fot. Patrick Hendry/unsplash

Maciej Biskup OP: uważność na drugiego człowieka jest Boską czynnością [ROZMOWA]

Klucz do szczęścia, pokoju wewnętrznego oraz do odzyskania smaku tego, co na co dzień robisz, kryje się w uważności…” – mówi w rozmowie z misyjne.pl ojciec Maciej Biskup. Dominikanin jest autorem książki „Sztuka uważności”. Przekonuje w niej, że codzienność (pełna obowiązków i zadań) często wymusza na nas szybkie tempo życia. Wielu z nas nosi jednak w sercu tęsknotę za tym, by zwolnić, by na nowo nauczyć się być tu i teraz oraz dać sobie czas na to, co najważniejsze. To ukryte w nas pragnienie może zaspokoić uważność. Możemy uczyć się jej od Boga. Uważność pomaga wejść w głębsze relacje, bo umiejętność dostrzeżenia przychodzącego Boga otwiera nas na siebie samych i otaczających nas ludzi.

Z o. Biskupem, pod koniec tegorocznego Wielkiego Postu, rozmawia Maciej Kluczka. Przeora klasztoru w Łodzi pytał o to, jak wykształcić w sobie umiejętność uważności. A ona przydatna będzie zarówno w czasie Triduum Paschalnego, jak i w każdym kolejnym dniu naszego życia. Także tym najbardziej zwykłym. A może właśnie przede wszystkim wtedy?

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Słowo „uważność” nie kojarzy się z rozwojem duchowym, z wiarą, a bardziej z popularnym określeniem „mindfulness”, które znamy bardziej z terapii, rozwoju osobistego. Czy ćwiczenie uważności jest również ważne i potrzebne w rozwoju duchowym?

Maciej Biskup OP: – Tego pojęcia użyłem w ramach budowania mostu między filozofią życia, która dzisiaj zdobywa coraz więcej zwolenników, a postawą medytacyjną i kontemplacyjną, która jest wpisana w chrześcijaństwo od początku, a która – wydaje się – nigdy nie była w głównym nurcie pobożności. To jest forma pobożności, która wymaga odwagi, bez uciekania od siebie, ale budowania wiary na spotkaniu ze sobą, byciu przy sobie. Uważność jest formą bycia tu i teraz. Przez stulecia w liturgii używane było słowo „hodie”, na co w języku polskim mniej zwraca się uwagę. Prawdy wiary przeżywamy dziś. To dziś Jezus się narodził, to dziś nas zbawia i tak dalej.

Ojciec często powtarza, że zapominamy, że wszystko się już wypełniło, że Bóg już nas zbawił. W takim razie jakie zadanie leży po naszej stronie, by poznać Boga i odpowiedzieć na Jego zaproszenie, by wejść na naszą osobistą drogę prowadzącą do zbawienia?

– Historia zbawienia wypełniła się w Chrystusie. Żydzi – opowiadając historie Izraela – podkreślają, że to zbawczo „wydarza się dziś”.

Jest to więc połączenie przeszłości z teraźniejszością.

– A w teologii chrześcijańskiej jest słowo „anamneza”, które oznacza przypominanie, ale nie jest to przypominanie w klimacie wspomnień, ale przypomnienie o tym, że coś na nowo się w nas wydarza. Jest to aktywna „pamięć” samego Boga i „pamięć” wiary człowieka. To wydarza się na tyle, na ile to nasze „tu i teraz” wchodzi w dialog z wydarzeniami zbawczymi. Chodzi o to, by „dziś” Jezusa (dziś Jego narodzenie, dziś Jego pascha), spotkało się z moim „tu i teraz”. Jezus nie zbawia jakiegoś naszego awatara, naszej przeszłości czy przyszłości, ale zbawia nas prawdziwych, tu i teraz. A człowiek prawdziwy jest tam, gdzie jest w danym momencie, ze swoimi przemyśleniami, wyborami.

Uważność polega więc na „byciu ze sobą”, „przy sobie”. Często pytamy: „Co głosi nam Chrystus?”. Ale ważne jest też pytanie: „komu Chrystus głosi?”. Dlatego uważność dotyczy też umiejętności słuchania, która jest kluczowym filarem duchowości judeochrzescijańskiej (słyszymy to w wezwaniu „Słuchaj Izraelu”). Uważność to słuchanie Boga. To też słuchanie Boga wewnątrz mojej historii, bo Bóg wnika w moją historię, w moje przeżycia, myśli i pragnienia. Dlatego bardzo ważna jest uważność na siebie samego, żeby „być przy sobie”. Zarówno w doświadczeniu, które jest trudne, jak i w doświadczeniu, które przynosi szczęście. Taka uważność pozwala też na wejście w dialog ze Słowem Bożym.

fot. cathopic

W życiu codziennym uważność odnosimy do tego, by np. przy spotkaniu z innymi skupić się na tym, co mówią. By podczas wspólnej kolacji odłożyć telefon, by podczas zwiedzania nie robić co chwilę zdjęć, ale także samemu doświadczyć otaczających nas zabytków, krajobrazów, natury. To swego rodzaju asceza w kontakcie z innymi, w kontakcie ze światem. Także w Wielkim Poście, szczególnie w Wielkim Tygodniu, taka postawa jest nam potrzebna.

– O skupieniu na drugim człowieku mówią teksty Pisma Świętego z początku Wielkiego Postu. W Mateuszowej Ewangelii Jezus udziela następujących zaleceń dotyczących postu: „Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,16-18). W tym zaleceniu zostaje ujęta postawa poszczącego chrześcijanina i w tej postawie zawiera się i pogoda ducha, i pokora.

Wielkopostne teksty mówią o uważności na Boga, ale też na drugiego człowieka. Uważność na drugiego człowieka też jest Boską czynnością, choć nie wszystko musi mieć charakter pobożnościowy, religijny. Jeśli z szacunkiem i cierpliwością słucham drugiego człowieka, jeżeli także z szacunkiem dla siebie, z łagodnością wykonuję codzienne czynności, gdy „mam w tym twarz”, to to też jest aktywność, w której jest Boski pierwiastek. Na przykład – gdy jem śniadanie, mam serce dla tej czynności, mam „twarz w tej czynności”. I nie myślę o tym, co za chwilę, o pracy, która mnie czeka, o planach, które chcę ustalić, ale jestem w tej czynności, która dzieje się tu i teraz. I to też jest święte. Przyszłość może nie nadejść, a bez uważności mogę się rozminąć z tym, co właśnie się wydarza.

Chrześcijaństwo to jest Dobra Nowina o wcieleniu. Idąc w stronę Chrystusa, nie można ominąć człowieczeństwa. Taka droga byłaby fałszywa i nie doprowadziłaby nas do Boga. Narzędziem naszego zbawienia jest człowieczeństwo. Właśnie człowieczeństwo Chrystus wybrał jako narzędzie naszego zbawienia. Bóg stał się człowiekiem i umarł za nas na krzyżu. Dlatego asceza, w której uczę się słuchania drugiego człowieka, słuchania samego siebie – jest bardzo ważna.

Dzięki temu jestem też wyczulony na głos Boga.

– Pamiętajmy, że Wielki Post to nie jest wyłącznie czynienie miłosierdzia wobec innych, ale też odkrywanie miłości i łagodności wobec samych siebie. A tego często nam brakuje. Nie da się bez miłosierdzia i bez łagodności pracować ze sobą. Nie można być dla siebie przeciwnikiem. Jeśli człowiek się nim staje dla siebie, jeśli jego człowieczeństwo jest dla niego wrogiem w drodze do zbawienia, to ta droga jest fałszywa, to jest doketyzm. Dla wyjaśnienia – to herezja mówiąca o pozornym człowieczeństwie Chrystusa. My też możemy budować pobożność na współczesnym doketyzmie i wchodzić w spirytualizm, w dziwne uduchowienie, które jednak nie może nas zbawić, bo będzie w sprzeczności z naszym człowieczeństwem.

Z naszą naturą.

– Zgadza się.

fot. Cathy Mu/ unsplash

Ta refleksja może nam przypominać, że tak jak często od Boga wymagamy uważności (np. gdy modlimy się w jakiejś konkretnej intencji), tak nie możemy też zapominać, by być uważnym na głos Boga. Tylko wtedy ta relacja będzie pełna. Jak wykształcić w sobie uważność na głos Boga?

– Bóg nas słucha, pamiętamy o tym. Dlatego błędem jest „zalewanie” Boga falą próśb. O tym też mówiło czytanie z początku Wielkiego Postu („Nie bądźcie na modlitwie gadatliwi jak poganie”). Nasze prośby nie raz przypominają pewne tezy, jakieś hasła, które kierujemy do Boga. Pan Bóg oczywiście jest zasłuchany w nas, Jezus jest Słowem słuchającym, ale to musi być relacja, więc także my powinniśmy być zasłuchani w Niego. Mówi o tym tekst z Ewangelii Mateusza: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,5-6)

Jeden z ojców pustyni mówił, że większą rzeczą jest poznać siebie niż wskrzeszać umarłych. Możemy robić wielkie rzeczy dla Pana Boga, ale równie wielką rzeczą jest poznanie samych siebie. To, jak siebie widzę, jak odczytuję swoją niepowtarzalną historię, co we mnie autentyczne. Te wszystkie refleksje mogą być wychyleniem w stronę Boga. Modlitwa medytacyjna, kontemplacyjna, w której coraz bardziej ogranicza się słowa, może więc być pomocna. Taka modlitwa jest trwaniem w obecności, to wprost trwanie w obecności Boga.

A czy uważność prowadzi do pokoju serca?

– Spotkanie z samym sobą wymaga odwagi. To często dotknięcie tego, co trudne. Tak było też wtedy, gdy Jezus szedł z uczniami do Emaus. Powiedział wtedy do nich: „bezmyślni, zbyt nieczułego serca”.

To też o uważności, prawda?

– Tak. Dotknięcie tego, co we mnie trudne jest oczywiście niełatwe, jest swego rodzaju ascezą, ale jeżeli ja się zmierzę z tym doświadczeniem i otworzę się na Chrystusa, to odkryję, że w Nim jest mój pokój i pojednanie. Odkryję też, że moja historia nie musi być idealna. Uważność jest formą łagodności dla siebie, w której przyjmuję siebie, także w swojej biedzie. Dzięki temu jest szansa na pojednanie z samym sobą oraz z innymi ludźmi. A wiele konfliktów zewnętrznych wynika z tego, że człowiek nosi w sobie wewnętrzny konflikt – a medytacja i uważność prowadzą do pojednania. Uważność chroni też przed uciekaniem we wspomnienia albo przed zbyt intensywnym marzycielstwem. Uważność prowadzi do wejścia w życie, tu i teraz. A to rodzi wyzwolenie i pokój.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze