Bóg się (we mnie) rodzi 

Poród to niezwykła mieszanka radości i bólu. To jednocześnie jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. Radykalny początek i dogmatyczny koniec. Podobnie jest ze spotkaniem i z narodzeniem w nas Boga. 

Boże Narodzenie powoduje w nas wymieszanie radości i smutku. Ten czas wyraźnie pokazuje prawdę o naszym życiu i relacjach. Pokazuje to, czego często nie chcemy widzieć. Z utęsknieniem czekamy na moment, w którym będziemy mogli spotkać naszych bliskich i odpocząć od zgiełku codzienności. Dbamy o to, aby świąteczna atmosfera była porównywalna z tą z amerykańskich filmów z happy endem. Oczekujemy radości – to przecież jeden z najradośniejszych dni w roku. Ten moment zatrzymania w biegu może być jednak trudny i mogą „dopadać” nas nie tylko pozytywne myśli.  

Smutki 

Nagle zdajemy sobie sprawę, że nie mamy bliskiej relacji z naszymi rodzicami, a mąż nie okazuje upragnionej czułości. Nasza rodzina podzielona jest na „popisowe” frakcje polityczne, a wujostwo jak zwykle nadużywa świątecznych trunków. Atmosfera Świąt wyostrza zarówno to, co radosne, jak i to, co smutne. W tym czasie osoby samotne są szczególnie osamotnione, a ubogie jeszcze biedniejsze. Mamy jednak szansę, aby także radość była w nas większa. A nie ma większej radości i lepszej Nowiny niż ta, że narodził się Jezus – nasz zbawiciel, dzięki któremu żaden smutek nie jest ostateczny. Warto na tym skupić naszą uwagę. 

Poznanie to zmiana 

Patrząc na nasze emocje i pragnienia – na to wszystko, co się w nas dzieje w czasie Bożego Narodzenia, mamy szansę na to, aby pójść dalej. Poznanie siebie i sytuacji wokół nas daje nam możliwość zmiany. Możemy pozwolić Bogu dotknąć tych wszystkich ran i problemów, które nosimy. A On chce spotkać się z nami i naszą słabością. Cokolwiek przeżywamy – On był w tym Pierwszy. Wie, o co chodzi.

Warto spojrzeć na Boże Narodzenie jak na czas zmian. Nowe narodzenie nas samych. Może nie będą to spektakularne rewolucje, ale drobne gesty. Warto postanowić sobie, że pojednamy się z bliską nam osobą, porozmawiać z kimś, kto być może jest dla nas trudny.

Warto wyjść z inicjatywą wspólnej modlitwy i czytania Pisma Świętego, zawrzeć w życzeniach szczere słowa pocieszenia. I warto spojrzeć na bliskich tak, jak spojrzałby na nich Jezus. Z miłością. Obojętnie z jakiej są „opcji” i jak daleko oddaliliśmy się od siebie. Wobec narodzenia Jezusa wszystkie spory bledną. On przyszedł przecież do nas wszystkich. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze