fot. unsplash

Jakie są główne zarzuty wobec konwencji stambulskiej?

Konwencja stambulska – jej pełna nazwa to „Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” – w swych założeniach przewiduje ochronę kobiet przed wszelkimi formami przemocy oraz zapobieganie, ściganie i eliminację takiej przemocy (w tym przemocy domowej). W ostatnich dniach polskie ministerstwo sprawiedliwości złożyło wniosek o wypowiedzenie konwencji stambulskiej.

Główny argument – podłoże ideologiczne konwencji, który zdaniem ministra Zbigniewa Ziobry tylnymi drzwiami wprowadza założenia lewicowych prądów światopoglądowych i wymusza ich realizację w polityce państwa, które konwencję ratyfikowało. Z innych stron płynie krytyka wobec ministra, że zmierzając do wypowiedzenia konwencji stawia Polskę wśród krajów, które nie stawiają walki z przemocą na pierwszym miejscu. Minister odpowiada, że do tego wystarczą krajowe przepisy i determinacja wymiaru sprawiedliwości oraz organizacji pozarządowych zajmujących się tą tematyką. 

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, fot. PAP


W preambule konwencja mówi, że sygnatariusze konwencji będą przyczyniać się do eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz wspieranie rzeczywistego równouprawnienia kobiet i mężczyzn, w tym poprzez wzmocnienie pozycji kobiet. Preambuła wzywa też do stworzenie szeroko zakrojonego planu ramowego, polityk i działań na rzecz ochrony i wsparcia wszystkich ofiar przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Zakłada też zacieśnianie międzynarodowej współpracy w tym celu i wsparcie organizacji i instytucji w skutecznej współpracy na rzecz wypracowania zintegrowanego podejścia do likwidacji przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Założenia są szczytne, cele ważne. Na dalszych stronach konwencji są jednak zapisy, które budzą poważne wątpliwości. Wylicza je Instytut na rzecz kultury prawnej Ordo Iuris. Instytut przygotował krótkie zestawienie najbardziej dyskusyjnych zapisów konwencji.

fot. EPA/MAK REMISSA


Według Ordo Iuris definicja przemocy jest w konwencji zideologizowana. Konwencja uznaje przemoc wobec kobiet za zjawisko strukturalne, istniejące ze względu na gender, co niekiedy tłumaczy się jak „płeć społeczno-kulturowa”. Oznacza to, że przemoc wynikać ma z różnego sposobu wyrażania się kobiecości i męskości. Gender to w myśl art.3 Konwencji „społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn”. Zgodnie z tym podejściem, przemoc dotyka kobiety dlatego, że społeczeństwo akceptuje zróżnicowanie między rolami społecznymi, lub atrybutami, jakimi posługują się kobiety i mężczyźni. Samo więc zróżnicowanie między płciami jest już zalążkiem przemocy. Czy w takim razie walka z przemocą będzie prowadzić do odgórnego zacierania różnić między płciami? 

>>> Ks. prof. Piotr Mazurkiewicz: konwencja stambulska niszczy antropologię europejską 

Prawnicy Instytutu podnoszą również, że konwencja pomija rzeczywiste źródła przemocy. Z naukowych danych o tym zjawisku (także ze sprawozdania Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie) wynika niezbicie, że do najistotniejszych czynników warunkujących zachowania przemocowe należą: uzależnienia (od pracy, alkoholu, narkotyków), rozpad czynników chroniących (w szczególności rodziny), seksualizacja wizerunku kobiety i przedmiotowe traktowanie kobiet w przestrzeni medialnej (głównie reklamowej) oraz obecność przemocy w środkach masowego przekazu. Jak podkreślają prawnicy Ordo Iuris, w konwencji nie ma rozwiązań mających ograniczyć uzależnienia, wzmocnić rodzinę lub zwalczać seksualizację wizerunku kobiety. Nawet jeśli środowiska forsujące ratyfikację dostrzegają te korelacje, to jednak, podobnie jak twórcy konwencji, rozpatrują zjawisko przemocy wobec kobiet wyłącznie w perspektywie gender i nakazują państwom uwzględnianie jej we wszystkich ich działaniach.

Logo Instytutu Ordo Iuris, fot. Wikipedia


Trzecią (ale nie ostatnią) wątpliwością, którą podnoszą prawnicy Ordo Iuris to fakt wprowadzenia inżynierii społecznej. „Przekonanie o istnieniu ról społecznych właściwych dla kobiet bądź mężczyzn uznawane są na gruncie feministycznej ideologii za stereotypy. Dlatego w konwencji mowa jest o <<stereotypowych rolach genderowych>>. Walka z przemocą ma polegać na ich wykorzenianiu” – piszą eksperci. Mówi o tym art. 12 ust. 1 Konwencji, zobowiązujący państwa do podejmowania działań niezbędnych dla promowania zmiany społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn.

>>> Michał Jóźwiak: „Genderowy koń trojański”? [KOMENTARZ]

Można więc dojść do wniosku, że to, co tradycyjne, związane ze zwyczajem a odnoszące się do płci, w gruncie rzeczy jest złe. Kraje, które ratyfikowały Konwencję na mocy jej art. 14 muszą wprowadzić do programów nauczania, na wszystkich etapach edukacji, treści dotyczące niestereotypowych ról genderowych. Do tych niestereotypowych ról zaliczają się m.in. role w związku osób tej samej płci, zwłaszcza gdy wychowują dzieci.

fot. EPA/JAWAD JALALI


Autorzy konwencji – co podkreślają eksperci Instytutu- walkę z przemocą przemocą sprowadzają praktycznie do jednego; do walki ze „stereotypami genderowymi”. „Dlatego, nawet gdy środowiska forsujące konwencję przyznają, że większość jej przypadków jest związana z nadużywaniem alkoholu, to upatrywanie źródeł przemocy w uzależnieniach uznają one za szkodliwy stereotyp. Twierdzą, że mężczyźni stosują przemoc dlatego tylko, że ofiara jest kobietą (gender based violence)” – czytamy w raporcie. Można więc powiedzieć, że cel słuszny, bo walka z przemocą, ale źródła tej przemocy są często w zapisach konwencji błędnie upatrywane.

Jest jeszcze jeden istotny problem związany z Konwencją. To fakt, że jej polskie tłumaczenie, opublikowane w Dzienniku Ustaw, nie odpowiada oryginalnym wersjom językowym konwencji – francuskiej oraz angielskiej. Nie jest także zbieżny z tłumaczeniem na język polski zamieszczonym na stronie internetowej Rady Europy. Tymczasem, zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego, tekstem wiążącym państwa-strony traktatów jest język oryginalny.

Dyskusja na temat konwencji stambulskiej i jej istnienia w polskim porządku prawnym (jeśli ma być merytoryczna) nie powinna więc opierać się na światopoglądowych hasłach, ale winna rozwiązać przedstawione powyżej wątpliwości.

>>> Pacjenci umierają bez sakramentów?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze