Fot. pixabay/seneciojercy

Czy chrzest jest konieczny do zbawienia? 

Na pytanie rozpoczynające się od „czy” istnieją tylko dwie możliwe odpowiedzi: „tak” lub „nie”. W popularnym obiegu pojęcia „chrzest”, „konieczność” i „zbawienie” są jednak tak niejednoznaczne, że bez doprecyzowania każda prosta odpowiedź jest narażona na nieporozumienie. 

W emocjonalnej dyskusji podaje się nierzadko argumenty wyjęte z bardzo konkretnego kontekstu, a potem próbuje wyciągnąć wnioski o charakterze uniwersalnym. Mówi się na przykład, że wielu dobrych ludzi jest wyznawcami innych religii i nigdy chrztu nie przyjmą, a Pan Bóg jest przecież dobry i chce zbawić (dać udział w Swoim Boskim życiu) wszystkim ludziom. W tym kontekście teologia „chrztu krwi” (męczeństwa) oraz „chrztu pragnienia” (pragnienia chrztu) nie do końca wyjaśnia te wątpliwości. 

Najpierw wiara 

Aby w miarę zwięźle dać odpowiedź na to pytanie sięgnijmy najpierw do Pisma Świętego. Po pierwszym wystąpieniu św. Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy słuchacze byli poruszeni tym, co mówił o zmartwychwstaniu Chrystusa i zapytali Piotra, co mają czynić, aby mieć udział w Jego życiu. Co odpowiedział Piotr? „Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2,38). Najpierw jest więc wiara. Chrzest jest zewnętrznym znakiem nowej duchowej rzeczywistości, która sprawia mistyczne połączenie z Chrystusem, związane z odpuszczeniem grzechów, otrzymanie statusu przybranego dziecka Bożego i otrzymanie daru obecności Ducha Świętego w życiu nawracającej się osoby. Podobnie św. Paweł mówi strażnikowi więzienia w Filippi: „Uwierz w Pana Jezusa, a zbawisz siebie i swój dom” co skutkuje tym, że „natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem” (Dz 16,31-33). Chrzest nie kończy, ale rozpoczyna proces uświęcenia, proces coraz głębszego jednoczenia się z Chrystusem, nie o własnych siłach, ale w mocy Ducha Świętego.  

Jedynym Zbawicielem, który jest w stanie doprowadzić nas do pełnej łączności z Ojcem i który w pełni objawia nam Ojca jest Jezus Chrystus. Nie ma innego. Prawda, że jest wielu dobrych ludzi, nawet wspaniałych i wybitnych, którzy nie są chrześcijanami. Bóg prowadzi ich w sposób dostosowany do okoliczności w jakich żyją. Może również wśród niechrześcijan rozdzielać różne dary. Jednak i tak dokonuje się to poprzez Chrystusa w mocy Ducha Świętego. Nawet jeśli oni o tym nie widzą. Aby zobrazować tę niewyrażalną rzeczywistość Pismo Święte poucza, że stajemy się nowym stworzeniem, przybranymi dziećmi Bożymi, które uczestniczą już w jakiś sposób w Boskiej naturze, jesteśmy z Chrystusem „współdziedzicami” Królestwa Bożego (Rz 8,17), świątynią Ducha Świętego. 

>>> Co nam daje chrzest? Refleksja  

Fot. cathopic/ Leider Mendoza

Chrzest odpuszcza grzechy 

Chrzest daje człowiekowi nie jakąś nową sytuację kulturową, ale przede wszystkim radykalną nowość życia. Ponieważ „przyoblekliśmy się w Chrystusa” (Ga 3,27), więc jako Jego przybrani bracia i siostry w mocy Ducha Świętego możemy się modlić „Ojcze nasz” do Najwyższego. Wejście w to życie wewnątrztrynitarne we chrzcie ukazane jest przez potrójne zanurzenie lub polanie wodą i wypowiedzenie sakramentalnej formuły. Bóg tak bardzo pragnie ludziom dać udział w Swoim Boskim życiu, że w wyjątkowych sytuacjach nawet osoba nieochrzczona może stać się szafarzem tego sakramentu. Chrzest nie tylko oczyszcza nas z grzechów, nie tylko „zeruje” długi naszych grzechów, ale daje nam o wiele więcej „na plus”. Daje udział w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej. Tego nie można sobie samemu wypracować, tego nie da się wysłużyć. To można tylko przyjąć jako dar.  

Ponieważ chrzest odpuszcza wszystkie grzechy osobiste, grzech pierworodny, a także wszelkie kary za grzech, dlatego w ochrzczonych nie pozostaje nic, co by im przeszkadzało w wejściu do królestwa Bożego, bo najcięższym skutkiem grzechu jest oddzielenie od Boga. Jednak z powodu naszych grzechów popełnionych po chrzcie, w codziennym życiu chrzest może nie przynosić pełni tych owoców zbawienia. W ochrzczonym pozostają doczesne konsekwencje grzechu (cierpienie, choroby, śmierć, ludzkie ułomności, pożądania). Musimy walczyć z własnymi słabościami oraz z wrogiem, który próbuje nas odciągnąć z obranej drogi, ale te trudności nie są nas w stanie odłączyć od Chrystusa, jeśli Go świadomie nie odrzucimy. Świadome przyjęcie chrztu wiąże się z wyborem nowego i definitywnego życia z Bogiem. Sakrament ten stanowi bramę do pozostałych sakramentów. Wybór ten nie oznacza, że w życiu odtąd wszystko samo się ułoży. Trzeba będzie wielokrotnie go ponawiać.  

Fot. pixabay/debowscyfoto

Gwarancja zbawienia? 

Osoby przyjmujące chrzest nie mają jednak zapewnionej „gwarancji zbawienia”. Mają pełnię środków, a jak z nich korzystają – to już inna kwestia. Jeśli więc, mając pełnię potrzebnych środków – jak przypomina św. Paweł – musimy z bojaźnią i drżeniem dbać o nasze zbawienie, to o ile bardziej muszą się o to troszczyć ci, którzy nie mają tych środków. Trudno jest iść po omacku. Posłużmy się analogią do człowieka słabowidzącego, który zgubił okulary. Chociaż bez okularów może sam dotrzeć do celu, byłoby jednak nieludzkim pozostawić go samego, zmuszając do wielkiego wysiłku, zamiast pomóc w znalezieniu drogi czy okulisty. 

Chrzest wprowadza do wspólnoty wierzących. Ochrzczony nie musi iść do Boga sam. Kościół jest znakiem i narzędziem Bożego działania. Zewnętrzny znak jest konieczny, ale najważniejsze działanie jest niewidoczne dla oczu. Widać je dopiero po skutkach. Bóg posługuje się wspólnotą Kościoła w misteryjny sposób, aby prowadzić do łączności z Nim nie tylko ochrzczonych, ale również tych, którzy jeszcze nie otrzymali tej łaski. We wspólnocie wierzących mamy do dyspozycji objawienie biblijne, mamy do dyspozycji spotkanie z Bogiem w sakramentach, mamy wsparcie modlącej się z nami wspólnoty. Nieochrzczeni nie mają takich środków. Chrzest to normalna i zwyczajna droga zbawienia. Pomimo podziałów między chrześcijanami, chrzest stanowi tak głęboką wspólną podstawę jedności, że możemy się modlić wspólnie „Ojcze nasz”, nawet jeśli nasza jedność nie jest jeszcze pełna.  

Fot. pixabay/fernandozhiminaicela

Chrzest to czasem ryzyko 

Być może dla niektórych osób to wyjaśnienie wydaje się jedynie teoretyczne. Warto więc spojrzeć na przykład osób, które współcześnie w dorosłym wieku przyjmują chrzest. Niekiedy wiąże się to z dużym ryzykiem utraty relacji rodzinnych, a nawet z niebezpieczeństwem utraty życia. Obecnie np. we Francji ok. 10% osób dorosłych przyjmujących chrzest to dawni muzułmanie. Niektórzy wiele ryzykują, ale chrzest jest dla nich ważniejszy. Innym przykładem mogą być chińscy imigranci. Spośród tych, którzy w wolnych krajach pogłębiają swoje życie duchowe i świadomie określają swoją wiarę, największą grupę stanowią ci, którzy decydują się na chrzest. To też niejednokrotnie wiąże się z różnego rodzaju trudnościami i napięciami.  

Na ile jednak my sami, w wolnym społeczeństwie, chcemy się dzielić darem życia Bożego w nas? Stale pojawiają się ludzie, którzy w wieku dorosłym przychodzą do nas z prośbą o chrzest. Nie wystarczy tylko poinformować ich o tym, jak wygląd ryt obrzędu chrztu. Trzeba pomóc w dobrym przygotowaniu, a to z kolei wymaga solidnej katechizacji oraz przykładu wiary, aby prowadzić do postępu w wierze.  

Wróćmy więc do początkowego pytania: czy chrzest jest konieczny do zbawienia? Po wyjaśnieniu pojęć można powiedzieć, że dla tych, którym była głoszona Ewangelia i którzy mieli możliwość przyjęcia tego sakramentu jest on konieczny. Wspólnota Kościoła nie zna innego środka zapewniającego tak głęboką łączność z Bogiem, który prowadziłby do szczęścia wiecznego. Bóg chciał związać zbawienie z sakramentem chrztu, choć oczywiście On sam nie jest tym skrępowany. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze