Grota Bożego Narodzenia, fot. EPA/ABED AL HASHLAMOUN

Jezus jest „tak”. Kilka myśli na Boże Narodzenie

Boże Narodzenie to czas rodzenia się Boga – ale nie tylko w betlejemskiej grocie, ale też w nas. Warto w tych dniach zatrzymać się nad tą tajemnicą i poszukać inspiracji do jej odczytania w tekstach Biblii. Niekoniecznie jednak w tych, które mówią wprost o wcieleniu. 

Podjąłem się ciekawego wyzwania. Postanowiłem przejrzeć tekst Drugiego Listu do Koryntian i poszukać w nim słów, które wzbudzą we mnie jakieś refleksje związane z Bożym Narodzeniem. To o tyle  interesujące zadanie, że wcielenie Jezusa nie jest tematem tego listu Pawłowego. Niemniej, znalazłem kilka myśli, które mogą być punktem wyjścia do bożonarodzeniowej refleksji. 

fot. unsplash

Jezus wypełnia obietnice 

Najpierw zaglądamy do pierwszego rozdziału Drugiego Listu do Koryntian. 19 i 20 werset, przytoczmy je: „Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był »tak« i »nie«, lecz dokonało się w Nim »tak«. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie w Nim są »tak«. Z Bożym Narodzeniem skojarzyło mi się w tym tekście malutkie słówko „tak”. Tak bardzo przywołuje też w moich myślach fiat Maryi – czyli właśnie Jej „tak”, Jej zgodę na realizację – trzeba przyznać – szalonego Bożego planu. Zajrzałem do najnowszego tomu „Katolickiego Komentarza do Pisma Świętego” wydawanego przez wydawnictwo W Drodze, by dowiedzieć się czegoś więcej o tym „tak”, o którym opowiada św. Paweł. Właśnie ukazał się bowiem tom, który jest analizą Drugiego Listu do Koryntian – jego autorem jest Thomas D. Stegman SJ. Jezuita objaśnia nam, dlaczego Jezus został powiązany ze słowem „tak”. Czytamy: „Paweł zauważa (…), że wszystkie obietnice Boże w Chrystusie są »tak«. Wskazuje on w ten sposób, że Jezus stanowi wypełnienie tych obietnic, które Bóg uczynił Abrahamowi oraz – poprzez proroków i Pismo – ludowi Izraela. Jezus, Boży syn i »pomazaniec«, wypełnił Boże obietnice poprzez wierność i miłość Boga. Innymi słowy, Jezus wypełnił Boże obietnice poprzez własną, synowską miłość i posłuszeństwo względem woli Ojca”.  

>>> Kard. Krajewski: to my mamy się stać dowodem na istnienie i narodzenie Boga

fot. Wydawnictwo „W drodze”

Po co Jezus zjawia się na tym świecie jako człowiek? Po to, by wypełnić obietnice, o których wspomina Stegman. Autor wprawdzie pisze, że „Jezusowe »tak« osiągnęło swój szczyt w Jego oddaniu swego życia na krzyżu, w samoofiarowaniu będącym wyrazem Jego miłości ku wszystkim ludziom”. Trzeba jednak pamiętać, że ofiary na krzyżu nie byłoby bez narodzenia w betlejemskiej grocie. Jezusowe „tak” to zatem cała ziemska historia naszego Pana – która zresztą rozpoczyna fiat Jego Matki. Całe życie Jezusa to punkt po punkcie wypełnianie obietnic, które złożył nam Bóg. Dlatego tajemnicy wcielenia nie powinniśmy rozważać w oddzieleniu od tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania. To jedna i ta sama tajemnica – tajemnica Jezusa Chrystusa – oparta na Jego „tak”. To „tak” to jakby powiedzenie każdej i każdemu z nas: jestem z tobą, jestem dla ciebie. 

Grota i szczyt Golgoty 

Bożonarodzeniową refleksję przyniósł mi też piąty rozdział Pawłowego tekstu. Bardzo znane nam zdanie z wersetu czternastego: „Miłość Chrystusa przynagla nas”. Paweł oczywiście pisze tu przede wszystkim o ofierze krzyżowej, jako o wypełnieniu się tej Jezusowej miłości – „… za wszystkich umarł [Chrystus] po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (2 Kor 5,15). Znów warto rozszerzyć swoje myślenie o Betlejem i Bożym Narodzeniu i spojrzeć na nie z perspektywy całej historii Jezusa. Czytamy w komentarzu napisanym przez Thomasa D. Stegmana SJ: „Paweł ogłasza, że tym, co ożywia jego posługę i nią kieruje, jest miłość Jezusa – miłość ukazana nam przez Jego śmierć na krzyżu”. Znowu, nie możemy zapomnieć, że krzyż jest zwieńczeniem ziemskiego życia Jezusa, jest zwieńczeniem ponad trzydziestu lat Jego życia na ziemi. I Jezus pokazał swą miłość nie tylko w tym jednym momencie – ale pokazywał ją przez całe ziemskie życie. To miłość przywiodła Go na ten świat. Nie przepadam za cukierkową i kiczowatą w swej formie piosenką „Maleńka miłość” śpiewaną przez Eleni. Ale akurat teraz warto przytoczyć jej tekst: „Maleńka Miłość w żłobie lśni, maleńka Miłość przy Matce Świętej, dziś cała ziemia i niebo lśni do tej Miłości maleńkiej”. Świadomie lub nie, ale tekst tego utworu oddaje głęboką myśl teologiczną – mówiącą właśnie o tym, że w tej betlejemskiej grocie narodziła się Miłość – a to ta sama miłość, która zawiśnie na krzyżu. Zawiśnie na nim właśnie z powodu miłości. Betlejemska grotę wiele łączy ze szczytem Golgoty. 

>>> Hubert Piechocki: piąta Ewangelia. Czy już ją poznałeś? [ZDJĘCIA]

fot. cathopic

Czy Chrystus jest w nas? 

I jeszcze jedna myśl, tym razem z trzynastego rozdziału Drugiego Listu do Koryntian. Jego piąty werset brzmi tak: „Siebie samych badajcie, czy trwacie w wierze; siebie samych doświadczajcie. Czyż nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus jest w was?”. Bardzo bożonarodzeniowo brzmi pytanie, które zadaje Koryntianom Paweł. Warto, byśmy i my je sobie zadali. Czy nie wiemy, że jest w nas Chrystus? Często podkreślamy w kontekście Bożego Narodzenia o potrzebie rodzenia się Jezusa w naszych sercach, w nas samych. O potrzebie ponownego wejścia na prawidłową ścieżkę, na której naszym przewodnikiem będzie właśnie Jezus – a nie my sami. To ważne, bo przecież tak często próbujemy zbaczać z trasy, wybieramy ekspresowe drogi dojścia do celu – które często z radami Jezusa mają niewiele wspólnego. A przecież Jezus wciąż w nas jest. On żyje w nas – i trzeba nam to na nowo w te święta zrozumieć. Boże Narodzenie to czas, który ma przypomnieć nam o obecności Boga w nas. Thomas D. Stegman w „Katolickim Komentarzu do Pisma Świętego” poddaje obszernej refleksji retoryczne pytanie, które Paweł zadaje Koryntianom. Autor pisze, że „sposób, w jaki Paweł je formułuje, ma pobudzić do odpowiedzi: »Tak«”. Do takiej odpowiedzi ma i nas pobudzić to pytanie. Ciekawe zresztą, że znów wracamy do tego maleńkiego słowa „tak”, o którym pisałem już na początku. Tak, Chrystus jest w nas – o tym mają przypomnieć nam te święta.  

>>> Franciszek: czytajmy Pismo Święte tak, by ono „nas odczytywało” i przemieniało

fot. EPA/WU HONG

>>> Ks. Bogusław Kowalski (przyjaciel ks. Pawlukiewicza) o Bogu z serialu „Ranczo”

Stegman dalej wyjaśnia, jak rozumieć to „bycie Chrystusa w nas”. „Apostoł używa tego samego określenia w Rz 8,10, opisując, na czym polega życie w Duchu. Tam wyrażenie »Chrystus jest w was« zostaje uznane za równoznaczne ze stwierdzeniem »Duch Boży w was mieszka«” – czytamy. Zdaniem jezuity „retoryczne pytanie z wersetu 5 służy jako przypomnienie dla członków wspólnoty, że mają oni już w sobie moc Chrystusowego Ducha”. A dalej jeszcze czytamy: „Retoryczne pytanie (…) stanowi pośrednie przynaglenie członków wspólnoty, by coraz bardziej nabierali podobieństwa do Chrystusa – czyli stawali się Jego obrazem”. Bóg stał się człowiekiem, przyszedł na ten świat – by nas zbawić. Ale też, byśmy się do Niego upodabniali – wszak jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Drugi List do Koryntian nie mówi wprost o wcieleniu – jednak możemy wyczytać z niego wiele myśli, które mogą się przydać w tych świątecznych dniach. Weźmy Pismo do ręki i odkrywajmy na jego kartach myśli, które wniosą coś nowego do naszego bożonarodzeniowego przeżywania. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze