Bycie prowincjałem to posługa relacji [MISYJNE DROGI]

O tym, co to znaczy być oblatem, jak to jest być prowincjałem oraz jakie wyzwania stoją przed oblatami w Polsce w najbliższym czasie z o. Pawłem Zającem OMI prowincjałem polskich oblatów, rozmawia Justyna Nowicka.

Być z braćmi, zachęcać, sugerować pomysły. To ważniejsze zadania prowincjała niż administrowanie dziełami oblatów w Polsce. Bo to dzięki wspólnocie i wzajemnym relacjom te dzieła istnieją i mogą się rozwijać.

Justyna Nowicka: Co oznacza słowo „oblat” i – w związku z tym – co to znaczy być oblatem?
Paweł Zając OMI: Słowo „oblat” pochodzi z języka łacińskiego i oznacza „ofiarowany”. Jest to wyraz pewnej duchowości. W tradycji Kościoła słowo „oblat” jest używane od dawna, oznaczało różne formy stowarzyszenia z zakonami. W naszym przypadku wyraża istotę życia duchowego, szczególny związek z Maryją. Jednocześnie warto dodać, że w centrum naszej duchowości jest krzyż Jezusa Chrystusa i osobista relacja ze Zbawicielem. Jesteśmy ofiarowani Maryi, ale mamy także uczyć się tak jak Ona ofiarowywać siebie Bogu.

>>> Misja poznańskich oblatów w czasie epidemii koronawirusa 

Foto: Michał Jóźwiak


A w jaki sposób realizowane jest oblackie powołanie w Polsce?

Nasz charyzmat w Polsce realizowany jest w 20 wspólnotach, przez misjonarzy-rekolekcjonistów, duszpasterzy parafialnych, kapelanów zakładów karnych, szpitali, hospicjów, wspólnot misjonarzy świeckich itd. W centrum Gdańska służymy w stałym konfesjonale i przy całodziennej adoracji Najświętszego Sakramentu. Krzewimy wiedzę o misyjnej działalności Kościoła: wydajemy „Misyjne Drogi”, redagujemy portal misyjne.pl, istnieje Prokura Misyjna, która m.in. koordynuje zaangażowanie osób świeckich i pomaga misjonarzom. W każdej posłudze staramy się docierać do ludzi ubogich. W 16 parafiach, za które jesteśmy odpowiedzialni, staramy się wnieść jak najwięcej ducha oblackiego, to znaczy specyficznej atmosfery zakonnej, misyjnej, bycia bardzo blisko ludzi. Cieszymy się, kiedy ktoś skieruje pod naszym adresem komplement, mówiąc: macie oblackiego ducha, jesteście dostępni. Nie o to chodzi, żeby się porównywać z innymi kapłanami. Ale cieszymy się, gdy ktoś dostrzega w nas pewną specyfikę, wynikającą z duchowości oblackiej.

>>> Oblaci ze Sri Lanki w rocznicę zamachów modlą się za ofiary [ZDJĘCIA] 

Foto: Grzegorz Szpak/NINIWA

Są jeszcze sanktuaria…
Opiekujemy się pielgrzymami przede wszystkim w Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego i Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. Mają one wielowiekową tradycję i są prawdziwymi perłami polskiej religijności i kultury. Oblaci objęli je kilka-kilkanaście lat po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, gdy były mocno zrujnowane po okresie zaborów – to też część naszego charyzmatu: odbudowywanie zniszczonego Kościoła.

Oczywiście duszpasterstwo oblackie to także młodzież.
Kokotek koło Lublińca jest centrum tego duszpasterstwa. Rozwijamy tam dzieło duszpasterstwa młodzieży NINIWA, z wielkim ośrodkiem młodzieżowym i z działalnością, która obejmuje w zasadzie cały kraj. Od ubiegłego roku przy tym ośrodku jest organizowany nasz tradycyjny Festiwal Życia (przez wiele lat Festiwal gościł w Kodniu). Ponadto oblackie wspólnoty NINIWA mają doroczne spotkania w różnych częściach kraju. Słynne są wyprawy rowerowe – od Syberii po Ziemię Świętą i Islandię, młodzież może też skorzystać z szansy na wolontariat misyjny. Do tego warto dodać aktywną działalność sekretariatu powołań, który daje okazję do przeżycia rekolekcji poświęconych rozeznaniu własnego powołania. Przedłużeniem pracy z młodzieżą jest dzieło formacji zakonnej: nowicjat na Świętym Krzyżu i Wyższe Seminarium Duchowne w Obrze. Tamtejsze wspólnoty poświęcają się przede wszystkim formacji przyszłych pokoleń oblatów – braci zakonnych i kapłanów. Ojcowie przygotowują się do tej pracy poprzez studia specjalistyczne, zwłaszcza w Lublinie i w Warszawie. Choć w obu tych miastach nie mamy parafii, oblaci oprócz zaangażowań akademickich chętnie pomagają duszpastersko, np. w Warszawie w kościele sióstr wizytek lub w Świątyni Opatrzności Bożej.

>>> Pomysł oblatów: woda święcona i tekst błogosławieństwa na parapecie 

Oblaci prowadzą wiele dzieł, czyli pewnie prowincjał ma dużo zajęć. Czym Ojciec zajmuje się na co dzień?
Prowincjał jest powołany do bardzo konkretnych zadań przewidzianych przez prawo kościelne i zakonne. Tak naprawdę zajmuje się całokształtem funkcjonowania prowincji. Podpisuje konkretne dokumenty, podejmuje decyzje. Ale to jest tylko jedna część jego zadań. Druga, równie ważna, jeśli nie ważniejsza, to troska o podtrzymywanie relacji ze współbraćmi, czyli w miarę
możliwości częste spotkania z oblatami. Nie są to zawsze spotkania „robocze”, to są też spotkania zwykłe, braterskie. Chodzi o to, by nikt nie poczuł, że jest gdzieś za daleko od spraw oblackich, by miał pewność, że pełni misję prowincji, że jest częścią szerszej wspólnoty. Chodzi też czasem o skorygowanie czegoś, na co inni oblaci zwracają uwagę. Zatem jest to przede wszystkim posługa relacji. Bycie prowincjałem polega też na „animacji” prowincji, sugerowaniu różnych idei, które są przekazywane oblatom z prośbą o realizację, po to byśmy koncentrowali nasze
działania wokół jakiegoś wspólnego celu.

Foto: Małgorzata Bełdowska

Skoro w Polsce jest 20 wspólnot, a jeszcze są delegatury i misje zagraniczne, to pewnie sporo czasu zajmują podróże.
Zadanie prowincjała to także podróżowanie. Czasem zapraszam współbraci do mnie do Poznania, ale częściej to ja jestem w drodze. I pomimo tego, że w rezultacie jestem tylko kilka dni
w miesiącu w Poznaniu, to i tak niektóre wspólnoty mogę odwiedzić tylko raz czy dwa razy w roku. Do tego dochodzą wyjazdy zagraniczne do delegatur, misji. Częścią Polskiej Prowincji są misje na Madagaskarze, Ukrainie, Białorusi, w Rosji, Skandynawii, we Francji i Beneluksie, w Turkmenistanie… Praca prowincjała to także oficjalne wizytacje kanoniczne, przepisane prawem. Trzeba dodać, że bezpośrednim wsparciem w tej posłudze jest także wikariusz prowincjalny – bierze na siebie część wizytacji, stara się być obecny ze współbraćmi, pozostając cały czas w ścisłej łączności
z prowincjałem.

Jakie wyzwania stoją przed oblatami w Kościele i świecie, który tak szybko się zmienia?
Największą troską wszystkich są na pewno powołania. Jesteśmy Panu Bogu wdzięczni za powołania, które co roku nam darowuje, jako Prowincji i Zgromadzeniu. Powinniśmy robić wszystko, by naszym stylem życia i otwartością, docieraniem do różnych środowisk, umożliwiać młodym rozeznanie powołania oblackiego – jest piękne! Druga rzecz to troska o tych, którzy już są oblatami. Nasz świat jest światem wielkich możliwości, ale też światem, w którym jest coraz większa pokusa indywidualizmu, w którym jesteśmy bombardowani przez rozmaite sytuacje. Jako kapłani, zakonnicy, nie jesteśmy z definicji uodpornieni na to wszystko. Myślę, że im większe nasze ideały, tym bardziej jesteśmy podatni na przeżywanie zniechęceń albo kryzysów osobistych. Musimy być nieustannie wrażliwi na siebie nawzajem, żeby pomagać sobie, by nasze dorosłe życie kapłańskie i zakonne było czasem prawdziwego rozwoju człowieczeństwa. Żeby to, że jesteśmy zakonnikami i kapłanami, sprawiało też, że będziemy lepszymi ludźmi. Do tego potrzeba dobrej jakości życia wspólnotowego, dobrych wzajemnych relacji, umiejętności rozmawiania ze sobą, głębokiego życia duchowego. To są podstawowe rzeczy, ale one są jakimś wyzwaniem w naszym świecie, kiedy w naszych rękach coraz częściej są telefony, Internet jest wszędzie i nawet będąc pod jednym dachem możemy się od siebie oddalać. A to wszystko jest ważne, byśmy zachowali zapał do ewangelizacji.

>>> 5. rocznica śmierci kard. Francisa E. Gorge’a OMI. „Kardynał George ciągle nas wzbogaca” 

Przed oblatami w Polsce wielki jubileusz – stulecie Polskiej Prowincji.
Przygotowując się do stulecia, koncentrujemy się na dwóch naszych największych skarbach – sanktuariach Relikwii Drzewa Krzyża Św. oraz Matki Bożej Kodeńskiej. Te dwie wspólnoty animują Prowincję od strony duchowej przez dwa lata poprzedzające jubileusz. Co do samego jubileuszu, zachęcam wspólnoty, by tam, gdzie jesteśmy, świętować poprzez jakiś nowy prezent dla ubogich. I tutaj rozmaite mogą być pomysły. Na przykład adaptujemy nasz dawny klasztor w Siedlcach na dom dziennego pobytu dla osób starszych. W Gdańsku rozdajemy jedzenie ubogim. Marzyłbym, abyśmy bardziej pomagali osobom samotnym i niepełnosprawnym. Miło by było, gdyby z okazji naszego stulecia każda parafia i wspólnota mogła się pochwalić, że przygotowała jakiś prezent dla ubogich. Ale nie jednorazowo, tylko jako coś, co stanie się stałym elementem naszego życia. Coś, czego jeszcze nie było, a się pojawi na stałe i pomoże ludziom się uśmiechnąć i odczuć miłość.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze