Zdjęcie poglądowe Fot. pixabay/ ID 3938030

Jak zrobić kiełbasę z ryby, czyli jak próbowano „oszukać” post  

Mówi się, że św. Kinga w piątki i soboty pościła o chlebie i wodzie, a po śmierci Bolesława Wstydliwego w ogóle nie jadła mięsa. Za to Jadwiga Śląska przez 40 lat miała nie jeść mięsa, a ryby i nabiał spożywała tylko w niedziele, wtorki i czwartki, w środy i piątki pościła o chlebie i wodzie, a w poniedziałki i soboty żywiła się tylko suchymi jarzynami. Niektórzy podają, że do potraw dodawała popiołu, by jej umartwienia były jeszcze większe. Święty Mikołaj – śmieją się historycy – był jeszcze bardziej radykalny. Jako niemowlę, w postne środy i piątki, nie ssał mleka matki… 

Średniowieczna hagiografia odgrywała duża rolę w podkreślaniu znaczenia postu w życiu chrześcijanina. Nie były to jednak poradniki motywujące pozytywnie – jakbyśmy dziś powiedzieli – i zachęty do pogłębiania relacji z Bogiem, do wrażliwości na drugiego człowieka, a raczej niedoścignione wzory wprowadzające w poczucie winy. Taki sposób motywowania wiernych uważano zapewne za najbardziej skuteczny. Bo skoro św. Jadwiga 40 lat nie jadła mięsa, to czymże jest mój skromny post w piątki. A nawet w piątki i środy. Niczym. Niczym też będą kilkudniowe posty podejmowane raz na jakiś czas. Ale może na tyle mnie stać? Jak dobrze wiemy, ten sposób motywacji przetrwał wieki. I ma się dobrze również dzisiaj – można dyskutować, czy pomaga w życiu wiarą. Równie dobrze mają się też możliwe konsekwencje takiego myślenia. 

>>> Pościsz czy pilnujesz diety? 

Sposób na post 

„Jeżeli stwierdzono, iż ktoś jadł po siedemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wyłamanie zębów. Prawo Boże bowiem, świeżo w tym kraju wprowadzone, większej nabiera mocy przez taki przymus niż przez post ustanowiony przez biskupów” (Thietmar z Merseburga, biskup, kronikarz, X/XI w.) 

Przez wieki tradycja chrześcijańska, a potem specyficznie polska, wypracowała sposoby i formy poszczenia. Aż do XVII wieku pościło się w środę – w nawiązaniu do zdrady Judasza, w piątek – dzień śmierci Chrystusa i w sobotę – jako przygotowanie do niedzielnego święta. Oprócz tego przez wieki post obowiązywał w wigilię Wszystkich Świętych czy Nowego Roku, czyli w sylwestra – dopiero od północy można było jeść mięso i bawić się. Poszczono też w wigilię Trzech Króli, świąt wszystkich apostołów, świąt maryjnych – a było ich sporo. Post ścisły obowiązywał w tzw. suche dni (dni kwartalne, na początku każdej pory roku, związane z konkretnymi obchodami liturgicznymi, z konkretną intencją szczególną), niektórzy podejmowali jeszcze posty prywatne, kilka godzin trwał post eucharystyczny. Niektóre z tych praktyk miały charakter ogólnokościelny, inne zachowywano tylko w kraju.  Rezygnacja z mięsa (i przez kilka wieków również z nabiału) w okresach postnych oczywiście nie oznaczała głodowania, więcej – stawała się okazją do kulinarnych eksperymentów. Zamiast mięsa na talerzach pojawiały się tłuste ryby, wytworne ciasta i obficie lało się wino. Można było jeść najwspanialsze ryby, skorupiaki, słodycze (postny rygor ich nie zakazywał), najdroższe rzeczy, które sprowadzano ze świata – a formalnie wciąż pościć. Aby móc pościć jak należy, mnisi musieli rozpocząć hodowanie ryb w stawach, bo te z jezior i rzek przestały wystarczać. Pojawiły się węgorze, sandacze, karpie. Często – by niejako oszukać zmysły – przygotowywano (tzn. ci, których było na to stać) coś ze słodyczy czy ryb, co wyglądem przypominało dania mięsne i czasem trudno się było zorientować lub zauważyć różnicę. Z tłustych ryb robiono kiełbasy, które przyprawiano cukrem, cynamonem i imbirem. W czasach Krzyżaków funkcjonował ponoć przepis na kiełbasę z fig z piernikiem i cukrem, moczoną w cieście naleśnikowym i smażoną, potem podawaną na ciepło. Udawało się wiec, zarówno zakonnikom, jak i świeckim, teoretycznie pościć, a praktycznie – jeść nawet lepiej, niż w czasie pokuty.  

>>> Chrześcijaństwo ekstremalne [FELIETON]

Fot. pixabay/RitaE

Łagodniej 

„Okresowe wstrzymywanie się od nabiału uczyniło mnichów fachowcami w przetwarzaniu mleka. Im zawdzięcza Europa wynalezienie świetnych gatunków sera twardego, zdatnego do dłuższego przechowywania. Odległość od morza skłoniła do hodowania ryb słodkowodnych. Potrzeby liturgii i przychylność reguł wobec wina (istotny składnik konsumpcji w regule św. Benedykta) sprzyjały doskonalonej uprawie winnic, tudzież niezgorszemu rozeznaniu wśród produktów finalnych. Zastrzeżenia reguł wobec mięsa i nabiału nie objęły wyrobów mącznych i słodyczy. Dla złagodzenia rygorów Wielkiego Postu wypiekano więc wafle, naleśniki, torty, placki. Wraz z doskonale przyrządzoną rybą oraz ponad litrową miarą wina dziennie (gdzie indziej było to piwo z browarów klasztornych, czynnych do dziś np. w Niemczech) można było jakoś przetrzymać okresową abstynencję mięsno-nabiałową. Rygoryści, ze św. Bernardem z  Clairvaux na czele, gorszyli się kulinarną  maestrią klasztorną, zaś współczesne szlaki lokali gastronomicznych, opatrzonych w bedekerach paru gwiazdkami, pokrywają się ponoć z siecią dawnych opactw” (ks. J. Kracik, Post po staropolsku). 

Około XVI wieku, w zachodniej Europie, post nieco złagodzono – biskupi pozwalali jeść masło, mleko, jajka. W Polsce nadal pozostawano przy rygorystycznych nakazach, tak że ponoć wysłannicy papieża, którzy z Rzymu przyjeżdżali do Polski, byli zszokowani surowością praktyk. Z drugiej strony wielu zakonników, np. z Francji, nie chciało chodzić na polskie uczty, bo uważali, że na nich je się w niedopuszczalny sposób – jest wiele wspaniałych ryb, są cudowne słodycze, co przeczy idei postu, umartwiania się i ascezy. A z kolei nasi zakonnicy nie lubili chodzić do francuskich, bo uważali, że tamci postępują jak heretycy, jedząc w poście nabiał. Polscy księża tłumaczyli nasze reguły tym, że mamy tzw. post polski (ieiunium polonicum) – nie był to już post praktykowany w całym Kościele powszechnym, skoro sam papież nie wymagał niejedzenia na przykład przetworów mlecznych. Z biegiem lat za zgodą, a nawet naleganiem biskupów, którzy łagodzili posty, praktyki postne zaczęły się zmieniać. Wprowadzano większą ilość nabiału i zmniejszano liczbę dni wyrzeczeń. W Polsce do XVII wieku trwał środowy post (często i dziś praktykowany jest w zakonach). Piątkowy mamy do dziś.  

Fot. pixabay/JordanHoliday

Sens postu 

„Nie zmyśli tego żadna zabobonność wściekła, bym ja w piątek na wole zajechał do piekła, a waść miał na szczupaku dostać się do nieba” (Ignacy Krasicki, biskup XVIII w.).  

Do dzisiaj słowo post najczęściej kojarzy nam się z niejedzeniem mięsa (ew. niepiciem alkoholu czy niejedzeniem słodyczy). Nakaz postu w piątki (polska tradycja), postu ścisłego w Środę Popielcową i Wielki Piątek, ale też czterdziestodniowego postu przed Wielkanocą, ma długą tradycję i religijne uzasadnienie, niemniej dzisiaj mięso nie jest produktem tak bardzo pożądanym. Dlatego zapewne pojawiają się tu i ówdzie pytania, czy jest jeszcze sens wystrzegać się właśnie mięsa w piątki, skoro o wiele bardziej wysmakowane potrawy można przyrządzić z ryb czy z innych atrakcyjnych, „wegetariańskich” składników. Sens postu, nawet jeśli może zahaczać o jedzenie, znajduje się poza nim. Wyrzekać możemy się różnych rzeczy – sami najlepiej wiemy czego. Ale to nie wszystko. Samo wyrzekanie się rzeczy na niewiele się zda, jeśli nie ofiarujemy ich po pierwsze Bogu, a po drugie człowiekowi w potrzebie. Bo można być „w porządku” wobec przepisów kościelnych i tyle. Ale czy o to tak naprawdę chodzi?  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze