Białoruś. Rzecz o hydraulice [MISYJNE DROGI]
Powrotowi misjonarza z urlopu towarzyszy ciekawość: czy coś się zmieniło? Kiedy przekroczyłem próg naszego mieszkania na nowym osiedlu Mińska przekonałem się, że jednak nic. Czy to źle? Nie, w końcu chociaż coś jest stabilne. Stabilność zastałem w mieszkaniu, ponieważ na brak zmian wskazywał pęknięty, cieknący zawór ciepłej wody, który popsuł się jeszcze przed moim wyjazdem. Mój współbrat powiedział, że gospodarz domu, którego jeszcze przed urlopem powiadomiłem o usterce, dalej szuka po Mińsku hydraulika. Jest nadzieja, ponieważ znalazł jednego, tylko jest jeszcze na zwolnieniu lekarskim i jak wyzdrowieje, to usunie usterkę. Mój współbrat jest Białorusinem, realistycznie patrzy na rzeczywistość. Sprytnie wiec podsunął wiadro, do którego leci ciepła woda. Podzielił się jeszcze jedną radosną wiadomością: że ma już zebrane wszystkie dokumenty potrzebne do budowy kościoła. Pomyślałem, że jak hydraulik do tego czasu wyzdrowieje to przeciągnie wodę i do naszego kościoła. Bo przecież choroba w państwie sowieckim może trwać naprawdę długo. Z tymi papierami budowlanymi to też ciekawa sprawa, ponieważ
na Białorusi jest najdroższa makulatura w świecie. Jedna zamazana kartka papieru, z czerwonymi pieczęciami i ważnymi podpisami potrafi kosztować nawet kilka tysięcy euro. Mój współbrat odpowiedzialny za budowę kupił już bardzo dużo takiej makulatury. Problem będzie z jej odsprzedaniem – to się nazywa prawdziwa biurokracja. Z tym cieknącym zaworem zaczęło się tak, że
gospodarz domu, którego przed urlopem poinformowałem o usterce, kazał cierpliwie czekać. Odpowiedziałem mu, że sam to naprawię i zajmie mi to 15 minut, tylko trzeba otworzyć piwnicę,
aby zakręcić główny zawór. Stwierdził inteligentnie, że ten zawór w piwnicy, to główny zawór… i że może go zakręcić lub odkręcić tylko hydraulik.
W sowieckim społeczeństwie trzeba brać pod uwagę „raznyje faktory”, tzn. różne czynniki mają na to wpływ, tu sama logika nie wystarczy. Do zakręcenia zaworu niewielkiego rozmiaru potrzebny jest fachowiec z papierami. Zwykły człowiek zatem nie ma szans naprawić w mieszkaniu swojego mniejszego zaworu. W tak absurdalnych sytuacjach, jak okazuje się bez wyjścia, człowiek stawia sobie ważne pytania. Tak samo ja zapytałem siebie, co osiągnąłem na tej białoruskiej misji przez te 10 lat pobytu. Odpowiedź przyszła mi z trudem, ale stwierdziłem, że największym moim osiągnięciem jest to, że zmieniłem myślenie i całkowicie spokojnie przyjąłem zastaną sytuację. Z życzliwym uśmiechem poinformuję jeszcze mojego sąsiada z dołu, żeby przygotował się na ewentualne zalanie mieszkania z powodu zepsutego zaworu, a właściwie niewydolności serwisu hydraulicznego. To opanowanie jest wielkim osiągnięciem, bo dziesięć lat wcześniej to bym rzucił się z kluczem i kombinował, jak by wymienić zawór przy pełnym ciśnieniu wody w rurze. To nie jest żart, myślę, że coś bym wykombinował, bo hydraulikę mam w paluszku. Kilka lat wcześniej przecież wybudowałem klasztor na poprzedniej misji, a wcześniej, przed seminarium, byłem kierowcą i mechanikiem TIRów. Misje w krajach posowieckich różnią się od pozostałych tym, że stabilność posowiecka jest inna niż stabilność w pozostałych krajach. Ponadto historia z zepsutym zaworem pokazuje, że zmiana systemu to nie sprawa pierestrojki, ale serca i rozumu. Niby systemu nie ma, ale ludzie tacy sami.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |