fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Czy Kościół może istnieć bez księży?

To – wydawałoby się kontrowersyjne, a nawet i absurdalne pytanie – postawili organizatorzy debaty „Kościół bez księży?” zorganizowanej kilka tygodni temu przez Muzeum Archidiecezji Warszawskiej oraz kwartalnik „Pastores”. Okazją było ukazanie się setnego numeru tego periodyku. Dyskusja wpisała się w temat nowego roku duszpasterskiego, który od najbliższej niedzieli (pierwszej niedzieli Adwentu) przeżywać będziemy pod hasłem „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”.

To dobra okazja do tego, by wrócić do wniosków płynących ze wspomnianej debaty, w której uczestniczył m.in. ks. dr Mirosław Cholewa (redaktor naczelny kwartalnika „Pastores”) oraz biskup Michał Janocha (profesor Uniwersytetu Warszawskiego i biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej). Bp Janocha podkreślił na wstępie, że dziś w Kościele brakuje księży często nie przez to, że dany kraj dopiero wymaga ewangelizacji i działalności misyjnej i nie dlatego, że jest prześladowany, ale z powodu braku powołań.

Współpraca bardzo potrzebna

– Prowadzenie liturgii zastrzeżone jest dla tych, którzy mają udział w sakramencie święceń. Jednak już głoszenie słowa Bożego jest możliwe dla świeckich i powinni się to w zadanie włączać – podkreślał ks. dr Mirosław Cholewa. Dodał też, że problemem zasadniczym Kościoła w Europie (także tego w Polsce ) jest słabnąca wiara. Ten proces przekłada się na zaangażowanie wszystkich członków wspólnoty Kościoła. A słabsze zaangażowanie świeckich przekłada się na powołania. A dokładnie to na spadek ich liczby. – Dlatego tym bardziej potrzebne jest, by osoby świeckie podejmowały zadania, które wpisują się w misję Kościoła. Szczególnie, gdy są to osoby kompetentne w konkretnych obszarach działalności Kościoła – zgodzili się uczestniczy debaty. A byli wśród nich także dr Dariusz Cupiał (założyciel Fundacji Cyryla i Metodego) i ks. Kazimierz Pek MIC (profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego).

>>> Budzenie podmiotowości i ożywianie wspólnotowości – nowy program duszpasterski

fot. PAP/Waldemar Deska

– Jest wiele przestrzeni w życiu Kościoła, w których obecność kapłana jest konieczna, ale jest równie wiele zadań, które ksiądz może delegować na wspierające go osoby świeckie i konsekrowane. Im więcej tej współpracy, tym lepiej – podkreślił dr Dariusz Cupiał z Fundacji Cyryla i Metodego. Uczestnicy dyskusji zgodnie stwierdzili, że takie funkcje jak rzecznicy prasowi diecezji czy innych kościelnych struktur bez problemu mogą (a wręcz powinny) być obsadzane przez ludzi świeckich. Podobnie świeccy mogą zajmować się sprawami administracyjnymi w parafiach czy na katolickich uniwersytetach. – W tym czasie osoby duchowne mogą podjąć działania duszpasterskie, które przy zbyt dużym zaangażowaniu w inne zadania mogłyby być zaniedbane. A przy mniejszej liczbie powołań skoncentrowanie się na działalności duszpasterskiej jest jeszcze bardziej istotne – dodali rozmówcy. Zaangażowanie świeckich w prowadzenie administracji parafii jest bardzo częste w zachodnich krajach Europy, coraz częściej spotykane także w Polsce.

Kapłaństwo to nie urząd

Doktor Dariusz Cupiał podkreślił, że należy wyrwać kapłaństwo z gorsetu urzędu, a wrócić do kapłaństwa służebnego. – Kapłanów można rozróżnić na tych, którzy chodzą normalnie po ziemi i na tych, którzy „się noszą” – zażartował założyciel Fundacji Cyryla i Metodego. I zaraz uściślił, że

w kapłaństwie chodzi przede wszystkim o bycie nie nad wspólnotą, ale o bycie we wspólnocie. – Tożsamość kapłana sprowadza się do tego, że jest członkiem ludu Bożego i że jest powołany do służenia tej wspólnocie – dodał ekspert. Widać więc wyraźnie, jak ważnym komponentem w życiu kapłana jest uczestnictwo, bycie dla innych. – Z tego bycia wyprowadza się natomiast działanie. Położenie zbyt dużego nacisku na aktywizm może być jednak przyczyną do błędów i bólu – przestrzegał prof. KUL ks, Kazimierz Pek. I dodał, że remedium na tego typu bolączki jest zawsze pamięć o tym, że kapłan swoją posługę wyprowadza z bycia dla innych.

>>> Bp Siemieniewski: spadek powołań kapłańskich jest rzeczywistym problemem

fot. PAP/Mateusz Marek

Ks. prof. Kazimierz Pek podkreślił, że powołaniem księdza jest tworzenie relacji – z Bogiem, ale i z drugim człowiekiem. – Praktyczny, ale i teologiczny oraz duchowy wymiar kapłaństwa sprowadza się do bycia pasterzem – wyjaśniał. – Kapłan ma dwie dłonie: słowo i sakrament. I dzięki nim tworzy wspólnotę, buduje relacje – dodał. Zauważył też, że obecnie zanika rozumienie określenia „osoba duchowna” jako kogoś, kto żyje w łasce Ducha Świętego i który wcześniej rozpoznał swoje powołanie do bycia w Kościele i dla Kościoła (a więc także dla jego członków).

Jakich słów użyć?

Uczestnicy dyskusji poruszyli też temat języka, którym opisuje się księży, ale także słów, za pomocą których zwracają się do nich świeccy. To najczęściej słowo „ksiądz”, „kapłan”, ale niekiedy „ojciec” (nie tylko w przypadku zakonników) czy „pasterz”. Wszyscy zgodzili się, że szacunek do kapłana w relacjach międzyludzkich powinien być standardem. Można jednak zrezygnować z określeń, które mogą kojarzyć się z próbą tworzenia wyższej pozycji księdza/kapłana wobec innych ludzi i członków wspólnoty Kościoła. A taka próba (niekiedy nieświadomie) może być podejmowana zarówno przez samych księży, jak i przez świeckich, którzy, chcąc wyrazić swój szacunek do księdza i do jego powołania, używają zbyt rozbudowanej ornamentyki słownej. Może więc warto korzystać z określenia „ojciec”? – radził ks. prof. Pek. – Słowo „ojciec” ze swej natury uzdalnia do budowania relacji, ale i do wzięcia odpowiedzialności za nie – podkreślił ekspert. Dodał też, że dzięki określeniu „ojciec” każdy ksiądz może na różnych etapach życia weryfikować swoje powołanie i zadawać sobie pytanie: „Czy w moim kapłaństwie szukam relacji?”.

fot. sorcatafma / cathopic

– Nie ma czegoś takiego jak powołanie do życia w samotności. Nawet zakonne życie kontemplacyjne przeżywane jest we wspólnocie – podkreślał dr Dariusz Cupiał. Zauważył, że dyskusja wokół pytania o „Kościół bez księży?” unaoczniła potrzebę odnowy formacji kapłańskiej, zarówno na etapie seminarium, jak i później. Ks. dr Mirosław Cholewa (redaktor naczelny kwartalnika „Pastores”) powiedział, że prawie każdy ksiądz na pewnym etapie swojej drogi stanie przed pytaniem o to, co wybrać: frustrację czy formację. – Czy na różne wyzwania i problemy odpowiadam w duchu ewangelicznym? Jeśli tak, wybiorę formację – odpowiadał ks. Cholewa. I dodał, że niekiedy wystarczy jeden, ale charyzmatyczny i zaangażowany człowiek, który staje się zaczynem odnowy Kościoła, a więc i kapłaństwa. W historii było wielu takich, jednym z nich był Franciszek z Asyżu. – Również u progu pontyfikatu Jana Pawła II wielu uważało, że Kościół jest już skansenem. Szybko to się jednak zmieniło. Lata 80. i 90. były dekadami masowych powołań kapłańskich – przypomniał redaktor naczelny „Pastores”.

Brat i ojciec

Bp Michał Janocha – wracając do wątku językowego – podkreślił, że to bardzo istotna kwestia, bo „język wyraża stan naszej świadomości”. – Nie można go kształtować odgórnie, nie można go narzucać, bo to przeciwskuteczne, ale możemy go współtworzyć, kształtować, zmieniać – zauważył. – Chcemy, by ludzie widzieli w nas ojców, przewodników, pomocników, towarzyszy. Odpowiedni dobór słów może w tym bardzo pomóc – podkreślił. Dodał też, że to w dużej mierze od księdza zależy to, czy parafia stanie się nie tylko instytucją i miejscem niedzielnych spotkań, ale przede wszystkim wspólnotą wspólnot. – Nikt z nas nie rodzi się ojcem. Rodzimy się synami, ojcami się stajemy, dojrzewamy do tego. Ojcostwo pojawia się wtedy, gdy rodzi się osobista odpowiedzialność. I to jest istota kapłaństwa – dodał bp Janocha. Podkreślił też, że w dobrze przeżywanym powołaniu kapłańskim chodzi głównie o łączenie w sobie braterstwa i ojcostwa. Te dwa – nazwijmy to – pierwiastki budują tożsamość księdza. Bp Janocha przypomniał też fragment listu Jana Pawła II do księży z Wielkiego Czwartku 2001 r. Papież cytował wtedy słowa św. Augustyna. „To co mówił św. Augustyn o misji biskupiej, dotyczy także posługi kapłańskiej: «Choć lękam się tego, kim jestem dla was, pociesza mnie to, kim jestem z wami. Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem»”. – To również wiele mówi o misji uczestnictwa księży, kapłanów we wspólnocie Kościoła – dodał biskup.

fot. Niniwa/Szymon Zmarlicki

Kościół bez księży jest więc niemożliwy. Wspólnota eucharystyczna, wspólnota chleba potrzebuje swoich apostołów, szafarzy sakramentów. Możliwy jest jednak Kościół bez księży, którzy zajmują się wszystkim: od prowadzania parafialnej księgowości, przez organizację rekolekcji i innych parafialnych wydarzeń po głoszenie słowa Bożego. Możliwy jest też Kościół bez księży wywyższanych w relacjach międzyludzkich na piedestał. Kościół bez księży „od wszystkiego” i Kościół bez „arcykapłanów” zdaje się być Kościołem przyszłości. I to całkiem nieodległej, a zarazem przyszłości oczyszczającej i odnawiającej Wspólnotę.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze