fot. Michał Charyton/ materiały prasowe
Gdzie kończy się idealizm, a zaczyna krzywda? „Ministranci” stawiają niewygodne pytania [RECENZJA]
Najnowszy film Piotr Domalewskiego nie usprawiedliwia ani nie oskarża. Pokazuje młodych, którzy chcą służyć Bogu, ale wplątują się w pułapki własnych decyzji. To kino, które nie daje prostych bohaterów ani prostych ocen. Uważanie seansu za krytykę Kościoła jest dużym, krzywdzącym uproszczeniem.
„Ministranci” to polski komediodramat z 2025 roku, nagrodzony Złotymi Lwami w Gdyni. Opowieść o młodzieży i – co nie jest oczywiste, gdy spojrzy się na różne produkcje „młodzieżowe” – dla młodzieży. Tytułowi bohaterowie, czyli chłopcy w wieku 12–14 lat, zaangażowani w parafialną ministranturę w małym miasteczku, chcą „coś zmienić”. Ich działania są ciekawym połączeniem dziecięcego idealizmu, dobrej woli i braku rozeznania.

Film o młodzieży i dla młodzieży
Tytułowi ministranci to paczka nastoletnich przyjaciół, których łączy parafialna ministrantura – a oddają jej się w pełni, z prawdziwym zaangażowaniem religijnym i duchowym.
Młodzi bohaterowie w związku ze swoją gorliwością chrześcijańską chcą „coś zmienić”, wierząc, że realizują w ten sposób wolę Boga. Najbardziej problematyczny element ich „apostolatu” to wybór narzędzi do selekcjonowania osób, którym chcą pomóc. Podsłuchiwanie spowiedzi – bo o tym sposobie mowa – to w oczach ministrantów to jedyny sposób, by poznać realne potrzeby ludzi. Robią coś, za co – gdyby byli parę lat starsi – według prawa kanonicznego zaciągnęliby ekskomunikę.
Film w sposób autentyczny (genialna gra młodych aktorów!) przedstawia realne problemy młodzieży, stając się seansem nie tylko o nastolatkach, jak i dla nastolatków. Pojawia się motyw nierówności społecznych, chorób (również psychicznych – jak u drugoplanowej bohaterki), przemocy ale i zauroczeń czy hejtu w internecie.

Nie wszystkie filmy muszą mieć dobre zakończenie – tak jest też tutaj i choć niektóre sprawy udaje się rozwiązać, widz nie wie, jak losy tytułowych bohaterów potoczyłyby się dalej. Dzięki słodko-gorzkiemu, głębokiemu ujęciu tematu film skłania do refleksji o sposobach rozeznawania woli Boga. Zadaje pytania o granicę i o to jak i czy w ogóle da się pomagać ludziom.
Nie atak, ale obserwacja złożoności człowieka
W kręgach katolickich „Ministranci” zbierają dość dużo negatywnych opinii – ze względu na rzekomą krytykę Kościoła. Dementuję ją – określanie tak celu produkcji jest według mnie krzywdzącym uproszczeniem. Piotr Domalewski przedstawia słabości ludzkie, a w związku z tematyką filmu i tożsamością tytułowych bohaterów – również księży i pozostałych katolików, ukazując niespójność życia religijnego i wewnętrznego nieporządku obfitującego złymi czynami. Nieszczerość w filmie nie jest jedynie przypisywana wyłącznie księżom, ale występuje także w innych środowiskach bliskim „Ministrantom” – u rodziców, sąsiadów i większości ukazanych w filmie dorosłych. Film Piotra Domalewskiego w sposób groteskowy ukazuje też kontrasty pojawiające się w samej młodzieży – idealistyczne, może wręcz ciut naiwne pomaganie nieznajomym, a jednocześnie niedopuszczanie do pomocy sobie, gdy się jej szczególnie potrzebuje.

Za wartość dodaną filmu uważam, że skupiając się na innych problemach we wspólnocie Kościoła, nie ukazuje pedofilii ani nieuporządkowanej seksualności bohaterów, która mimo że jest realnym problemem, włączanie jej do większości produkcji niejednokrotnie obniża wartość filmu.
Dość już filmów biało-czarnych, zero-jedynkowych, bohaterów tylko „dobrych” i „złych”. Warto w końcu ukazać motywacje konkretnych czynów i postaw, a także złożoną strukturę ludzką . W „Ministrantach” Piotrowi Domalewskiemu to się udaje.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
| Zobacz także |
| Wasze komentarze |
Gdy mrok ogarnął Krainę Oz. O „Wicked: for good”[RECENZJA]
Heweliusz. Katastrofa, która wciąż tonie w polskiej pamięci [RECENZJA]
Czy „Kler” jest antyklerykalny?





Wiadomości
Wideo
Modlitwy
Sklep
Kalendarz liturgiczny