Agata i Krzysztof Jankowiakowie na misji w Filipinach, fot. arch. prywatne

Formacja – naturalnie – budzi misyjne powołanie

Misyjność (która jest immanentną cechą każdego chrześcijanina) obudzić można na wiele sposobów. Przez zaangażowanie w wolontariat, przez osobiste świadectwo spotkanego misjonarza albo przez zainteresowanie innymi regionami świata. Powołanie misyjne może narodzić się też przez formację duchową i intelektualną. I można chyba zaryzykować stwierdzenie, że jest to najgłębsze i najbardziej dokładne przygotowanie do pełnienia posługi misjonarza, do umiejętności formowania innych.

Tak było w przypadku Agaty i Krzysztofa Jankowiaków, którzy należą do Ruchu Światło – Życie. Historia tego małżeństwa, całego Ruchu oraz jego założyciela – ks. Franciszka Blachnickiego pokazują, że głęboka i dobra formacja duchowa kończy się misyjnym posłaniem. Dzieje się to naturalnie. Ruch Światło – Życie to dzieło ks. Blachnickiego. Jego życie opisał Tomasz Terlikowski w niedawno wydanej biografii „Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę”. Ruch ten nie dotyczy wyłącznie misji, w jego ramach działają różne diakonie, bo przecież są i różne powołania. I tak jest m.in. diakonia modlitwy, ewangelizacji, życia i misyjna właśnie. – Formacja w Ruchu Światło – Życie ma prowadzić do rozeznania swojego powołania w Kościele. W Ruchu swoje miejsce znalazły osoby, które odkryły powołanie właśnie do dzielenia się swoją wiarą na misjach – mówią w rozmowie z misyjne.pl Agata i Krzysztof Jankowiakowie.

>>> Powstanie film fabularny o księdzu Franciszku Blachnickim

fot. arch. prywatne Agaty i Krzysztofa Jankowiaków

Oazy formowania wiary

Na początku 2020 r. Agata i Krzysztof pojechali na Filipiny. Swoją wiarą, wiedzą i doświadczeniem służyli powstającym tam oazom Ruchu. Wcześniej kilkanaście osób z Filipin (głównie księży) przyjechało na rekolekcje oazowe do Polski – część zdążyła już odbyć pełną formację. – Później nadszedł czas, by zrobić kolejny krok – by rekolekcje oazowe mogły się odbywać już tam na miejscu. Pojechaliśmy do nich, członkowie Ruchu z Filipin zorganizowali rekolekcje, pełnili funkcje animatorów, my byliśmy dla nich pomocą – mówią państwo Jankowiakowie. Na Filipinach byli miesiąc, zdążyli wrócić tuż przed ogólnoświatowym lockdownem spowodowanym pandemią koronawirusa. I jeśli tylko pandemia odpuści, a kraje azjatyckie znów otworzą się na przyjezdnych, będą planować kolejny wyjazd.

>>> Radość życia w slumsach

Co robili na miejscu? – Nasz wyjazd miał dwa cele – pomoc przy rekolekcjach i drugi – spotkania i wymianę doświadczeń. Pierwsze rekolekcje oazowe na Filipinach zorganizowano dla małżeństw, przyjechały 24 pary z 4 diecezji. Tydzień później odbyły się rekolekcje dla młodzieży i dorosłych – uczestniczyło ponad 50 osób. Drugim, równie ważnym elementem naszej obecności na Filipinach były niezliczone spotkania z liderami różnych wspólnot. Dużo podróżowaliśmy, by spotkać jak najwięcej ludzi i wymienić się z nimi doświadczeniami. Spotykaliśmy się też z księżmi, klerykami, ze wspólnotami parafialnymi – wspominają swój wyjazd państwo Jankowiakowie.

List z Boliwii

Wyjazdy misyjne nie były celem Ruchu przy jego tworzeniu, choć już od początku jego istnienia zdarzały się kontakty między katolikami w różnych krajach. Zaczęło się od Czechosłowacji. Już w czasach ks. Blachnickiego (w latach 70. XX w.) przyjeżdżali do Polski katolicy zza południowej granicy. Wspólnoty powstawały tam w warunkach zupełnie konspiracyjnych. Kościół w Czechosłowacji był w tym czasie prześladowany, a mimo to udało się te oazy zakładać. Później jeden z polskich moderatorów oazowych wyjechał do Boliwii i założył wspólnoty oazowe. To było pierwsze wyjście oaz na inny kontynent. W 1983 r. odwiedził ich ks. Blachnicki. To tam powstał ważny dla całej wspólnoty ruchu oazowego dokument – List z Boliwii. Ks. Blachnicki nakreślił w nim idee ważne dla Ruchu, które są aktualne do dziś.

>>> Opowieść o Afryce. Brat Robert Wieczorek diagnozuje Czarny Ląd [RECENZJA]

fot. arch. prywatne

Naturalny moment

I dziś korzystają z nich tacy misjonarze jak Agata i Krzysztof Jankowiakowie. – Na Filipiny nie pojechaliśmy sprzedawać produktu, staraliśmy się unikać kolonialnego podejścia, przecież to kraj z 500-letnią historią chrześcijaństwa – mówi pani Agata. Jej mąż dodaje: „Przyjechaliśmy po prostu po to, by dzielić się drogą, którą przeszliśmy i pytać o ich doświadczenia”. Według ks. Jakuba Drosika, który spotyka się z Ruchem Światło – Życie wspólnota ta mocno ożywia Kościół. – Od jednostki parafialnej po całą diecezje. Podoba mi się rola, jaką w tej wspólnocie spełnia kapłan. On nie ma narzucać swojej woli, ale towarzyszy braciom i siostrom ze wspólnoty. Formację prowadzi według materiałów formacyjnych. I dodaje, że „katolik, który jest w jakiejś formacji duchowej czy intelektualnej (jak np. w Ruchu Światło – Życie) później naturalnie dochodzi do momentu, by dzielić się swoją wiarą, doświadczeniem z innymi. I wtedy zaczyna się misja”.

Ta misja w ramach Diakonii Misyjnej Ruchu Światło – Życie dociera już do wielu krajów na całym świecie. Oazy działają już m.in. na Słowacji, Ukrainie, Białorusi, Litwie, w Czechach. Niekiedy w formie stałych oaz, a niekiedy w formie organizowanych co jakiś czas rekolekcji Ruch można spotkać też w Kenii, Tanzanii i Rwandzie, a na kontynencie azjatyckim w Chinach, Filipinach czy w Kazachstanie. Są też w Stanach Zjednoczonych. – Ks. Blachnicki miał wizję Kościoła, który nie tylko formuje ludzi, ale także słucha ich potrzeb. Na tym także polega misyjność – mówi ks. Jakub Drosik i dodaje, że ta charakterystyka bardzo odpowiada też aktualnie prowadzonemu w Kościele procesowi synodalnemu. Słuchanie – to przecież podstawowe zadanie synodu.

Przeczytaj też >>> Małżeństwo na misjach: Polacy nie doceniają tego, co mają

Misja człowieczeństwo

Zadaniem Diakonii Misyjnej Ruchu Światło – Życie jest przede wszystkim formowanie duchowe, ale gdy członkowie wspólnoty wiedzą o jakiejś potrzebie w kraju, w którym posługują, od razu uruchamiają kanały pomocy. Tak było ostatnio w Domu dziecka „Shalom” w Kenii, który pełni rolę swoistego oazowego centrum w tym kraju. – I właśnie tam nagle okazało się, że ponad trzystu dziewczynkom grozi wyrzucenie na bruk. Zmieniły się bowiem przepisy i zabroniono mieszkania w jednym budynku chłopcom i dziewczętom, nawet jeśli są osobne wejścia – tłumaczy Agata Jankowiak. – Ruch Światło-Życie podjął więc wysiłek zebrania funduszy na budowę dormitorium dla dziewcząt. Udało się zebrać potrzebną niemałą kwotę i budowa dormitorium jest już mocno zaawansowana – dodaje Krzysztof Jankowiak.

>>> Ruch Światło-Życie: w ciągu 40 lat mogło przejść przez niego nawet 1,5 mln osób

By wypełniać misyjne powołanie nie trzeba, jak państwo Jankowiakowie i inni członkowie Diakonii Misyjnej Ruchu Światło – Życie, wyjeżdżać od razu do dalekich krajów. Diakonii w Ruchu, a więc i form powołań (jak i w życiu każdego chrześcijanina) jest wiele. A jak można przeczytać na stronie Ruchu (oaza.pl) słowem „diakonia” określa się postawę służby, która jest najpełniejszym sposobem realizacji człowieczeństwa. Misja – człowieczeństwo. Tylko tyle i aż tyle.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze