fot. unsplash

Kubek z Chrystusem, czyli po co nam pozytywne myślenie 

Czy potrzebny jest nam Dzień Pozytywnego Myślenia? Może niektórym tak, ale większość z nas przejdzie obok tego dnia obojętnie. Warto jednak na przypadające dziś „święto” spojrzeć z chrześcijańskiej perspektywy. 

Szklanka jest według Ciebie do połowy pełna czy do połowy pusta? Ponoć dla optymistów jest do połowy pełna, a dla pesymistów do połowy pusta. To jednak mało istotne. Znacznie ważniejsze jest to, skąd czerpiemy źródło naszego nastawienia do świata i ludzi. Bo prawdziwi optymiści czerpią z jednego źródła – z Biblii. 

biblia, wiara
fot. cathopic

Zaproszenie 

Trudno dziś o optymizm, gdy zmagamy się z tak wieloma problemami. Pandemia, wysoka inflacja, napięta sytuacja między Rosją a Ukrainą… Można byłoby mnożyć powody do społecznego pesymizmu. Dziś jednak przypada Dzień Pozytywnego Myślenia. Jego pomysłodawczynią była amerykańca psycholożka Kirsten Harrell. W swoich badaniach od lat sprawdza, jak pozytywne myślenie odbija się nastawieniu na zdrowie i proces leczenia. Okazuje się, że dobrym, pozytywnym myśleniem możemy zdziałać naprawdę wiele. Pewnie wynika to przede wszystkim z tego, że przy pozytywnym nastawieniu chce nam się działać – i w ten sposób rzeczywiście zmieniamy nasz świat na lepsze. W Dniu Pozytywnego Myślenia trzeba jednak skierować swoje myśli ku Temu, na którym powinniśmy oprzeć swoje patrzenie na świat – czyli na Bogu. On nas zbawił i On chce dla nas jak najlepiej. I to właśnie z tego powodu jesteśmy zaproszeni do bycia optymistami. 

fot. pixabau

Smutek i radość 

Wiele jest teraz na rynku publikacji, które mają nas nauczyć pozytywnego myślenia, pozytywnego patrzenia na świat. Dobrze, gdy są to publikacje naukowe, pisane przez psychologów. Niestety, częściej jednak powstają publikacje pseudonaukowe, a ich autorzy w najlepszym wypadku są coachami – a z wykształceniem psychologicznym nie mieli nigdy do czynienia. Wysyp jest zresztą także podkastów i serii na YouTubie, w których kolejne osoby uczą nas, jak być pozytywnymi ludźmi. Tylko że nie da się być non stop pozytywnie nastawionym do świata. Budują nas rożne emocje – i te złe, i te dobre. Smutku potrzebujemy tak samo jak radości. Ważne jednak, żeby globalnie pozostać optymistą. A do tego niekoniecznie przydadzą się poradniki z pseudoradami (jak już – to korzystajmy z pomocy profesjonalistów). Warto zajrzeć za to do jednej, bardzo konkretnej książki – czyli do Biblii.  

>>> Moje dziecko – Bóg napisał do Ciebie List

fot. unsplash

Nadzieja 

„Smutek przygnębia serce człowieka, rozwesela je dobre słowo” – czytamy w Księdze Przysłów. Warto pamiętać, że źródłem owego dobrego słowa dla nas jest właśnie Pismo Święte. To na kartach Biblii znajdziemy słowa pokrzepienia, które powinny wywoływać na naszych ustach uśmiech. Owszem, Pismo pełne jest trudnych, brutalnych fragmentów – które skupiają się na upadku człowieka. Ale to nie jest cała prawda o Biblii. Ba, to zaledwie wycinek biblijnej rzeczywistości. Na Boże słowo trzeba spojrzeć całościowo – a globalnie to przecież Księga o nadziei. Księga o tym, że Bóg przygotował dla nas lepszą przyszłość – i to pomimo tego, że my tak często Go zawodzimy. On nie zawodzi nas nigdy. I właśnie ten fakt pozwala nam na bycie życiowymi optymistami, czyli ludźmi myślącymi pozytywnie. Być może Twoje życie to seria ciągłych upadków, być może nie widzisz już sensu w dalszym staraniu się, bo wciąż i tak nie wychodzi, być może widzisz, jak bardzo jest źle… To wszystko warto zawierzyć Bogu, bo przecież On potrafi to wszystko wziąć w nawias i spojrzeć na nas z miłością. Pisząc ten tekst, słucham sobie podkastu – rozmowy Tomasza Samołyka z Tomaszem Terlikowskim. I akurat przed momentem Tomasz Terlikowski w prostym zdaniu podsumował myśl, którą tu wcześniej wyraziłem: „Jezus nas kocha niezależnie od wszystkiego”. Tak po prostu jest. 

DNA chrześcijanina 

Optymizm chrześcijanina nie jest taki oczywisty, często możemy go na pierwszy rzut oka nie zauważać. Nie warto go też opierać wyłącznie na wspomnianych poradnikach z pseudoradami. A jednak to optymizm prowadzący do wieczności, do takiej głębszej radości. Śledząc ewangeliczne błogosławieństwa, zapisane przez Mateusza i Łukasza, warto pamiętać, że błogosławieni to też szczęśliwi. To szczęście – choć nie zawsze teraz i zaraz – wpisane jest w DNA wyznawcy Chrystusa. Sięgnijmy jeszcze do ostatniej wieczerzy. Jan zapisał piękne słowa Jezusa: „Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość”. To trochę jak w Psalmie 126: „Gdy Pan odmienił los Syjonu, byliśmy jak we śnie. Wtedy usta nasze były pełne śmiechu, a język wołał pełen radości”. Chrześcijanin jest człowiekiem krzyża – ale ostatecznie jest człowiekiem radości. Ale właśnie nie takiej łatwej, płytkiej radości – ale radości głębokiej, pełnej nadziei. Pora przestać patrzeć na to, czy szklanka jest do połowy pełna czy pusta. To tylko odczucie chwili. Mamy prawo do gorszego dnia (choć po ludzku oczywiście warto na co dzień także pozytywnie myśleć). Jak to skomentował mój kolega: „Prawdziwi optymiści nie patrzą na szklankę, oni patrzą na kubek”. Niech nasz kubek będzie wypełniony radością Chrystusa. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze