Foto: Valére Eko Okim OMI

Sahara Zachodnia. Powódź na pustyni [MISYJNE DROGI]

Nawet pustynię może nawiedzić powódź. Nagle okazuje się, że najprostsze sprawy urastają do rangi problemów, a straty mogą być znaczne.

Sahara Zachodnia graniczy od północy z Marokiem, od północnego wschodu z Algierią, zaś od wschodu i południa z Mauretanią. Pracuje tu dwóch księży katolickich, którzy są oblatami. Niedawno, w nocy z 27 na 28 października 2016 r. w całym regionie Laayoune na północy kraju przez długie godziny padały ulewne deszcze. Deszcze, o których wszyscy mieszkańcy marzyli, których pragnęli i które przyjęli z wielką radością i entuzjazmem. Nie zmienia to jednak faktu, że przyniosły one nieoczekiwane i niszczycielskie konsekwencje. Bilans strat jest wysoki, a zniszczenia poważne. Zniszczenia materialne najlepiej widać na przykładzie powodzi spowodowane wezbraniem wody w rzece Saqia Al Hamra. Siła tego zjawiska była tak duża, że wyrzuciła zaporę wodną na przedmieścia miasta. Woda tak naparła na zaporę, że wytworzyła dwie prawie stumetrowe wyrwy w jej środkowej części. Spowodowało to gwałtowny wylew wody, która zabierała wszystko, co pojawiło się na jej drodze. Ogromne masy wody przepłynęły też nad mostem łączącym miasto El Aaiún z północnym Marokiem. W tej katastrofie najbardziej ucierpiały hodowle i firmy znajdujące się w dolnym biegu rzeki, między miastem i Oceanem Atlantyckim. Woda zmiotła całe stada bydła pasącego się na tych ziemiach zwanych Foum El Oued. Znaleziono je potem nieżywe na wybrzeżu oceanu razem z innymi przedmiotami, które woda wyrwała pustyni. Żywioł zawładnął też niektórymi domami zbudowanymi nad samą rzeką. Inne zostały mocno uszkodzone przez niszczycielską siłę. Władze lokalne zarządziły przesiedlenie osób zamieszkujących linię brzegową do miejsc tymczasowego pobytu z nadzieją, że wkrótce znajdzie się dla nich jakieś długotrwałe wyjście z tej sytuacji. Firmy transportowe również odczuły skutki katastrofy. Ponad 400 ciężarówek i samochodów osobowych przez cztery dni stało w miejscu. By dostać się na północ, pozostała tylko jedna przejezdna droga, którą nadrabia się dodatkowe 120 km. Samoloty są obecnie jedynym funkcjonującym, bez zmian, środkiem transportu. Podobnie jest z siecią telekomunikacyjną. Linie elektryczne i światłowody zostały przerwane, przez co cała Sahara była odłączona od telefonu i Internetu przez cztery dni.

Foto: Valére Eko Okim OMI

To odizolowanie wpłynęło na zmniejszenie się ilości dostępnego na rynku jedzenia. Stoiska i półki świeciły pustkami. Mieszkańcy ciągle ubolewają nad stratami związanymi z katastrofą, ale najbardziej zatrważające jest to że nadal nie znamy dokładnej liczby ofiar. Widzimy, jak łodzie strażackie patrolują rzekę na całej jej długości, a helikoptery i awionetki żandarmerii krążą nad okolicą, szukając tych, którzy przeżyli. Wiele osób gromadzi się na brzegu rzeki. Jedni chcą pomagać, inni obserwują, nie dowierzając temu, co widzą. Ludzie należący do wszystkich warstw społecznych zmobilizowali się w geście solidarności i współczucia, by pomóc porwanym przez rzekę. Jednoczą się, żeby wszystko jak najprędzej wróciło do normalności. Nasz kościół nie doświadczył bezpośrednio żywiołu w postaci powodzi, ale jako Kościół pustyni jednoczymy się z tymi, których ta katastrofa dotknęła i pomagamy ofiarom żywiołu. Mówimy bardzo często, tu na pustyni, że woda jest życiem. Jednak tym razem przyniosła ona spustoszenie. Pustynia zapłaciła swoją cenę. Stała się ofiarą i płacze, ale nie traci wiary w Boga.

Valére Eko Okim OMI

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze