Michał Jóźwiak: Sprzeciw wobec aborcji to nie katolicki wymysł [KOMENTARZ]
Nikt rozsądny nie kwestionuje prawa kobiet do decydowania o swoim życiu. Ale też nikt, kto sprawnie posługuje się logiką, nie może powiedzieć, że prawo do wolności wyboru jest niczym nieograniczone.
Kolejna dyskusja o aborcji w Polsce wymaga przypomnienia podstawowych pojęć i zasad logiki. Osobom sprzeciwiającym się usuwaniu ciąży zarzuca się, że są przeciwnikami wolności. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Każdy, kto chociaż pobieżnie zetknął się z filozofią lub sam na własną rękę przemyślał podstawowe życiowe kwestie – takie jak wolność, moralność czy prawa człowieka – wie, że wolność człowieka jest ograniczona. Swoboda ruchu mojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się nos mojego sąsiada. Aborcja to sytuacja, w której chodzi nie tylko o wolność kobiety, ale także o wolność dziecka, które nosi pod sercem. Ono, jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, ma prawo do życia. Aborcja to zamach na jego wolność.
>>> Alice Paul: aborcja jest ostatecznym wyzyskiem kobiet
Tu już nawet nie chodzi o przekonania religijne, ale o uniwersalne wartości. Sprzeciw wobec aborcji to nie katolicki wymysł. On nie zaistniał nagle wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. Już w IV w. p.n.e. uznawany za ojca medycyny Hipokrates pisał:
„Będę stosować zasady nauki o życiu według najlepszej wiedzy i możliwości dla wyleczenia chorych, ale nigdy dla jego zguby lub szkody. Nigdy również nie dam lekarstwa, które sprowadza śmierć, a nawet wtedy, jeśli będę o to proszony, nie udzielę także nigdy jakiejkolwiek rady w tym względzie. Nigdy nie dam żadnej kobiecie środka dla zniszczenia kiełkującego w niej życia”.
>>> Powinniśmy zacząć rozmawiać w Kościele o aborcji właśnie w ten sposób [FELIETON]
Ktoś może powiedzieć, że starożytne tezy nie muszą mieć zastosowania dzisiaj. I to oczywiście racja. Nie da się bezpośrednio przełożyć myśli Hipokratesa, Arystotelesa czy Platona na dzisiejsze realia. Ale można, a nawet warto wrócić do podstaw naszej cywilizacji i zastanowić się, gdzie zrobiliśmy postęp, a gdzie się cofamy.
Chcę podkreślić jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, jeśli deklarujemy się jako obrońcy życia, musi iść za tym coś więcej. Nie może być tak, że mówimy kobietom: „Szanujcie prawo do życia”, a równocześnie odwracamy się do nich plecami, kiedy ich dzieci przychodzą na świat. Łatwo jest być pro-life w deklaracjach. Ogromną rolę do spełnienia ma tutaj społeczeństwo, a zwłaszcza Kościół. Wyrażając troskę o poczęte życie powinniśmy działać na rzecz zapewnienia kobietom maksymalnego wsparcia, a nawet zdjęcia z nich ciężaru wychowywania dzieci, jeśli psychicznie czy materialnie okazałoby się to dla nich zbyt trudne.
>>> „Ja ciebie nie potępiam”. Rozmowa o aborcji
Po drugie, ważne jest to, jak toczymy dyskusję. Chodzi oczywiście o formę, ale też o merytorykę. Czasem mam wrażenie, że głos w dyskusji zabierają osoby, które w żaden sposób nie zapoznały się z obowiązującym prawem czy projektami jego zmiany. To utrudnia, a wręcz uniemożliwia konstruktywną rozmowę. Ostudzenie emocji i sięgnięcie do meritum zawsze poprawia jakość debaty. A u nas tego brakuje.
Zakaz aborcji to odebranie kobietom wolności w takim samym zakresie, w jakim zakazuje się im zabójstwa męża, sąsiada czy swoich rodziców. Zgadza się, to ograniczenie. Ale ograniczenie, które jest ochroną wolności i prawa do życia ich własnego dziecka.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |