Emmanuel Macron i Viktor Orban, fot. EPA/SARAH MEYSSONNIER

Viktor Orban i Emmaneul Macron walczą o reelekcję. Któremu bliżej do chrześcijańskich wartości?

Nie ma żadnych przeciwwskazań, by mimo zasady świeckości państwa premier Francji Francois Fillon pojechał na beatyfikację Jana Pawła II. Wcześniej mówiło się, że w rzymskich uroczystościach weźmie udział Nicolas Sarkozy, ale prezydent zrezygnował z tego pomysłu, bo – jak pisze „Le Figaro” – obawia się negatywnej reakcji większości rodaków.

To wycinek z prasowych doniesień. Z dzisiejszego punktu widzenia – doniesień z prehistorii, bo to kwiecień 2011 roku. Jednocześnie jednak to fragment dobitnie opisujący napięcie jakie niezmiennie od wielu lat istnieje w życiu publicznym Francji, napięcie między świeckością państwa a chrześcijańską historią i teraźniejszością tego kraju. Choć z tą teraźniejszością wielu może mieć kłopot, bo w tej sprawie wiele się w ostatnich latach we Francji zmieniło.

Wiec wyborczy prezydenta Francji, I tura wyborów 10 kwietnia, fot. EPA/Mohammed Badra

Węgrzy wybierają parlament, Francuzi – prezydenta

Francuzi już za chwilę – bo w niedzielę 10 kwietnia – będą wybierać prezydenta. Postanowiłem przy tej okazji sprawdzić, jak w kolejnych kampaniach wyborczych politycy próbowali podejmować (lub omijać) tematy związane z wiarą, religią, stosunkiem do Kościoła katolickiego. Szczególnie ciekawie to wygląda w przypadku polityków prawicowych. Kwiecień w Europie to jednak nie tylko wybory prezydenckie nad Sekwaną. To także wybory parlamentarne na Węgrzech. O kolejną kadencję w roli premiera walczy tam lider Fideszu – Victor Orban, oskarżany przez wielu w Europie o prowadzenie rządów autokratycznych. Orban w ostatnich latach lubił odnosić się do religii, chrześcijańskiej tożsamości swojego kraju i szerzej – Europy. Jednak, co podkreśla wielu komentatorów, robił to w sposób ściśle instrumentalny. Wybory nad Dunajem rozstrzygają się dzisiaj – w niedzielę 3 kwietnia.

Viktor Orban walczy w tych wyborach o czwartą z rzędu kadencję, fot. EPA/BENKO VIVIEN CHER

Skąd idziemy, dokąd zmierzamy?

Wróćmy jednak na chwilę do Francji i wspomnianej beatyfikacji Jana Pawła II. Gdy we francuskich mediach rozgorzała dyskusja o tym, kto powinien wziąć udział w watykańskich uroczystościach, inny polityk – Francois Baroin – w telewizyjnym wywiadzie odniósł się do zapowiedzianego udziału premiera Fillona. – To, że jesteśmy przywiązani do świeckości państwa, która jest wyjątkowym osiągnięciem republikańskim i jednym z elementów naszego wspólnego życia, nie powinno sprawić, byśmy zapomnieli, skąd przyszliśmy – powiedział Baroin. Odniósł się w ten sposób do głosów francuskich obrońców laickości wyrażających zaniepokojenie udziałem najwyższych władz w uroczystościach religijnych. W tym opisie właśnie tkwi kwintesencja owego francuskiego napięcia.

fot. unsplash

W rozmowie z misyjne.pl potwierdza to Michel Viatteau, francuski dziennikarz od lat pracujący w warszawskim oddziale agencji AFP i – co ważne dla tego tematu – także były korespondent w Watykanie. Mojego rozmówcę pytam o to, czy pamięta kampanię wyborczą we Francji, w której tematy światopoglądowe i dotyczące relacji państwo – Kościół były dominujące. W Polsce bywa tak przecież często.

Świąteczni katolicy

– Byłem przy wielu kampaniach prezydenckich we Francji i takiej nie pamiętam. Już w czasie wygranej kampanii Valéry’ego Giscard d’Estaing w 1974 roku czy François Mitterand w 1981 roku ten temat nie był wyraźnie podnoszony. Francja jest krajem silnie zateizowanym. Co prawda mamy korzenie chrześcijańskie, o których czasami się wspomina. Na przykład prezydent Jacques Chirac czy Nicolas Sarkozy, nawiązując do tradycji gaullistowskiej, wspominał o tym, że jest katolikiem (chociaż niezbyt pilnie praktykującym). Inni też mówili, że szanują chrześcijaństwo, ale to było raczej w tle i to nigdy nie zaważyło poważnie nad tym, jak ludzie głosują w wyborach – odpowiada. Dziennikarz dodaje, że we Francji mówi się o tzw. katolikach świątecznych. Nie chodzi jednak o ludzi, którzy w Kościele pojawiają się na Wielkanoc i Boże Narodzenie. – To ludzie, którzy są w Kościele cztery razy w życiu: na chrzcie, pierwszej Komunii świętej, na ślubie i pogrzebie – uśmiecha się Michel Viatteau. – W Bretanii czy na południowym zachodzie, w Wandei, ludzie, chodzą do Kościoła. W Bretanii może to być nawet kilkadziesiąt procent mieszkańców, ale już w mojej paryskiej parafii praktykujących jest 1,9%. W większej części Francji ten poziom jest podobny – wyjaśnia.

>>> Kościół, który dociera na peryferie. Rok od pożaru katedry Notre Dame [MISYJNE DROGI]

Plac św. Jana Pawła II przed katedrą Notre-Dame już otwarty fot. EPA/YOAN VALAT
Plac św. Jana Pawła II przed katedrą Notre-Dame w Paryżu, fot. EPA/YOAN VALAT

Orban obrońcą chrześcijaństwa?

Francuscy politycy jeśli mówią o instytucji Kościoła – to z dystansem, ewentualnie z szacunkiem, ale nie wykorzystują go jako narzędzia politycznego. Zupełnie na przeciwległym biegunie sytuuje się w tej sprawie premier Węgier. Viktor Orban należy do Węgierskiego Kościoła Reformowanego (jego żona jest katoliczką). Niedawno, w rozmowie z chorwackim tygodnikiem katolickim „Glas Koncila”, pijąc między innymi do Francji, mówił tak: „Nigdy nie będziemy chcieli takiego rozdziału Kościoła od państwa, jak na Zachodzie”. – Macron też podnosi wątek francuskiej tożsamości, ale wiąże ją z tożsamością europejską. Dla niego te dwa elementy są sobie bliskie, połączone, a nie przeciwstawne – mówi Michel Viatteau.

Premier Viktor Orban i jego żona Aniko Levai w lokalu wyborczym, fot. EPA/BENKO VIVIEN CHER

Orban lubi używać wiary i religii do uzasadniania swoich działań. Tak było na przykład z kontrowersyjną ustawą zakazującą „propagandy homoseksualizmu”. W czerwcu węgierski parlament przyjął nowe przepisy zaostrzające kary za niektóre przestępstwa związane z pornografią dziecięcą. Rząd Viktora Orbana twierdzi, że ustawa ma chronić dzieci, ale większość opozycji zbojkotowała głosowanie, zarzucając autorom ustawy utożsamianie pedofilii z homoseksualizmem. I ten wątek byłby zapewne w węgierskiej kampanii o wiele mocniej podgrzewany, gdyby nie wojna w Ukrainie. Ten temat zmiótł wszystkie inne z bieżącej agendy. Jednak i w tym przypadku Orban oskarżany jest o odejście od chrześcijańskich ideałów. Do tej pory nie potrafił w jednoznaczny sposób potępić bestialskiej wojny prowadzonej przez Władimira Putina, a jego opór wobec dostawy sprzętu wojskowego NATO do Ukrainy utożsamiany jest z pośrednim wspieraniem reżimu Kremla. Kreuje się na obrońcę chrześcijańskich wartości, a jednocześnie atakuje mniejszości seksualne, przypisując wszystkim ich przedstawicielom najgorsze przymioty, a gdy bliźni potrzebuje pomocy zwraca większą uwagę na swoje interesy (te z Rosją na poziomie gospodarczym są bardzo silne). Można też zadać pytanie o to, co wspólnego z chadeckimi (chrześcijańskimi) wartościami mają takie działania Orbana jak zabijanie wolności słowa, ograniczanie działalności parlamentarnej opozycji czy oligarchizacja gospodarki.

Francuski wstrząs

Kościół był poniekąd obecny we francuskiej polityce po opublikowaniu w październiku 2021 roku raportu na temat wykorzystywania seksualnego, którego sprawcami byli duchowni. – To był temat numer jeden we francuskich mediach przez kilka dobrych dni, a może nawet i tygodni. Nikt się nie spodziewał tak zatrważających wyników prac tej komisji. Okazało się, że przez lata we Francji działy się zjawiska bardzo niepokojące i to zawinione przez Kościół – podkreśla Viatteau. 216 tysięcy ofiar w ciągu 70 lat – takie były wyniki raportu Niezależnej Komisji ds. Nadużyć w Kościele (powołanej zresztą na prośbę francuskiego episkopatu). – To był wstrząs. I mimo że ludzie do Kościoła we Francji w większości nie chodzą, to jednak mają do tej instytucji szacunek. Kościół nadal jest we Francji autorytetem. Może nie dominującym, ale jednak. Dlatego rezonans prac tej komisji był silny – dodaje francuski dziennikarz.

>>> Francja: biskupi sprzedadzą dobra kościelne, by zadośćuczynić ofiarom pedofilii

Fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Inne podejście, podobna rzeczywistość

Podejście do roli i obecności Kościoła w państwie i życiu publicznym na poziomie politycznym jest we Francji i na Węgrzech zgoła odmienne. Jednak, gdy zejdzie się o poziom niżej, do rzeczywistości tych dwóch krajów, to sytuacja robi się już bardziej podobna. „Na Węgrzech chrześcijaństwo to słowo wytrych w kampaniach politycznych czy sporach z europejskimi instytucjami. Wiernych jest coraz mniej, a kościoły świecą pustkami” – pisał trzy lata temu dla „Przewodnika katolickiego” politolog, redaktor naczelny portalu kropka.hu poświęconego węgierskiej polityce Dominik Héjj. Opis jest aktualny także dzisiaj. Orban używa religii wtedy, gdy jest mu potrzebna, ale gdy religia i zasady z nią związane zaczynają przeszkadzać potrafi się postawić w opozycji. Tak było w przypadku kryzysu migracyjnego z 2015 roku, Węgry nie chciały przyjąć migrantów z Afganistanu i Syrii, którzy przybywali do brzegów południowej Europy. „My jesteśmy zdecydowanie przeciwko migracji, a Kościół katolicki ma swoje stanowisko. Z tego można łatwo skonstruować opowieść, że Ojciec Święty i premier Węgier się nie rozumieją, nie zgadzają się, jak również – że nie chcą się widzieć” – tak Orban tłumaczył rozminięcie się stanowisk Węgier i Watykanu w sprawie pomocy migrantom. Próbował w ten sposób zbyć też doniesienia mediów (także watykańskich) na temat napięcia przed spotkaniem premiera Węgier z Ojcem Świętym.

fot. PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Wykorzystać papieża

We wrześniu ubiegłego roku Budapeszt był gospodarzem Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. Gościem wydarzenia był papież Franciszek. W watykańskich i europejskich katolickich mediach pojawiały się informacje, że papież chce uniknąć bezpośredniego spotkania z Orbanem. Powodem miało być właśnie jego podejście do migrantów. Papież wielokrotnie wcześnie wzywał do przyjęcia i integracji migrantów, aby rozwiązać problem, który nazwał „demograficzną zimą” Europy. Orban na takie argumenty odpowiadał, że „dzisiejsi migranci to wyłącznie muzułmanie” i że „tylko „tradycyjna chrześcijańska polityka rodzinna może nam pomóc wyjść z tego kryzysu demograficznego”. Franciszek często potępiał to, co uważa za odradzanie się ruchów nacjonalistycznych i populistycznych, wzywał do jedności europejskiej i krytykował kraje, które próbują rozwiązać kryzys migracyjny za pomocą izolacjonistycznych działań. Wypisz wymaluj – polityka Węgier. Do spotkania ostatecznie doszło, jednak w przeciwieństwie do prawie każdej innej podróży papieskiej, nie było relacji telewizyjnej na żywo z powitania ani okazji do zdjęć, które zwykle poprzedzają i następują po takich spotkaniach. Viktor Orban w swoim stylu zdołał jednak wykorzystać to spotkanie. Na Facebooku opublikował zdjęcie, na którym uścisnął dłoń papieża stojącego przed flagami węgierskimi i watykańskimi. „Poprosiłem papieża Franciszka, by nie pozwolił zniknąć chrześcijańskim Węgrom” – podpisał premier.

>>> Papież: migranci często stają się narzędziem szantażu politycznego

fot. EPA/Bienvenido Velasco

Demonizowani migranci

Orban często powtarzał, że chrześcijańska tożsamość Węgier jest zagrożona przez muzułmańską imigrację. Migracja więc i kolejne uchodźcze wyzwania Europy stawiane są w opozycji do chrześcijańskiej tożsamości, kultury i historii Starego Kontynentu. Jak to wygląda we Francji? To zależy od partii, ale bywa bliźniaczo podobnie. Najbliżej Orbana i Fideszu są partie skrajnej prawicy. W tej kwestii na francuskiej scenie politycznej doszło w ostatnich miesiącach to ciekawego przetasowania. W roli głównej krytyczki polityki migracyjnej Francji przez lata występowała liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen. Ostatnio jednak w tej sprawie postanowiła być nieco mniej radykalna. To zapewne polityczna kalkulacja, by jak najbardziej zbliżyć się do centrum i jednocześnie do faworyta wyborów, pretendującego do drugiej kadencji w Pałacu Elizejskim prezydenta Emmanuela Macrona. Do skrajnej prawicy za chwilę jeszcze wrócę.

fot. EPA/Mohammed Badra

Gdy Emmanuel Macron wprowadzał się do Pałacu, był postrzegany przez publicystów (także tych nad Wisłą) jako przedstawiciel liberalnej Europy, często pojawiały się w tych opisach także określenia „lewackiej”, „zdemoralizowanej”, „pozbawionej wartości”. Macron w tematach światopoglądowych nie musiał jednak już wiele robić. Małżeństwa homoseksualne zostały zalegalizowane we Francji już 2013 roku, a więc cztery lata przed początkiem prezydentury Macrona. Tematy takie jak dostęp do aborcji czy metody in vitro również już dawno zostały uregulowane. Obecnie mówi się jedynie o ich dalszej liberalizacji, czego akurat Macron jest sojusznikiem. Latem ubiegłego roku we Francji rozgorzała dyskusja nad projektem przedłużającym prawo do przerwania ciąży.

Liberał, ale nie radykał

Jaka była pierwsza, kończąca się właśnie kadencja prezydenta Macrona? O ocenę proszę dziennikarza francuskiej agencji informacyjnej Michela Viatteau. – To była kadencja centrowa. Nie odnotowałem ze strony Macrona żadnego posunięcia mocno liberalnego, choć oczywiście on jest po tej stronie społeczeństwa – mówi.

Eric Zemmour, kandydat skrajnej prawicy, fot. EPA/YOAN VALAT

W kwestii polityki migracyjnej miejsce Marin Le Pen zajął we Francji ekscentryczny kandydat Eric Zemmour. Ten dziennikarz (choć lepiej byłoby trzeba powiedzieć: „showman”) wygłasza tezy, które mają szokować, przyciągać, budzić dyskusję. To kandydat, który z chęcią przyjmuje zarówno oburzenie, jak i podziw. Najważniejsze, by było o nim głośno. I choć wiele mówi o potrzebie obrony tożsamości Francji, to w jego podejściu „do innych” niewiele znaleźć można postawy chrześcijańskiego miłosierdzia i miłości bliźniego. Co ciekawe – sam pochodzi z imigranckiej rodziny. Za sprawą skrajnej prawicy temat migracji oraz problemów związanych z integracją społeczną wrócił do publicznej debaty. Nie jest on głównym tematem, ale ten wątek jest obecny.

Francuz = biały katolik

– To za sprawą kampanii tożsamościowej, którą rozwijają Eric Zemmour i Marine Le Pen. Skrajna prawica od lat buduje swoją popularność na sprzeciwie wobec migrantów, którzy w większości są muzułmanami. Politycy tych ugrupowań przypominają przy okazji o chrześcijańskich korzeniach Francji i starają się przekonać opinię publiczną, że „Francuzi to są biali katolicy”. To taki stary nacjonalizm skrajnie prawicowy, który opiera się na historii, rasie, terytorium – mówi dziennikarz agencji AFP Michel Viatteau. Jednocześnie przypomina, że na prawej stronie francuskiej sceny politycznej obecny jest też drugi rodzaj nacjonalizmu – nacjonalizmu tożsamościowego. – Jest on bardziej otwarty na republikańskie zasady współżycia i zasadę „chcemy być razem”. Tę postawę można sprowadzić do takiego stwierdzenia: „Wszyscy, którzy chcą być z nami, nieważne jakiego są wyznania czy koloru skóry, mogą być z nami, mogą być Francuzami. Warunek numer jeden – by przestrzegali naszych, republikańskich wartości”. I taki jest pogląd większości Francuzów. Na takich wartościach jak demokracja, prawa człowieka można budować wspólnotę – dodaje Michel Viatteau.

Ubiegający się o drugą kadencję prezydent Emmanuel Macron, fot. EPA/Mohammed Badra

W kwestii dialogu międzykulturowego i religijnego – w ocenie francuskich politologów i publicystów – Macron zrobił dużo wobec Algierczyków. A ich wspólna historia jest w tej kwestii i burzliwa, i bolesna. Przez ponad 130 lat Algieria była francuską kolonią. Odzyskała suwerenność po krwawej wojnie z lat 1954–1962, ale do dziś nie wszystkie rany się zabliźniły. Według Michela Viatteau: „Jeśli chodzi o sprawy francusko – arabskie to zrobił kilka poważnych gestów w stronę muzułmanów i obywateli francuskich arabskiego pochodzenia”. Macron m.in. przeprosił za Algierczyków walczących u boku Francuzów w wojnie o niepodległość Algierii. Harkis, jak nazywano francuskich żołnierzy pochodzenia arabskiego, byli zmuszani do walki przeciw własnemu narodowi. – Nigdy o was nie zapomnimy – oświadczył Macron i przyznał, że Francja nie wywiązała się ze swoich obowiązków wobec harkis.

Można mieć pewność, że papieżowi – przynajmniej w budowaniu mostów między narodami i w próbach zabliźnianiu ran historii – bliżej do liberalnego prezydenta Francji niż do konserwatywno – chrześcijańskiego premiera Węgier, który pod sankcją karną zakazywał udzielania pomocy uchodźcom z Bliskiego Wschodu. Obaj politycy (Emmanuel Macron i Viktor Orban) walczą właśnie o reelekcję. I obaj mają duże szansę, by ją zdobyć. A wtedy napięcie w relacjach państwo – Kościół w połączeniu z ważnymi tematami dotyczącymi przyszłości całej Europy będą jeszcze bardziej widoczne.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze