Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

O jedzeniu w Boliwii – czyli o tym, co Boliwijczycy lubią robić najbardziej [+ZDJĘCIA]

Boliwia to waleczni ludzie, bogactwo złóż mineralnych, piękno i różnorodność natury, a także obfitość roślin i owoców, które stanowią tu główną podstawę żywienia. O tym ostatnim dziś chciałabym trochę opowiedzieć. A trzeba przyznać, że jedzenie to coś, co moim zdaniem Boliwijczycy lubią robić najbardziej. 

W Cochabambie dość często można usłyszeć, że Cochalo – czyli rodowity mieszkaniec Cochabamby – żyje po to, aby jeść. Jakie są więc najpopularniejsze potrawy w Boliwii? Zajrzyjmy od kuchni do tego południowoamerykańskiego kraju. 

>>> Z Ameryki Łacińskiej na temat pobożności ludowej … i nie tylko

Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

Huminta 

Huminta przygotowywana jest ze świeżej kukurydzy, zmielonej w młynku lub w młynie kamiennym, zmieszanej z anyżem i cukrem, nadziewanej serem z dodatkiem mleka i rodzynek. Można ją przyrządzać na dwa sposoby: w garnku i w piekarniku. Kiedy przygotowuje się ją w wersji gotowanej, wkłada się ją do garnka zawiniętą w prostokątne liście kukurydzy i przewiązuje wstążką pochodzącą również z liścia kukurydzy. Inną opcją jest huminta pieczona, która swoim wyglądem przypomina ciasto. 

Fot. Marcos Katz, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=9454458
Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

Pika 

Pika to jedna z najsłynniejszych potraw w Cochabambie. Powstała przez przypadek, gdy ktoś na przyjęciu zmiksował resztki kilku potraw. Smak tego eksperymentu okazał się całkiem przyjemny. Danie składa się ze smażonych ziemniaków, mielonego mięsa, kiełbasy, jajka ugotowanego na twardo oraz sałatki z cebuli, pomidorów i papryki. Dodaje się do tego sos lub sok mięsny zmieszany z odrobiną piwa. Na koniec doprawia się przyprawami i wszystko miesza z majonezem, ketchupem i musztardą. 

Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

Silpancho 

Silpancho to kolejne typowe danie z Cochabamby, jego skład zmieniał się na przestrzeni lat. Początkowo to kryzys gospodarczy, który panował w Boliwii w połowie XX wieku, sprawił, że do mięsa dodawano mielony chleb, aby po spłaszczeniu wyglądało na większe. Dziś danie to składa się z porcji ryżu, pokrojonych w plasterki opiekanych ziemniaków, panierowanej wołowiny, jajka sadzonego oraz sałatki z marchwi, cebuli i pomidorów. Wszystkie te składniki są zwykle podawane w chlebie, nazywanym „zamkiem piersi”. 

Fot. Mashi Rosas, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=105027560

Sopa de mani 

Sopa de mani to jedna z najczęściej spożywanych zup w Boliwii, zwłaszcza w Cochabambie. Gotowanie mięsa, warzyw i mielonych orzeszków ziemnych oraz świeżych ziół, takich jak seler, pietruszka, mięta i czarny pieprz, nadaje jej niepowtarzalny smak. 

Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

Kultura i styl żywienia w Boliwii są tak samo różnorodne jak inne sfery życia. Jest to spowodowane czynnikami geograficznymi. Spore różnice wysokości – od ok. 5000 m n.p.m. do 200 m n.p.m. mają też wpływ na różnice w jedzeniu. Im wyżej położony teren, tym potrawy tam spożywane są mocniej doprawione, je się także więcej mięsa – szczególnie z lamy czy owiec. Znana jest też powszechnie la llajwa – pikantny sos robiony z locoto, czyli pomidorów i tutejszych przypraw. Boliwijskie niziny to już obszary amazońskiej dżungli, gdzie jedzenie jest mniej przyprawione. Stosuje się tam właściwie głównie sól i pieprz. Częściej niż mięso można zobaczyć na stole usmażone ryby. W restauracji w menu można spotkać ogon kajmana. 

Locoto/Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas
Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas
Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

Warto też wiedzieć, gdzie można dostać świeże i dobre jedzenie. Jeśli chodzi o restauracje, to złotą zasadą jest, by iść tam, gdzie najwięcej ludzi. Gdy zaś chcemy kupić świeże mięso, wtedy najlepiej poszukać świeżych głów krów wystawionych przed sklepem. Często zapach, który im towarzyszy, potrafi odstraszyć, ale warto się przełamać, by zjeść świeże mięso i nie odchorować zjedzonej potrawy.  

Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas
Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas

Jaką potrawę mi osobiście najtrudniej przyszło zjeść? Bez wątpienia była to właśnie pieczona głowa krowy, podana w całości na blasze i krojona na moich oczach piłką metalową. W Boliwii jest to danie wykwintne, spotykane najczęściej w czasie przyjęcia z okazji chrztu. Nie da się ukryć, na długo zapamiętam smak krowiego języka i móżdżku. To jednak trzeba wpisać w koszt bycia misjonarką. Nie da się przecież być z tymi ludźmi bez uczestniczenia w ich codzienności, w ich świętowaniu, po prostu w ich kulturze. Trzeba ją poznać, przyjąć i pokochać, nawet jeśli ta miłość ma czasem smak krowiej głowy. 

Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas
Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas
Fot. Justyna s. Boguchwała Gibas
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze