Każdy ochrzczony człowiek jest także posłany do ludzi [ROZMOWA]
„W jednej wiosce oskarżono trzy starsze kobiety o czary, o czym nie wiedziałem. Trzy dni po mojej wizycie w tej wiosce te kobiety zostały śmiertelnie pobite przez wzburzoną, okoliczną młodzież. To było dla mnie niezwykle trudne doświadczenie” – wspomina ks. Szymon Pietryka, misjonarz z Republiki Środkowoafrykańskiej.
Karolina Binek (misyjne.pl) Skąd decyzja o wyjeździe na misje?
Ks. Szymon Pietryka: Początki mojej misyjnej drogi sięgają końca szkoły średniej, kiedy to po raz pierwszy miałem okazję spotkać misjonarza twarzą w twarz i posłuchać o jego pracy w Peru. Po wstąpieniu do Wyższego Seminarium Duchowego w Tarnowie dołączyłem do uczestników Kleryckiego Ogniska Misyjnego. Po trzecim roku studiów otworzyła się dla mnie możliwość wyjazdu na wakacyjny staż misyjny do Republiki Środkowoafrykańskiej, którego organizatorem był nasz ojciec duchowny i były misjonarz – ks. Stanisław.
Jak wyglądały księdza przygotowania do wyjazdu?
W trzecim roku kapłaństwa zgłosiłem księdzu biskupowi moją gotowość do wyjazdu na misje do Afryki i otrzymałem zgodę. Przygotowanie trwało dwa lata. Pierwszy rok stanowiła formacja i nauka języka francuskiego w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. W drugim roku kontynuowałem naukę języka już we Francji pomagając także w duszpasterstwie parafialnym. We wrześniu 2017 roku zostałem posłany przez ks. Biskupa Andrzeja Jeża do misji katolickiej w Bagandou (Republika Środkowoafrykańska).
Z pewnością wiele rzeczy musiało księdza zaskoczyć po przyjeździe do Republiki Środokowoafrykańskiej. Co najbardziej?
Gdy przyjechałem na miejsce mojej pracy, to musiałem nauczyć się wielu nowych rzeczy, odkrywać ukryte talenty i także radzić sobie z tym, czego nigdy wcześniej nie musiałem robić i nie miałem pojęcia od czego zacząć. Pierwsze miesiące to oczywiście kurs języka sango używanego powszechnie przez większość mieszkańców. Zmiany personalne u księży fideidonistów sprawiły, że szybko przejąłem duszpasterstwo wioskowe i dalszą naukę kontynuowałem już w terenie, wyjeżdżając na kilkudniowe wyprawy do wiosek w głębi lasu. Miejscowi chrześcijanie przyjęli mnie życzliwie i cieszyli się z obecności wśród nich księdza. Kiedy przyszedł czas rozstania i podjęcia pracy w dużej parafii w stolicy kraju, wielu ludzi – także z innych wyznań i kościołów – przychodziło aby się pożegnać i wyrazić swoją wdzięczność.
Szybko pokochał ksiądz swoich parafian?
Każdy kapłan powinien pokochać swoją pracę i ludzi dla których żyje i którym posługuje. Miłość ta musi być jednak oparta na wymaganiach wypływających z prawa Bożego i ludzkiego. Na misjach współpraca z ludźmi opiera się na zaufaniu, ale wymaga także pewnej kontroli i weryfikacji. Dotyczy to zwłaszcza katechezy, ale także ogólnego funkcjonowania kaplic dojazdowych, gdzie na co dzień nie ma kapłana.
Jak wygląda księdza praca na misjach?
Parafia św. Antoniego w Bimbo, gdzie obecnie pracuję, ma zróżnicowaną społeczność. Centrum parafii to dzielnice miasta Bimbo, natomiast peryferia parafii rozciągają się na terenie kilkudziesięciu kilometrów i liczą 28 kaplic dojazdowych. Nasza praca jest podzielona na tygodnie i w zależności od tego, ilu kapłanów pracuje w danym roku w parafii, jest podzielona na cykl trzy- lub czterotygodniowy. W ubiegłym roku pracowałem 2 tygodnie w mieście, a następnie 2 tygodnie na wsi – w dojazdowych sektorach duszpasterskich. Na stałe zajmuję się pracą w jednym z tych sektorów, opiekuję się sierocińcem parafialnym w Bimbo, a od tego roku podejmuję także duszpasterstwo dzieci i młodzieży.
Co było lub jest dla księdza najbardziej trudnym doświadczeniem podczas misji?
W pracy misyjnej doświadczamy wielu sytuacji. Niektóre są piękne i wzruszające – te związane z wiarą i nawróceniem ludzi oraz zaangażowaniem w różne posługi i apostolat. Niektóre sytuacje, wynikające z prymitywnych lęków i przesądów, są trudne i bolesne. Pewnego razu w jednej wiosce oskarżono trzy starsze kobiety o czary, nie wiedziałem o tym. Trzy dni po mojej wizycie w tej wiosce, te kobiety zostały śmiertelnie pobite przez wzburzoną okoliczną młodzież. To było dla mnie przykre i trudne doświadczenie. Dziś lepiej rozumiem, że nie można być w każdym miejscu i nie można ocalić każdego człowieka, czy to chorego czy zagrożonego agresją ze strony ludzi. Głosimy Dobrą Nowinę Chrystusa i uwrażliwiamy sumienia ludzi czyniąc dobro, zawierzając przyszłość tych chrześcijan i niechrześcijan Bożej Opatrzności.
Jakim przesłaniem z misji mógłby ksiądz podzielić się z naszymi czytelnikami?
Każdy człowiek ochrzczony jest także posłany do ludzi. Na mocy tego sakramentu mamy udział w misyjnej naturze i dziele Kościoła. Nie bójmy się podjąć wyzwania współpracy misyjnej na miarę naszego osobistego powołania i pozwólmy się prowadzić Duchowi Świętemu, bo to On przecież jest głównym sprawcą misji wśród narodów. Świat nas potrzebuje!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |