"Lourdes", reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Film „Lourdes”: zobacz cuda, które tam się dzieją

Każdego roku do Lourdes przyjeżdża 3 mln pielgrzymów. W większości to ludzie, którzy potrzebują uzdrowienia: fizycznego i duchowego. Od 1858 roku (czyli od czasu objawienia się Maryi 14-letniej Bernadecie Soubirous) stwierdzono ponad 7000 uzdrowień, Kościół 70 z nich uznał oficjalnie za cuda

Na ekranach polskich kin (dzięki festiwalowi Arka*) możemy zobaczyć film „Lourdes”. To nie jest obraz o cudach w najbardziej znanym znaczeniu tego słowa. To film o wielkiej sile wiary, która potrzebna jest równie mocno, jak uzdrowienie z chorób i fizycznych ułomności. Co ciekawe, „Lourdes” to dzieło reżyserów Thierry’ego Demaizière i Albana Teurla, z których jeden określa się jako ateista, a drugi jako agnostyk. Film – jak mówią jego dystrybutorzy – wzbudził we  Francji duże zainteresowanie, został zrealizowany we współpracy z France TV i Canal Plus. 

Agnostyk i ateista o świętym miejscu  

Obraz rozpoczyna się niezwykle subtelnie, widzimy wiernych przechodzących przez świętą grotę. Jedną ręką dotykają skały, w drugiej trzymają różaniec. W kolejnych minutach filmu poznajemy osoby, które zmagają się w życiu z różnego rodzaju trudnościami, cierpią na choroby, które w znacznym stopniu utrudniają normalne funkcjonowanie. Poznajemy kochające się małżeństwo, które ma dwóch synów. Jednego chorego na tarczycę, drugiego na o wiele poważniejszą chorobę – pęcherzowe oddzielanie się naskórka. To choroba, która niezwykle skraca życie, a po drugie czyni je bardzo bolesnym. Chłopiec wymaga opieki paliatywnej, do Lourdes wyrusza jego tata wraz ze starszym bratem.

"Lourdes", reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Chłopiec zachwyca za każdym razem, gdy widzimy go na ekranie. Ojciec modli się za wstawiennictwem Matki Bożej tak: „Jeśli ma odejść, dodaj mi sił, by przy nim towarzyszyć. Jeśli by został, byłoby cudownie”.  

>>> Papież mianował delegata ds. sanktuarium w Lourdes

Czy wiara czyni życie łatwiejszym?  

Nie.  

Czy je zmienia?  

Tak . 

Uzdrowić życie 

Rodzina, która zabiega w modlitwach o życie swojego dziecka to – można powiedzieć – przypadek (choć bardzo nie lubię tego słowa) standardowy. „Lourdes” pokazuje jednak i innych ludzi, którzy mogą wywoływać u widzów zdziwienie. To pielgrzymi, których w tym miejscu byśmy się nie spodziewali. To grupa prostytutek (grupa Magdalena), które na co dzień na ulicach Paryża zarabiają na życie. Wśród nich jest też jeden z kolejnych bohaterów filmu, który modli się takimi słowami: „Urodziłem się jako mężczyzna, ale czuję się jako kobieta. Tylko Ty mnie rozumiesz. Tylko Ty mnie rozumiesz”.

>>> Watykański delegat papieża wrócił z Lourdes. Nie ma kryzysu!

"Lourdes", reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Na pielgrzymkę jeżdżą co roku, kilka dziewczyn dzięki wizycie w Lourdes rzuciło swoją dotychczasową „profesję”. Nieważne jednak skąd pochodzą, przychodzą z tym samym: z prośbą o uzdrowienie, uzdrowienie z choroby, ale i z dotychczasowego stylu życia. Tacy, jacy są – stają przed Matką Bożą. Siłą filmu jest to, że nie rozstrzyga tego, czy bohaterowie filmu dostąpili łaski uzdrowienia. Ci, którzy spodziewali się fajerwerków i spektakularnych cudów, mogą się więc czuć zawiedzeni.  

Skała jest taka, jak wtedy, jak przy objawieniach  

Czy nie trudno oderwać od niej wzrok?

Po prostu być 

Matka chłopca, który z ojcem jedzie do Lourdes, tłumaczy dziecku, że jedzie „do Jezusa, Marii  i Bernadetty”. Z kolei mężowi relacjonuje, że młodszy syn „wczoraj był już na granicy, ale wytrzymał”. Niezwykle interesującą, ale jednocześnie przejmującą częścią filmu jest ta, w której poznajemy pracę wolontariuszy, którzy opiekują się niepełnoprawnymi pielgrzymami.

"Lourdes", reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

To często ludzie młodzi, część z nich dopiero zaczyna pracę w tej roli. Ich zadaniem jest opieka, ale i towarzyszenie pielgrzymom. Muszą ich umyć, pielęgnować, nakarmić, ale też po prostu z nimi być: porozmawiać, nawet potańczyć. Tak, Lourdes obok modlitwy – to także miejsce spotkania i pewnego odstresowania. Przyznać trzeba, że modlitwy i pieśni religijne w języku francuskim brzmią pięknie.  

Współczująca dziewico,  

wszechmocna królowo.  

Matko dobra nieskończenie,  

z ciemności przenieś nas do światła  

i ze śmierci prowadź nas do życia wiecznego.  

Lourdes, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Lourdes, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Ave Maria… 

Film przenosi nas do Lourdes, oddaje klimat tego miejsca. Wzruszająca jest chwila, gdy słyszymy śpiew tysięcy ludzi na nabożeństwie przed grotą „Aveaveave Maria”. Poznajemy wtedy mężczyznę, który choruje na stwardnienie zanikowe boczne (chorobę Lou Gehriga). Jak sam określa, jest to „powolne umieranie za życia”. Nie ma w nim jednak rozpaczy, ani marazmu ani pośpiesznej próby zrobienia wszystkiego, przed końcem swych dni. Jest w nim wiele spokoju:  „Chodzenie dla mnie, to jak latanie dla osoby zdrowej. To coś nieosiągalnego” – tłumaczy widzom i staje się swoistym narratorem i przewodnikiem po Lourdes.

Lourdes, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Lourdes, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Jak mówi, trudno mu oczekiwać, że to akurat on będzie uzdrowiony, wybrany z wielu innych potrzebujących. Nawet sam siebie zmusza, by potrafił prosić Maryję o uzdrowienie.    

Modliłam się mocno, żeby chociaż wstał.  

Nigdy nie byłam zła na Dziewicę, to nie jej wina.  

Wszyscy czegoś potrzebują, tylko nielicznie są wybrani.  

Moją uwagę szczególnie przykuły określenia, którym pielgrzymi opisują Matkę Bożą. To najczęściej „Błogosławiona Dziewica”, u nas rzadziej używa się tej formuły w modlitwach. „Błogosławiona Dziewico, chroń to, co mam i daj siłę mierzyć się z chorobami. Daj Letycji odwagę, by użyła w bólu synowi. Prosimy weź go w opiekuńcze ramiona” modli się ojciec chorego chłopca.

>>> Lekarz z Lourdes: wciąż mamy do czynienia z cudownymi uzdrowieniami 

"Lourdes", reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Uczę się wierzyć w kogoś mocniejszego ode mnie. Uczę się oddawać sprawy. 

Spotykają z matką 

Pielgrzymi przyjeżdżają do Lourdes przede wszystkim do matki, bo „każdy matki potrzebuje”. I nawet jeśli choroba uprzykrza życie, to w tym miejscu doznają ulgi. Mężczyzna chory na stwardnienie rozsiane mówi, że mimo iż jest wyczerpany, to czuje się spokojny, czuje się, jakby mógł za chwilę zasnąć „w jej ramionach, w ramionach matki”. – Kiedy jestem w świątyni, czuję się jakbym miał 10 lat, a przecież mam 60 mówi z kolei inny z pielgrzymów. Niezwykłym momentem jest droga krzyżowa, którą przemierzają pielgrzymi. Idą i chorzy, niepełnosprawni, ale też zdrowi i pełnosprawni żołnierze (którzy tych pierwszych niosą na noszach). Wszyscy są jednak równi, wszyscy tak samo potrzebują odkupienia. 

"Lourdes", reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Przede wszystkim człowiek 

Najwięcej emocji wzbudziła we mnie scena kąpieli w wodzie ze świętej groty. Kąpiel w źródle to duże przedsięwzięcie. Pielgrzyma trzeba z godnością rozebrać, podprowadzić, niekiedy wymaga to wykorzystania kuli, noszy czy wózka. Po filmie i po tej scenie noszę w sobie jedno silne postanowienie. Chciałbym potrafić modlić się z taką ufnością i z taką siłą, jak ci ludzie. Modlić uważniej i z większym oddaniem. „Lourdes” nie dotyka (przynajmniej nie wprost) nadprzyrodzoności tego miejsca, nie rozważa kwestii stricte religijnych i teologicznych. „Lourdes” pokazuje człowieka – takim, jakim jest, nagiego, poranionego, schorowanego. Takiego człowieka przyjmuje Matka Boża, otacza go miłością i opieką. 

>>> Kard. Dziwisz o objawieniach w Lourdes 

„Lourdes”, reż. Thierry Demaizière i Alban Teurla

Równi 

W Lourdes dokonują się uzdrowienia fizyczne, ale o wiele częściej dzieje się tam cud miłości i wzajemnej solidarności. Zaczyna się już wiele kilometrów od Lourdes, w miejscach, w których żyją i mieszkają bohaterowie filmu. To, że są ludzie, którzy pomagają im przemierzyć setki kilometrów do sanktuarium, że robią to mimo wielu trudów logistycznych, to już kwalifikuje się na miano cudu. W filmie widać jak na dłoni, że doświadczają go nie tylko niepełnosprawni pielgrzymi, ale wszyscy, którzy tam są. Także wolontariusze, pielęgniarze i osoby duchowne, bo w tym miejscu nie ma podziału na chorych i zdrowych, pełnosprawnych i niepełnosprawnych. Tam wszyscy są dziećmi Matki Bożej, przyjeżdżają do swojej mamy.  
Sanktuarium w Lourdes jest symbolem przekraczania granic: tych fizycznych i tych duchowych. – Jesteśmy chorzy, zdeformowani, ale chcemy żyć dalej w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa mówią pielgrzymi. Porusza ich cierpienie, ale jeszcze bardziej ich głęboka i niezachwiana wiara. W czasie filmu wiara i nadzieja wylewają się z ekranu. Warto przed nim usiąść i tego doświadczyć.  


*Trwa czwarta edycja Festiwalu Arka – festiwal kina chrześcijańskiego. W repertuarze są filmy religijne, ale też takie, których nie nazwalibyśmy religijnymi, ale które niosą ze sobą ważne wartości, pobudzają do refleksji i otwartej dyskusji o współczesnym świecie, o sensie życia i o wartościach chrześcijańskich. Festiwal trwa do 1 grudnia, odbywa się w kilku miastach w Polsce –
szczegóły w Internecie.

 

Galeria (3 zdjęcia)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze