Fot. Katarzyna Mieczkowska

Gospodarz na Lednicy [ROZMOWA]

Wojciech Surówka, dominikanin, jest od września nowym duszpasterzem lednickim. Pełni tę służbę wraz z dotychczasowym duszpasterzem, o. Wojciechem Prusem. O. Wojciech Surówka zamieszkał w ośrodku na Lednicy – z czasem to miejsce ma stać się kolejnym klasztorem dominikańskim w Polsce. Z nowym duszpasterzem lednickim rozmawia Hubert Piechocki.

Hubert Piechocki (misyjne.pl): Pierwszy kontakt z Lednicą to czasy nowicjatu w poznańskim klasztorze dominikanów?

Wojciech Surówka OP, duszpasterz lednicki: Nie. W 1997 roku przyjechałem na pierwszą Lednicę. Usłyszałem zaproszenia ojca Jana Góry, które było emitowane na falach Radia Maryja. Wtedy ojciec Jan miał tam felietony, w których zapraszał do Hermanic, na Jamną i właśnie na Lednicę. Przyjechałem w tym 1997 roku na Lednicę jako człowiek takiej letniej wiary. Nawróciłem się podczas tego spotkania, odkryłem Chrystusa, przeszedłem przez Bramę – Rybę. Już gdzieś pisałem, że „w świetle wojskowego reflektora zobaczyłem światło Chrystusa”. Poszedłem za Nim. Po tej Lednicy wiedziałem, że chcę swoje życie poświęcić Chrystusowi. Z czasem zrozumiałem, że chodzi o życie zakonne. Zacząłem szukać: jaki zakon? W końcu poszedłem do tego, który znałem, czyli do dominikanów. Byłem potem na drugiej Lednicy w 1998 roku, chwilę później zacząłem nowicjat w Poznaniu (obecnie dominikanie mają nowicjat w Warszawie na Służewie, ale przez lata bracia nowicjusze mieszkali w klasztorze poznańskim – przy. red.). W 1999 roku byliśmy na spotkaniu lednickim z nowicjatem. I to były wszystkie spotkania lednickie, na których na razie byłem. Kolejna Lednica, na której będę, to ta 24., która odbędzie się w czerwcu 2020 roku. Poprowadzę ją.

>>>Przeczytaj naszą relację z 23. Spotkania Młodych Lednica 2000

Między tymi Lednicami dużo różnych zajęć. Studia i formacja, a potem święcenia i praca. Przede wszystkim na Wschodzie.

Tak, przede wszystkim Wschód. Gdy byłem w nowicjacie, to odkryłem pragnienie pomocy braciom na Wschodzie. Zawsze chciałem robić „coś więcej” niż tylko „być księdzem w dużym mieście”. Być 44. księdzem w klasztorze krakowskim… Chciałem większych wyzwań, szukałem zadań, które dałyby mi możliwość pomocy Kościołowi, który rzeczywiście tej pomocy potrzebuje. Akurat przyjechali wtedy do nowicjatu ojcowie Aleksander Hauke – Ligowski i o. Wojciech Delik, który wtedy był w Petersburgu, a teraz jest przeorem we Wrocławiu. Opowiadali o pracy misyjnej i ja sobie pomyślałem: „O, to jest to! Tam rzeczywiście jest konkretna robota”. Zaczęliśmy przygotowywać się z kilkoma braćmi. Niektórzy chcieli kierować się na Ukrainę, ja z jednym współbratem zawsze chcieliśmy do Rosji. I tak co roku w trakcie studiów gdzieś jeździliśmy – na Białoruś czy do Rosji – by przygotować się do przyszłej pracy. Po święceniach zostałem… duszpasterzem akademickim w Szczecinie.

Czyli jednak nie Wschód!

Dwa lata byłem tam duszpasterzem akademickim, to były dwa najpiękniejsze lata mojego życia. Miałem tylko duszpasterstwo, nic innego. Żadnych spraw administracyjnych. Mogłem poświęcić się tylko i wyłącznie młodzieży. Po tych dwóch latach zostałem wysłany na studia specjalistyczne z teologii prawosławnej do Rzymu. Ukończyłem je w Instytucie Papieskim Orientale, który prowadzony jest przez jezuitów. Po dwóch latach wyjechałem do Petersburga, gdzie przez kolejne dwa lata pracowałem w dominikańskiej parafii pw. św. Katarzyny. Teraz pracuje w niej o. Paweł Krupa. Tam przede wszystkim zajmowałem się katechumenatem, czyli przygotowywaniem dorosłych do sakramentów wtajemniczenia. W drugim roku pracowałem też z młodzieżą. Po dwóch latach wysłano mnie na Ukrainę, do Kijowa. Byłem tam osiem lat. Trzeba tam było znaleźć nowego dyrektora Instytutu Nauk Religijnych św. Tomasza z Akwinu. Akurat miałem wszystkie niezbędne kwalifikacje – licencjat teologiczny, znałem też język. Zatem 8 lat spędziłem w Kijowie jako dyrektor tego instytutu teologicznego.

>>>Przeczytaj rozmowę Macieja Kluczki z Pawłem Krupą OP

>>>Tłumy na Polach Lednickich

To była praca naukowa?

Przede wszystkim administracyjna, trochę też dydaktyczna. Na pracę naukową zbyt wiele czasu nie było. Udało mi się przygotować doktorat do obrony, wiosną otworzyłem przewód doktorski na Uniwersytecie Jagiellońskim. W obecnej sytuacji – gdy zostałem duszpasterzem lednickim – dokończenie tego doktoratu na pewno będzie wymagało sporego wysiłku. A tam, w Kijowie, to właśnie przede wszystkim praca administracyjna i dydaktyczna, musiałem zarządzać całym instytutem.

Fot. Mikołaj Rutkowski

Przesiąknął ojciec przez te lata atmosferą Wschodu?

To pewnie inni musieliby ocenić, czy przesiąknąłem Wschodem (śmiech). Na pewno jest mi to bardzo bliskie. W jakiś sposób to, co nas pasjonuje na pewno zostawia w nas ślad. Nawet gdybym tam nie wyjechał i nie spędził 10 lat, to teologia i duchowość wschodnia pasjonują mnie i byłyby dla mnie ważne. Znam ludzi prawosławnych, tamtejsze klasztory, jest to fascynująca przygoda. Mam nadzieję, że w jakiś sposób będę mógł tym zarazić młodzież, z którą będę się teraz spotykał na Lednicy.

>>>Poznaj siostrę tańczącą na Lednicy!

To może nie być łatwe, bo wschodnia duchowość jest trudna – choćby przez barierę językową.

Ale tam nie trzeba nic rozumieć! To jest właśnie niesamowite w kościołach wschodnich (nie tylko prawosławnych, ale też katolickich), że możemy włączyć się aktywnie w tę liturgię – nie rozumiejąc wszystkiego. Ten wymiar symboliczny – pewnych gestów, działań, ikon – pozwala na to, że człowiek, nawet nie rozumiejąc i nie słysząc tego, co się dzieje, może uczestniczyć. Sporo elementów liturgii ma zresztą miejsce za ikonostasem. Musimy więc trochę zmienić wtedy nasze rejestry odbierania liturgii. Dla nas to jest ważna lekcja, której warto byśmy się nauczyli w Kościele katolickim w Polsce. My jesteśmy trochę przeintelektualizowani. Chcemy, by przekaz był kierowany do intelektu, oczekujemy wyjaśnienia tego, co się dzieje. A Kościół wschodni nie wyjaśnia symboli. Symbole oddziałują w innym rejestrze, nie trzeba ich racjonalnie wyjaśniać, żeby dotarły do odbiorcy.

I jak to jest, gdy się wraca po 10 latach pracy na Wschodzie do tych przeintelektualizowanych rzymskich katolików?

Jeszcze nie wiem, dopiero zaczynam tę pracę. Ja miałem cały czas kontakt z Polską, wykładałem ekumenizm w naszym kolegium dominikańskim w Krakowie. Jestem też cały czas obecny w debacie publicznej – publikuję w różnych czasopismach i na portalach. Nie jest tak, że jestem zupełnie oderwany i nie miałem kontaktu z krajem. Obserwowałem, co się dzieje, mam pewne wyobrażenie o wyzwaniach i problemach, ale też o plusach polskiego Kościoła.

>>>23. Spotkanie Młodych Lednica 2000

Pojawiła się wcześniej taka myśl: „A może bym zamieszkał na Lednicy? Może to miejsce dla mnie”?

Kiedy zmarł ojciec Jan Góra, pewnie z tydzień lub dwa po jego śmierci, napisałem do prowincjała maila, że mam wobec ojca Jana ogromny dług wdzięczności, więc gdyby była potrzeba pomocy w jego dziełach, to jestem gotowy pomóc. Nie sądziłem jednak, że ta deklaracja będzie wiązała się z tym, że będę miał wziąć odpowiedzialność za jedno z tych dzieł. To rzeczywiście przekraczało moje wyobrażenie.

Na Lednicy zaczęły się teraz wielkie zmiany. Ojciec tam zamieszkał, ale nie sam. Pola będą siedzibą nowego klasztoru dominikańskiego. Ksiądz prymas musi być szczęśliwy, bo diecezja gnieźnieńska zyska braci z kolejnego zgromadzenia zakonnego!

Fakt, klasztor będzie na terenie diecezji gnieźnieńskiej, natomiast do klasztoru to jeszcze trochę. Otwieramy ten dom etapami. Na razie będzie to dom filialny klasztoru poznańskiego. Przeor poznański wyznaczy swojego wikariusza, czyli jednego z nas, który będzie koordynował nasze życie. Z czasem rzeczywiście ma tam powstać taki „pełnoprawny” klasztor.

>>>Msza na Polach Lednickich

Ludzie kojarzą Lednicę przede wszystkim z tymi dużymi, czerwcowymi spotkaniami.

To spotkanie przygotowywane jest przez ludzi w Poznaniu. Dlatego jeden z nas – o. Wojciech Prus – będzie mieszkał w klasztorze poznańskim i będzie zapewniał bieżącą opiekę duszpasterską młodym ludziom organizującym czerwcowe spotkanie. Niektórzy nawet nie wiedzą, że Lednica powstaje w Poznaniu – warto o tym przypominać. Ważną sprawą jest też Ruch Lednicki, czyli różne wspólnoty rozsiane po całej Polsce. Nimi też mamy zamiar się zająć. I jeszcze jest trzeci wymiar, czyli sam ośrodek duszpasterski na Lednicy. I właśnie w tym ośrodku zamieszkali dominikanie i w ten sposób wzięli za niego odpowiedzialność. Zmienia się więc teraz przede wszystkim życie ośrodka na Lednicy. Pojawienie się dominikanów na Polach Lednickich nie wpłynie na program Spotkania Lednickiego. Duszpasterzami Lednicy są tylko dwaj ojcowie – o. Wojciech Prus i ja. Mamy jednak nadzieję, że dzięki pozostałym braciom uda się zdynamizować życie samego ośrodka. To miejsce, które przyciąga różne grupy związane z Ruchem Lednickim.

Fot. Zofia Nowak

W ośrodku już działo się bardzo dużo. Jak zatem będzie on teraz funkcjonował? Jest szansa na jeszcze więcej działań?

Mam nadzieję! Na pewno ważna będzie stała obecność, dzień w dzień, dominikanów, osób duchownych, w tym miejscu. Będzie tam prowadzone życie klasztorne – to jest wartość sama w sobie. Nawet gdybyśmy tam tylko mieszkali i codziennie się modlili – to już jest duża wartość. Mamy nadzieję, że będzie tam spotykało się coraz więcej różnorodnych grup. Część naszej ekipy to bracia, którzy tworzą tzw. Ośrodek Formacji i Rozwoju Duchowego Tabgha. Realizują od kilku lat bardzo konkretny program. Pomagają osobom konsekrowanym i księżom w ich stałej formacji. To jest element, który dobrze wpisze się w działania podejmowane na Lednicy.

Ostatnia ojca Lednica to 1999 rok, teraz powrót na Pola Lednickie… Teren się bardzo zmienił przez te 20 lat. Pojawiło się kilka budynków!

I teraz tymi budynkami trzeba się zająć. Będziemy kontynuować porządkowanie tych dzieł, które zostały tam zaczęte. Musimy zadbać o Lednicę – tak, jak dba się o każdy dom.

Pierwsza sobota czerwca, 24 Spotkanie Lednickie. Jest jakiś stres?

Stres? Nie. Bardziej poczucie wyzwania. Ja jestem spokojny, jest mnóstwo ludzi w to zaangażowanych w to dzieło, które chcą pomóc.

Są już pomysły na tę 24. Lednicę?

Są, w przyszłym roku będziemy obchodzić 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Mam takie marzenie, i bardzo chcę je zrealizować, by hasło kolejnej Lednicy było hasłem biskupim Karola Wojtyły: Totuus Tuus – ale w wersji polskiej – „Cały Twój”. Chciałbym, by głównym motywem było zawierzenie. Mam nadzieję, że przekonam współpracowników, żeby wokół tego hasła zrobić kolejną Lednicę. Musimy jakoś w to stulecie urodzin podkreślić obecność Jana Pawła II. Myślę, że to byłoby bardzo w duchu ojca Jana Góry. Na pewno nie miałby nic przeciwko. To hasło „Cały Twój” wpisuje się też w te hasła z ostatnich lat – „Wiesz, że Cię kocham”, „Jestem”. Powinna być na to jakaś odpowiedź z naszej strony – jakaś deklaracja. Wiemy, że Bóg nas kocha. A my ze swojej strony deklarujemy całkowite powierzenie się i zawierzenie Jemu całej swojej osoby.

Zaprasza ojciec na Lednicę?

Zapraszam na Lednicę, tak! Nie tylko do ośrodka, przez cały rok, ale też 6 czerwca na 24. Spotkanie Lednickie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze