Fot. wikipedia.com

Metoda Metodego

Cyryl jak Cyryl, ale te metody… – mówi stary dowcipMetody z Tesaloniki, starszy z braci sołuńskich, w dość osobliwy sposób obchodził się z wrogo nastawionymi władcami ziem, do których przybywał z Dobrą Nowiną. Sposób okazał się skuteczny, choć pewnie z dzisiejszego punktu widzenia – nieco kontrowersyjny. 

 
Znana jest opowieść o tym, jak to w połowie IX w. bracia Cyryl i Metody udali się z przesłaniem chrześcijańskim na teren dzisiejszej Bułgarii. O ile jednak tamtejszy lud, obeznany już z Ewangelią dzięki obecności jeńców greckich, dobrze przyjmował nauki misjonarzy, o tyle władca tych ziem, książę Bogorys był wrogi w stosunku do nich. Na nic się zdały kazania, nauki i osobisty przykład.  

Metody wykorzystał zatem swój talent plastyczny. Wymalował na ścianie książęcego zamku scenę Sądu Ostatecznego. Akurat to konkretne malowidło nie zachowało się do dziś, ale znamy wiele podobnych: w środku tronujący Chrystus otoczony aniołami, po Jego prawej stronie zbawieni, z radością patrzący w niebo, po lewej zaś potępieni: z przerażeniem w oczach, w towarzystwie smoków i potworów zionących ogniem.  

Hans Memling „Sąd Ostateczny”. Fot. wikipedia.com

Jak zapisano w żywocie św. Metodego, gdy wytłumaczono Bogorysowi znaczenie tego obrazu, przeraził się tak, że przyjął wiarę świętą razem z dworzanami i panami. Przestał też dokuczać misjonarzom. Dzięki temu wydarzeniu (i kilku podobnym w innych miejscach) Metody zyskał przydomek „Strachota”.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze