EPA/YOUSSEF BADAWI

Dziewczyny Jezusa

Damaszek, Syria. W kraju tym ciągle dzieje się coś niedobrego. A to rebelianci, a to wojska rządowe albo nalot wojsk USA. Jest niespokojnie i niebezpiecznie. W takich warunkach żyją i pracują – przede wszystkim pomagają drugi człowiekowi – dziewczyny Jezusa. Tak o sobie mówi siostry zakonne, które w tym właśnie niebezpiecznym miejscu świata realizują swoje powołanie do życia zakonnego.

W Damaszku Jezus ma 82 dziewczyny
Dziś w Damaszku żyją 82 siostry zakonne z różnych zgromadzeń. „Ktoś może powiedzieć, że to mało jak na takie duże miasto. Jednak nie liczy się ilość, a jakość” – mówi w rozmowie z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie s. Fatima, która na co dzień pracuje wśród najuboższych i porzuconych, wśród dzieci ulicy. I rzeczywiście chyba tak jest. Mniszki zajmują się różnymi dziełami: jedne prowadzą szkołę, inne pracują w szpitalu, jeszcze inne prowadzą sierociniec albo opiekują się bezdomnymi. „Bez tych dziewczyn w Damaszku byłoby smutniej” – dodaje s. Fatima.

Kawał dobrej roboty, ale bez rozgłosu
Niektóry siostry mieszkają na ulicy, niektóre w normalnych budynkach. Często różni je habit i reguła, ale zawsze na pierwszym miejscu stawiają człowieka, w którym widzą Jezusa Zmartwychwstałego. Gdyby nie ten fakt w historii, ich praca mogłaby wydawać się daremna. Oprócz najpilniejszej pomocy materialnej, żywnościowej czy medycznej mniszki z Damaszku żyją razem z ludźmi. „Mamy ręce pełne roboty, ale częściej mamy mokre habity – od ludzkich łez” – mówi s. Fatima. Nie ma w Syrii rodziny, w której w ostatnich latach nie wydarzyłaby się tragedia związana ze śmierci kogoś bliskiego albo innym doświadczeniem wojny. Ci ludzie potrzebują pomocy, ale przede wszystkim kogoś, kto otrze ich łzy, podniesie na duchu i doda sił i nadziei na lepsze jutro. I to właśnie jest główna misja „dziewczyn” z Damaszku. Tylko tego nikt nie widzi: żadna stacja telewizyjna czy agencja informacyjna. Widzą to tylko ci, którym pomagają.

Oblicza pomocy
Siostry pomagają w wielu miejscach, jednak przede wszystkim leczą rany Syryjczyków. Nie chodzi tu o rany na ciele, czy związane z utratą bliskich, ale chodzi te spowodowane nienawiścią i przemocą, zakorzenione w podświadomości. „Najtrudniej przekonać dziś Syryjczyków do tego, żeby potrafili przebaczyć. Tak samo trudno jest wybaczać muzułmanom, jak i chrześcijanom” – mówi s. Fatima. Dlatego tak ważne wydają się wszelkie działania zmierzające nie tylko do wykształcenia młodego pokolenia Syryjczyków, ale przede wszystkim do ukształtowania w nich poczucia tego, że każdy z nich jest człowiekiem, a przebaczanie jest najbardziej ludzką cechą.

Dialog i tolerancja
Właśnie tego najbardziej brakuje dziś w Syrii. „Ludzie zapomnieli już, że najpierw można rozmawiać i dyskutować, nawet pomimo odmienności” – mówi s. Fatima. Na tym polega przede wszystkim praca 82 mniszek w Damaszku. Owszem są i pomagają ludziom stanąć na nogi, leczą ich rany, te duchowe oraz fizyczne. Jednak największym wyzwaniem są lekcje wzajemnej miłości, szacunku i tolerancji. „Te lekcje odrabiamy każdego dnia” – mówi w rozmowie z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie s. Fatima, jedna z 82 dziewczyn Pana Boga.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze