Papua Nowa Gwinea. W „traktorach” po błocie [MISYJNE DROGI]
Nigdy przedtem nie widziałem takiej stromej góry. Prawie pionowa, zielona ściana !
Omena to jedna z mniejszych stacji misyjnych. Na ostatnim spotkaniu katechistów ustaliliśmy, kiedy się tam pojawię. Katechista właśnie przygotował pięć osób do chrztu i piętnaścioro dzieci do Pierwszej Komunii św. Oprócz tego jak zwykle spowiedź dla wszystkich, Msza św. szkolna i krótka pogawędka z parafianami. Wyruszyłem jak najwcześniej, ok. 6.30 godz. rano. Jest to jedyna
stacja, do której muszę dochodzić pieszo, a raczej wspinać się na stromą górę, jakieś trzy godziny w jedną stronę. Samochodem dojeżdżam mały kawałek i zostawiam go u znajomych parafian.
Pilnują go ich dzieci. Nigdy przedtem nie widziałem takiej stromej góry. Prawie pionowa, zielona ściana! Jeszcze jako seminarzysta chodziłem trochę po polskich Tatrach, ale ta góra naprawdę wymaga wysiłku. W zeszłym roku kupiłem sobie porządne buty, takie „traktorki”, ale nawet one zawodzą. Większa część podejścia pokryta jest czymś w rodzaju gliny. Jako że moja wędrówka
zaczyna się wcześnie rano, słońce nie wysuszyło jeszcze porannej rosy. Ślizgam się więc jak po lodzie. Podpieram się solidnym kijem z drewna kawowego, ale on też czasami nie znajduje oparcia. Po drodze mijam ludzi schodzących na pobliski rynek, aby sprzedać warzywa i owoce. Niektóre kobiety niosą dwudziestokilogramowe i cięższe worki. Wszyscy są boso i na ogół bez większych problemów utrzymują się na mokrej glinie. Zastanawiam się, czy może kiedyś spróbować wspiąć się bez moich „traktorków”, ale nie jestem pewny, czy daleko bym doszedł. Dla pokrzepienia
utrudzonego ducha mam jednak przepiękne widoki na pobliską dolinę. Białe chmury zakrywają jeszcze wszystko dookoła. Czasami zastanawiam się, czy to może już moja droga do nieba? Czy
właśnie tak będzie to wyglądać? Na szczycie góry trochę odpoczynku, łyk zimnej wody, guma do żucia, a potem w dół, do następnej doliny. Zejście nie jest już takie strome. Na dole płynie strumień, który w porze deszczowej zamienia się w rwącą rzekę. Pewnego razu chciałem nabrać źródlanej wody do butelki. Podchodząc po śliskich kamieniach, potknąłem się i uderzyłem głową o kamień, a rwąca woda zaczęła zabierać mnie ze sobą. Dobrze, że ocknąłem się dość szybko. Od tamtej pory nie chodzę już sam, ale zawsze zabieram ze sobą kilku chłopaków z głównej stacji misyjnej Tafeto. Nawet teraz, gdy jest jeszcze sucho, wolę przez ten strumyk przejść z wielką ostrożnością. Po obmyciu twarzy podchodzę pod następną górę. Jak zawsze parafianie witają mnie z uśmiechem i pytają o drogę, a ja zawsze odpowiadam: „No problem!”. Katechista wszystko przygotował. Dzieci komunijne znały spowiedź na szóstkę, co na innych stacjach nie zawsze się zdarzało.
https://misyjne.pl/misja/kosciol-w-nigerii-buduje-schronienia-dla-uchodzcow-z-kamerunu/
Rodzice z dziećmi, które miałem ochrzcić, czekali już od rana, uczniowie szkoły podstawowej przygotowali ładną oprawę liturgiczną, sporo ludzi przyszło też na Mszę św. Zaznaczam, że w papuaskich górach ludzie nie mieszkają w wioskach, ale w porozrzucanych ach. Podczas Mszy św. dzieci pierwszokomunijne otrzymały różaniec, święty obrazek i cudowny medalik Matki Bożej. Były bardzo zadowolone i powtarzały, że teraz będą przyjmować Pana Jezusa w Komunii w każdą niedzielę, bo On jest ich prawdziwym Bogiem. Szczere i piękne wyznanie! Po Mszy św. i rozmowie z parafianami nadszedł czas powrotu do Tafeto. Znów w dół przez strumień, potem w górę i w dół z pięknej i stromej jak ściana góry. Ostatnim razem przy schodzeniu dopadł mnie deszcz. Zejście było naprawdę paskudne. Raz nawet zjechałem na tyłku po kamieniach i moje „traktorki” na nic się zdały. Traktuję to jako ofiarę za szczere nawrócenia Papuasów, którego tak bardzo jeszcze potrzebują. W drodze powrotnej okazało się, że rodzina, której dzieci pilnowały mojego samochodu, poszła na rynek, a więc miałem przed sobą godzinę czekania. Jak to dobrze, że z ostatnich wakacji w Polsce przywiozłem sobie nowy, mocny różaniec!
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |