Zbawić Afrykę przez Afrykańczyków
Śmiałam się, że te cztery lata na misjach przygotowywały mnie do misji w Polsce – życia tutaj tym, czego nauczyłam się tam. Zrealizowałam plan św. Daniela Comboniego , który brzmiał: „Zbawić Afrykę przez Afrykańczyków”.
Od ponad dwóch miesięcy jestem w Polsce. Wróciłam z czteroletniej misji w Ugandzie, wśród plemienia Acholi. Czas biegnie bardzo szybko: spotkania z rodziną, przyjaciółmi, kombonianami oraz ludźmi, którzy chcą posłuchać o tamtym czasie. Wielu ludzi pytało, czy byłam bardzo smutna, kiedy zostawiałam moje dzieci z sierocińca św. Judy, czy nie było mi żal, no i co się teraz z nimi stanie. Oczywiście, był to dla mnie bardzo emocjonalny czas: pożegnania z dziećmi, które uczyłam chodzić, ostatnie uściski i spojrzenia dzieci niepełnosprawnych, pożegnanie mamek, więźniów oraz wszystkich innych, którzy pozostawili niezatarty ślad na moim sercu ale także wierze oraz charakterze. Jednak Pan Bóg dał mi tę łaskę rozeznania, że pora wracać, odpocząć, nabrać dystansu, przeanalizować, przemodlić i iść do przodu. Czasami z moją wspólnotą śmiałam się, że te cztery lata na misjach przygotowywały mnie do misji w Polsce – życia tutaj tym, czego nauczyłam się tam. Moimi dziećmi zajęła się inna osoba. Bardzo mnie to cieszy ponieważ zrealizowałam plan św. Daniela Comboniego – „Zbawić Afrykę przez Afrykańczyków”. Na moje miejsce została przyjęta młoda dziewczyna z ich plemienia, z wykształcenia nauczycielka. Jestem spokojna o moje dzieci.
Zanim rozpoczęłam poszukiwania pracy, jeździłam po szkołach i opowiadałam dzieciom o życiu ich rówieśników. Jeździłam na animacje misyjne – czyli robiłam to, co misjonarz robi po powrocie. Najczęściej dzielę się z ludźmi tym, co odkryłam sama w czasie misji. Każda osoba świecka jest misjonarzem w swoim miejscu pracy, w tym, jak reaguję na różne sytuacje, jak zachowuję się w stosunku do ludzi, którzy potrzebują pomocy. I nie chodzi tylko o branie udziału w wielkich akcjach. Wystarczy, że pomożesz starszej pani nieść ciężkie zakupy albo że będziesz życzliwy dla sąsiada itp. Jesteśmy misjonarzami Boga, który jest Miłością i Miłosierdziem. Starajmy się tak, żyć aby ludziom było z nami łatwiej, przyjemniej, lecz nie róbmy tego sztucznie – najpierw odnajdźmy te uczucia w naszej relacji z Panem Jezusem, Bogiem Ojcem i Duchem Pocieszycielem a później to Oni będą w nas działać.
W czasie jednej z animacji stała się niesłychana rzecz. Podczas Wielkiego Postu trwała ogólnopolska akcja modlitewna „Misjonarz na Post”. W ostatnią niedzielę w kościele na Woli po ostatniej Mszy św. podeszła do mnie kobieta ze łzami w oczach i powiedziała, że ona mnie zna. Ja byłam zupełnie zaskoczona, ponieważ dopiero przeprowadziłam się do Warszawy, więc pytam, jak to możliwe, a ona właśnie mówi, że wzięła udział w tej akcji to za mnie się modliła w czasie Wielkiego Postu. Małe, wielkie znaki…
A co teraz? Od sierpnia będę pracować w schronisku dla bezdomnych kobiet w Warszawie. A za jakiś czas, jak Pan Bóg pozwoli, nauczę się nowego języka i znów napiszę do was jako świecka misjonarka kombonianka już nie z Europy, ale z innego kontynentu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |