Foto: Błażej Mielcarek OMI

Byle nie do pus pusa [MISYJNE DROGI]

Madagaskar. Analakininina – trudna do wymówienia nazwa geograficzna, za którą stoi bardzo proste dzieło – wsparcie dzieci z miejscowej szkoły.

Kiedy wjeżdża się na Analakinininę, dzielnicę slumsów w portowym Tamatave, z daleka słychać śmiech dzieci. To miejsce ożywa dzięki szkole, która się tu znajduje. Dzieci są w mundurkach, najedzone i właśnie grają w piłkę nożną na betonowym boisku. Jest też woda i prąd. One są tu rarytasem.

Foto: Błażej Mielcarek OMI

Dać szansę

W wielu miejscach Afryki dostęp do edukacji jest poważnie ograniczony. Nie inaczej jest na Madagaskarze. Tamtejsze rodziny borykają się z podstawowymi problemami finansowymi i społecznymi, przez co wychowanie szkolne dzieci staje się niemożliwe albo jest jedną z ostatnich potrzeb w hierarchii. Do takich miejsc docierają misje, które oprócz posługi duszpasterskiej zapewniają dostęp do edukacji, medycyny i rozwój infrastruktury.

Szkoła wyprowadza z biedy

Do stosunkowo młodej dzielnicy slumsów w Tamatave nad Oceanem Indyjskim przenoszą się głównie mieszkańcy południowo-wschodniej części Madagaskaru. Zazwyczaj są w niepewnej sytuacji społeczno-ekonomicznej. To ludzie trudniący się tradycyjnym rybołówstwem, sprzedawcy warzyw, węgla czy kierowcy rikszy (pus-pusa) lub „mrówki” wyładowujące statki w porcie. Uciekają z buszu do miasta w poszukiwaniu pracy. Żyją w wyjątkowo trudnych warunkach – ich schronieniem są bambusowe chaty i lepianki z gliny. Wielu nie stać na posiłek i ubrania. To tam pracują Siostry Maryi Odnowicielki (SMR), które starają się, by jak najwięcej dzieci z takich rodzin miało dostęp do edukacji – jedynej drogi wyprowadzającej z biedy. Pomagają im w tym oblaci, którzy na Madagaskarze obecni są od 1980 r. Osiem lat po przybyciu przydzielono im parafię Matki Bożej z Lourdes właśnie w Tamatave. Druga oblacka parafia w tej samej dzielnicy nosiła z kolei to samo imię co założona kilkanaście lat później szkoła podstawowa im. św. Jana Chrzciciela. Z czasem powstał tam też w tym miejscu prenowicjat oblacki dla kandydatów do zgromadzenia. W 2005 r. w porozumieniu z proboszczem, o. Mariuszem Kasperskim OMI i komitetem parafialnym została założona tu szkoła podstawową prowadzona przez s. Pierrette Raharintsoa SMR. Była to odpowiedź na lokalne potrzeby. Pierwszymi utworzonymi klasami były 11. i 12. liczące po 60 uczniów (na Madagaskarze klasy liczy się odwrotnie niż w Polsce, a więc od 12. do 1.). Początkowo mogli oni polegać na wiedzy trzech nauczycieli. W ciągu kolejnych 10 lat szkoła rozrastała się. Można było skupić się na młodszych dzieciach, dzięki czemu pojawiły się oddziały przedszkolne. Również chcący kontynuować naukę mogli podwyższyć poziom wykształcenia. Dziś uczy się tu 730 uczniów.

Msza św. dla muzułmanów?

Prywatna szkoła im. św. Jana Chrzciciela ma profil katolicki, jednak uczniowie są różnych wyznań. Oprócz katolików znajdziemy tam protestantów, adwentystów, anglikanów czy muzułmanów. Choć jest neutralna światopoglądowo, wymaga pewnego minimum katolickiego wychowania. Dzieci wszystkich wierzeń są tu mile widziane. Muszą jednak przestrzegać i respektować proponowane przez szkołę działania. Chrześcijańskie i społeczne nauczanie przejawia się tam m.in. w jednej w miesiącu wspólnej Mszy św. czy gromadzeniu się przy ważniejszych świętach liturgicznych. Kształcenie przejawia się tu też w takich zajęciach jak wychowanie do miłości i szacunek do życia. Jest też „szkoła dla rodziców”, która postawiła sobie za cel podniesienie ich świadomości na temat ich obowiązków i odpowiedzialności wynikającej z ich roli.

Foto: Błażej Mielcarek OMI

Nauka daje radość

W krajach rozwiniętych nauka odbierana jest przez najmłodszych bardziej jako przykry obowiązek niż przywilej. Co innego powiedzieć można o Afryce. W Analakininie blisko 1/3 szkolnej społeczności wspierana jest finansowo przez dobroczyńców z Polski. Dzięki wpłacie w wysokości 100 euro rocznie każde z 207 dzieci może w ten sposób opłacić czesne, materiały szkolne, mundurki i żywność. Przez pięć lat, bo tyle trwa cykl nauki w szkole podstawowej na Madagaskarze, mają szansę uczyć się pisać, czytać, liczyć. Dzięki temu mają zapewniony lepszy start w dorosłość i bardziej radosne dzieciństwo. Od kiedy w 2013 r. wraz z oblatami do tej placówki na Madagaskarze dociera pomoc, radość z nauki widać na twarzach coraz większej grupy podopiecznych szkoły w Tamatave. Dzieci mają możliwość poznania tego, czego nie zdołali nauczyć się ich rodzice – często analfabeci. Inne dzięki wpłacanym na to dzieło pieniądzom mogą w szkole najeść się do syta, jak w żadnym innym miejscu. Ich pozbawieni pracy rodzice nie są w stanie zapewnić im nawet posiłków. Są też przypadki maluchów pochodzących z rozbitych rodzin. Opuszczone albo mieszkające tylko z ojcem, matką albo dziadkami znajdują się w niestabilnej i dezorientującej sytuacji. Także w tym wypadku właśnie dzięki szkole ich ścieżki się prostują. Wielka jest radość rodziców, którzy mogą liczyć na wsparcie z zewnątrz, gdy ich praca, często polegająca na oferowaniu swych usług od domu do domu, okazuje się niewystarczająca.

Dzieci i rodzice chcą więcej

W Tamatave jest na razie tylko szkoła podstawowa, co oznacza brak bezpośredniego dostępu do dalszych etapów edukacji i kontynuowania nauki. Z tego powodu wielu rodziców prosi o otworzenie w tym samym miejscu gimnazjum. Jako zgromadzenie zakonne bardzo tego pragniemy, jednak wymaga to większych inwestycji, na które obecnie nie ma funduszy.

Dzieci i rodzice chcą gimnazjum. I nie jest to przejawem chciwości. To raczej oznaka tego, że nauka i zapewnione podstawowe potrzeby pozwalają na godne i szczęśliwe życie. Będąc prawem każdego, są po prostu niezbędne do integralnego rozwoju człowieka. Nic więc dziwnego w tym, że dają tyle radości – w końcu niczego im nie brakuje, czują się kochani, szanowani i wspierani.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze