Kuba. Weź zaufaj [MISYJNE DROGI]
Całkowite zaufanie Panu Bogu to ładne hasło, które wystawia misjonarza na próbę, kiedy na przykład ginie jego bagaż. Wtedy naprawdę głosi słowo Boże posłany tak jak apostołowie: bez pieniędzy i drugiej sukni na zmianę.
Jeden z moich ulubionych fragmentów Ewangelii mówi o tym, że Jezus posyła uczniów do głoszenia Dobrej Nowiny. Zastanawiało mnie zawsze, dlaczego Jezus wysyłał ich bez żadnych środków. Nie pozwalał im zabrać ze sobą praktycznie nic: pieniędzy, dwóch sukien czy chleba. Dlaczego? Ja rozumiem, że ubóstwo jest ważną częścią życia uczniów Jezusa, ale żeby aż tak bardzo? To przesada. Nie mieć nawet pięciu złotych przy sobie? Drugiego podkoszulka? To dziwne. Czemu Jezus aż tak bardzo chciał i chce ogałacać swoich uczniów? Długo szukałem odpowiedzi i wydaje mi się, że ją znalazłem. We wszystkim tym chodzi o zaufanie. Nie bierz ze sobą nic, co wydaje ci się tak bardzo potrzebne. Weź tylko to, co koniecznie i zaufaj. Moje pierwsze kazanie na kubańskiej ziemi odnosiło się właśnie do tego fragmentu. Przypadek? Nie sądzę. Wszystko układa się w całość, jeśli pomyślę o tym, że wylądowałem na Kubie bez walizki, bo się gdzieś „zawieruszyła” na lotnisku i nikt nie jest w stanie powiedzieć, gdzie obecnie się znajduje. Pewnie lata gdzieś po świecie. A przecież tyle rzeczy tam było! I od razu pytanie do Boga: dlaczego? Czemu tak się stało? Tyle mogłem zrobić, wykorzystując te rzeczy, które miałem w bagażu. Teraz już wiem, dlaczego. Bóg w pewien sposób „zmusił” mnie do zaufania. Ja się obstawiłem różańcami, książkami, obrazkami, a Bóg po cichu mówi: masz słowa, masz serce, masz wiarę i dwie ręce. Idź i głoś! To zaufanie wcale jednak nie przychodzi tak łatwo i doświadczyłem tego na własnej skórze. Bóg jest niesamowity w swoich zamysłach. Jedno jest pewne: owocem zaufania jest zawsze pokój serca. Pokój serca, czyli ta słodka pewność, że przecież jest się w Bożych rękach, że choćby się wszystkie diabły sprzymierzyły przeciwko nam, to przecież mamy Boga u naszego boku. Wszystko to nie jest łatwe.
>>> Miłosierdzie dla świata całego
>>> Kuba: na przedmieściach Hawany powstaje kościół św. Jana Pawła II
Zaufanie nie przychodzi nam łatwo. Uczniowie, których Jezus wysłał do głoszenia, mogli mieć wiele wątpliwości, strachu i obaw. Zaufali jednak i poszli. Nie zawiedli się. Czytamy dalej w Ewangelii, że wrócili i opowiadali Jezusowi z radością, ile udało im się uczynić, jak duchy były im posłuszne i jak wiele dobra zrobili. Bóg często prowadzi nas tam, dokąd niekoniecznie chcemy iść. Będzie się nam wydawać, że coś złego się dzieje, wszystko pójdzie nie po naszej myśli. Czy to jednak znaczy, że Bóg chce dla nas źle? Na pewno nie. Bóg chce dla nas tylko dobra i jeśli przeprowadza nas przez trudne doświadczenia, to tylko po to, żeby to zrodziło w nas dobre owoce. Nie dzieje się to bez trudu, wysiłku, a czasem nawet sporego cierpienia. Warto jednak zacisnąć zęby i pokonywać przeciwności, jeśli prowadzą nas do słusznego celu, a z Bogiem zawsze idzie się w dobrym kierunku. Na wszelkie życiowe doświadczenia jest tylko jedna rada – zaufaj. Po cichu złóż swoje rozkołatane serce w dłoniach Jezusa i daj się Mu poprowadzić. Wszystko ma sens, jeśli patrzy po Bożemu na ten świat i na to, co nas spotyka. Każdego dnia każdy z nas zmaga się ze sprawami, które nas przerastają. Wtedy pozostaje nam wołanie podobne do tego, którego używała siostra Faustyna: Jezu, ufam Tobie! Bóg chce, by działała w nas moc. By się tak jednak działo, musimy dać się Mu prowadzić. Tego można oczywiście doświadczyć wszędzie, ale tutaj, na misji, odczuwa się to szczególnie. Wydaje się, że wszystko jest poza kontrolą, a tak naprawdę jest w Bożych rękach.
ks. Stanisław Knurowski
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |