fot. Vincenzo Bordo OMI

Korea Południowa. Bieda w cieniu wojny [MISYJNE DROGI]

Napięcie między Północą, a Południem istnieje rzeczywiście. Każdego roku, kiedy armia prowadzi ćwiczenia napięcie wzrasta i wyraża się w prowokacjach. W Korei pracuję z ludźmi ulicy i o naszej wspólnej sprawie chciałbym Wam napisać. Słyszę dzwonek do drzwi i idę otworzyć. Przede mną stoi dobrze ubrany człowiek z sekatorem i małą piłą. Pyta, czy może trzeba wyciąć i porąbać drzewa w naszym ogrodzie. Nie widzę takiej potrzeby, więc odmówiłem. W odpowiedzi usłyszałem: „Muszę zarobić na życie. Daj mi tę szansę”. Zatem pozwoliłem mu pracować, a potem poczęstowałem kawą. Opowiedział mi o swoim bolesnym doświadczeniu: „Byłem kierownikiem dużego zakładu przemysłowego, żyłem wygodnie i miałem ładny dom z małym ogrodem, tak jak ty. Jako hobby, w weekendy dbałem o trawnik i kwiaty. Gdy fabryka zbankrutowała, zostałem zwolniony. Nagle znalazłem się bez pracy i z trojgiem małych dzieci do wychowania. Pytałem wszędzie o pracę, ale nikt mnie nie chciał zatrudnić ze względu na wiek. Muszę jednak utrzymać rodzinę, dlatego pomagam ludziom w ogrodach. Czasami mogę zarobić na codzienne życie, innym razem spotykam tylko zamknięte drzwi. Niekiedy nie chcę wracać do domu, wstydzę się, że nie jestem w stanie dać im jeść”.

fot. Vincenzo Bordo OMI

>>>Korea: „tak, jestem katolikiem” – słowa prowadzące do męczeństwa

Codziennie rano, wychodząc z domu, spotykam panią, która dostarcza mleko w naszym sąsiedztwie. Znamy się już wiele lat i zawsze witamy się serdecznie. Pewnego razu zaczęła opowiadać swoją smutną historię: „Mój mąż miał dobrą pracę i pozwalało nam to na godne życie. Niestety pewnego dnia został sparaliżowany i potrzebne były pieniądze na leczenie. W części tylko odzyskał sprawność. W międzyczasie szukałam pracy, ale niczego szczególnego nie mogłam znaleźć. Dbać o męża i pracować – tego nie mogłam pogodzić. Mam trudności z utrzymaniem rodziny”. W okresie Wielkanocy myślę o tych wszystkich, którzy krążą po mieście w poszukiwaniu pracy. Oni są biedni, pogardzani, samotni i opuszczeni, a jednak ważni dla Boga i oblatów. Jak wiele nieszczęścia pośród nas, którego nie zauważamy. Niech Wielkanoc będzie dla nas okazją ku temu, aby otworzyć serca, zobaczyć i usłyszeć głos płaczących i cierpiących pośród nas. To ważne, abyśmy mieli wzrok misjonarza dostrzegającego Boga wśród pogardzanych.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze