegają tylko nauczyciele, którzy lekcje prowadzą w maseczkach lub przyłbicach.  

fot. PAP/Darek Delmanowicz

Z kolei mój kolejny rozmówca, pochodzący z niewielkiej miejscowości w powiecie ostrowskim Antek, codziennie dojeżdża do liceum autobusem. Opowiada mi, jak wygląda ta „podróż w nieznane”, jak ją określa. – Razem z kolegami śmiejemy się, że codzienne dojazdy do szkoły to podróż w nieznane. Bo nie wiadomo, czy jedziemy tylko do liceum, czy też po to, by zarazić się koronawirusem – mówi. Autobus prywatnej firmy, jedyny, który przejeżdża przez zamieszkiwaną przez niego miejscowość, gdy dojedzie do Ostrowa Wielkopolskiego, jest już wypełniony tak bardzo, że nie ma możliwości, by ktokolwiek więcej się do niego zmieścił. – I nikt, nawet kierowca, nie ma założonej w autobusie maseczki. W autobusie, którym jeżdżę, pokazuje się bilet kierowcy przy wejściu. Nie ma żadnych kontrolerów biletów, którzy wyrzucą osoby bez maseczek. Policja też ani razu nas nie zatrzymała, by przeprowadzić kontrolę. A przecież wystarczy, że jedna osoba będzie zakażona i wszyscy możemy mieć kwarantannę. O ile oczywiście sanepid znajdzie tych kilkudziesięciu pasażerów – zastanawia się Antek.  

Wychowanie fizyczne 

A mnie zastanawia też kwestia wychowania fizycznego. Szczególnie dlatego, że rozmawiając w połowie sierpnia z pracownicą sanepidu zajmującą się higieną dzieci i młodzieży, dowiedziałam się, że kwestia ta wciąż nie została rozwiązana. Dyrektorzy szkół mieli bowiem dopiero zacząć opracowywać zasady obowiązuje podczas tych zajęć.  

>>> Pracownik sanepidu: bardzo boję się powrotu uczniów do szkół [ROZMOWA]

Ostatecznie większość wytycznych zostało jednak wydanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zgodnie z nimi nauczyciele wychowania fizycznego podczas zajęć muszą mieć założone maski lub przyłbice, a kontakt między nimi a uczniami ma być jak najmniejszy. Ponadto, póki to możliwe, zajęcia powinny odbywać się na świeżym powietrzu. Należy również ograniczyć ćwiczenia i gry zespołowe lub takie, podczas których uczniowie mają ze sobą bliski kontakt. W przypadku koszykówki, siatkówki, piłki nożnej czy ręcznej powinno się ćwiczyć więc tylko te elementy, które wykonuje się indywidualnie.  

Nie zgadzam się 

Według wytycznych Ministerstwa Edukacji Narodowej do szkoły powinni chodzić tylko zdrowi uczniowie. Dlatego też przed wejściem do wielu placówek uczniowie mają mierzoną temperaturę. Jak się jednak okazuje, nie wszyscy rodzice, powołując się na zapisy w Konstytucji, wydają na to zgodę. W internecie dostępne jest także oświadczenie dla rodziców, którzy nie zgadzają się nie tylko na mierzenie temperatury swoim dzieciom, lecz także na noszenie przez nie maseczek czy też wykonywanie im testów na obecność koronawirusa 

Czy to odpowiedzialne? Na to pytanie odpowiedzi jest wiele. A która z nich jest słuszna? Czas pokaże.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze