Piotr Ewertowski

Kiedyś była tu podła speluna. Teraz to miejsce modlitwy młodych [REPORTAŻ]

Na miejsce spotkań wspólnoty Hakuna w Guadalajarze w Meksyku trudno trafić z przypadku. Nie dlatego, że grupa jest zamknięta na nowe osoby. Ale dlatego, że modlitwy odbywają się w starym podniszczonym budynku, który przypomina ruderę. Każdy, kto tam trafi łatwo może zostać oczarowany głębokim klimatem modlitwy i autorskimi pieśniami Hakuny, które na YouTubie mają setki tysięcy wyświetleń.

Hakuna to hiszpańskie stowarzyszenie świeckich, zaaprobowane kilka lat temu przez arcybiskupa Madrytu. Wywodzi się z grupy studenckiej, która w 2013 r. wyjechała na Światowe Dni Młodzieży do Brazylii. Organizowała tam codzienne adoracje ze śpiewami i dłuższymi momentami głębokiej ciszy. Sam papież miał im powiedzieć, żeby kontynuowali ten sposób modlitwy po powrocie do kraju. Posłuchali. Nie spodziewali się zapewne, że 10 lat później Hakuna – jak postanowili nazwać swoje stowarzyszenie – będzie obecne nie tylko w różnych krajach Europy, lecz także w obu Amerykach. W samej Hiszpanii obecna jest w 36 miastach – od Majorki po Santander.

>>> Wygnane, lecz nie pokonane. Jeden z najstarszych klasztorów w Meksyku znów ma powołania [REPORTAŻ]

„Tam gdzie wzmógł się grzech, tam obficiej rozlała się łaska”

O Hakunie usłyszałem już w pierwszych dniach mojego życia w Meksyku. Adoracje prowadzone przez tę wspólnotę są znane w całym katolickim światku Guadalajary, która jest najbardziej religijnym miastem w Meksyku. Kiedy po raz pierwszy przejeżdżałem obok miejsca ich spotkań, byłem nieco zdezorientowany. Pokazano mi jakieś stare podniszczone budynki, które miały ściany pomazane graffiti. Gdzieniegdzie rzucały się w oczy powybijane szyby. Pomyślałem, że gdzieś za tą rozwaloną ruderą znajduje się może jakaś kaplica albo blok, w którym ktoś udostępnia wspólnocie swoje prywatne mieszkanie.

Wejście do kaplicy, gdzie modli się Hakuna/Piotr Ewertowski

Kiedy w końcu wybrałem się, by na własne oczy zobaczyć te słynne adoracje, to zaparkowaliśmy pod zardzewiały znakiem, przedstawiającym ranczera z sombrero na koniu. Znak podpisano: „El caballo mexicano”, czyli „meksykański koń”. Wysiadłem zaskoczony, bo przed sobą widziałem jedynie bramy i stare drzwi, przez które nie chciałbym wchodzić, zwłaszcza wieczorem. A przecież właśnie wieczorem przyjechaliśmy. Skierowaliśmy się ku skrzypiącej furtce, która się nie domykała. Za nią świeciło się blade światło, rozjaśniające stare puste korytarze. Jeszcze bardziej się zdziwiłem, kiedy przez nią przeszliśmy. W środku już zauważyłem, że miejsce jest częściowo odnowione i wygląda naprawdę ładnie. Kiedy dotarliśmy na piętro, zobaczyłem liczne grono młodych, którzy przy słabym świetle słuchali właśnie wykładu misjonarza, który spędził 40 lat w Afryce. Nie było już wolnych krzeseł, więc podobnie jak inni usiadłem na podłodze i pomyślałem, że to naprawdę wyjątkowe miejsce na modlitwę.

Piotr Ewertowski

– To miejsce ma dla nas znaczenie szczególne – wyjaśnia Osmond Zermeño, koordynator grupy w Guadalajarze, który należy do niej niemal od początku jej istnienia w tym mieście. – Wcześniej by tutaj bar. Bar, który pozostawał otwarty, kiedy wszystkie inne bary były już zamknięte. Tutaj przychodziły osoby, które chciały kontynuować imprezę. Często osoby uzależnione, które były spragnione czegoś, co pozwoli im na moment poczuć, że żyją. Bar upadł, a kiedy zaczęła się pandemia miejsce to przejęła pobliska parafia Matki Bożej od Serca Jezusowego. Rozpoczęto renowację i utworzono restaurację Centrum Kulturalne Atrium. Pomieszczenia wykorzystywane są również w celach kościelnych. Kilku pierwszych członków Hakuny w Guadalajarze zaczęło je wykorzystywać jako miejsce spotkań i modlitwy. Przybył tutaj Bóg i powiedział, że to miejsce teraz należy do Niego (śmiech) – podsumował. Pomyślałem, że cytat z listu św. Pawła, że „tam gdzie wzmógł się grzech, tam obficiej rozlała się łaska” jest w tym kontekście bardzo prawdziwy.

To co najważniejsze

Do dzisiaj najważniejszym punktem działalności Hakuny są tzw. santas horas, czyli właśnie godzinne adoracje raz w tygodniu. – To nasza najważniejsza aktywność, kiedy dajemy Panu przestrzeń, by do nas mówił – tłumaczy Osmond. – Zaczynamy 15-minutową pogadanką na określony temat, która wprowadza nas do modlitwy. Potem adorujemy Jezusa w Eucharystii. Śpiewamy dużo, ale są także długie momenty absolutnej ciszy, aby Pan miał szansę dotknąć naszych serc. Przede wszystkim dbamy o naszą relację z Jezusem – powiedział.

Piotr Ewertowski

Nie tylko klimat miejsca przyciąga chętnych do modlitwy. Adoracje są prowadzone w niemal kompletnej ciemności. Pomieszczenie rozjaśnia jedynie kilkanaście świec ustawionych wokół ołtarza. Jedne podświetlają postawiony na ołtarzu Najświętszy Sakrament, inne postawiony niżej napis „Hakuna”. To jednak dwie inne rzeczy najbardziej mnie poruszyły. I z moich rozmów wynika, że to jest odczucie powszechne. Po pierwsze – zawsze pod koniec każdego spotkania ksiądz przechodzi z Najświętszym Sakramentem i zatrzymuje się po kolei przy każdej osobie, by się z nią w milczeniu pomodlić. Każdy ma szansę przez chwilę pobyć z Panem Jezusem bardzo blisko. Po drugie – autorskie pieśni Hakuny. To nie jest infantylna i kiczowata muzyka religijna, jakiej pełno we wspólnotach charyzmatycznych. Ona oczywiście ma swoją wartość modlitewną i sam je śpiewam podczas spotkań modlitewnych, ale na pewno to nie są pieśni, których się słucha ze względu na ich wartość artystyczną czy ambitny tekst. Dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania zaś to zazwyczaj obiekt kpin. Muzyka Hakuny jest naprawdę na poziomie. Jest po prostu piękna. Dodając półżartem – nie przeszkadza w ich słuchaniu nawet silny, sepleniący iberyjski akcent. Zachwyciła mnie od samego początku. I nie tylko mnie.

– I mnie do Hakuny przyciągnęła właśnie muzyka – przyznaje Osmond. – W czasie pandemii szukaliśmy nowych sposobów, by się formować. Byłem w grupie lectio divina, która odbywała się online w innym stanie. Była tam dziewczyna, która zaprezentowała nam na Youtube jedną z oficjalnych pieśni Hakuny „Bendito”. Ta pieśń mnie mocno poruszyła i zafascynowała. Zacząłem szukać, czym jest Hakuna i czy jest w Meksyku. Tydzień po tym, jak dowiedziałem się, że Hakuna działa w naszym kraju, reaktywowała się jedna grupa w Guadalajarze – uznałem to za wystarczający znak od Boga, że powinienem się tu zaangażować właśnie w tę wspólnotę.  Przez pół roku przychodziliśmy do tego niby ukrytego miejsca w osiem osób, śpiewając i ucząc się, czym jest Hakuna. Mieliśmy wzloty i upadki, ale Pan zawsze jest wierny i nigdy nas samych nie zostawia w obliczu trudności. Ten czas był dla nas intymnym obcowaniem z Bogiem – opowiada.

„Za tych, którzy nas nie kochają, za tych, których my nie potrafimy kochać”

W Guadalajarze Hakuna pojawiła się półtora roku temu. Z cotygodniowym horas santas zrodziły się kolejne działalności. Przełomowy dla Hakuny w Meksyku był przyjazd jej założyciela właśnie do stolicy stanu Jalisco. Częścią spotkania był wspólny wyjazd do Queretaro. To wydarzenie sprawiło, że wiele osób zaczęło interesować się tym, co Hakuna ma do zaoferowania – mówi Osmond. – Powoli, także tutaj w Guadalajarze, rozpoczęliśmy działalności, które pomagają nam dzielić się życiem otrzymanym od Boga, chociażby przez pomoc najbardziej potrzebującym. Inną aktywnością są tzw. rollups, jak to w Meksyku nazywamy (w Hiszpanii zwane revolcaderos). Są to przede wszystkim spotkania w grupie przyjaciół w celu studiowania jakiegoś tematu, który nam przepisał ojciec założyciel. Połączone jest to z burzą mózgów. Odpowiadamy sobie na pytanie, jak możemy nieść radość Ewangelii, którą daje nam Jezus, wszystkim ludziom, jak być też wszystkim dla wszystkich. Mamy zamiar zainicjować tzw. Soul College, czyli lekcje teologii, by formować nasze dusze i znaleźć odpowiedzi na kwestie, które nie są jeszcze dla nas do końca jasne – wymienia.

Piotr Ewertowski

Bardzo ważna we wspólnocie Hakuna jest przyjaźń. Zawsze po hora santa grupa idzie wspólnie świętować przy kolacji. Osmond zaznacza, że jest to bardzo ważne. – Pierwszych chrześcijan rozpoznawali po tym, jak bardzo się kochali, my do tego samego zmierzamy, akceptując łaskę Boga. W życiu nie zawsze się udaje kochać innych, ale Pan zawsze daje łaskę, aby kochać swych braci. Jest to łaska, którą najbardziej doceniam i która pomaga w momentach najtrudniejszych – podkreśla. Dodaje, że ewangelizację prowadzą właśnie przez przyjaźń. Przypomina to apostolstwo przyjaźni, które obecne jest w Opus Dei, a które mnie bardzo urzekło. Może dlatego niektórzy doszukują się powiązań Hakuny z dziełem założonym przez św. Josemarię Escrivę. Inni, z powodu ikon, które posiada wspólnota w Guadalajarze, myślą o związkach z Drogą Neokatechumenalną. Jednak wszystkie te trzy środowiska w Kościele łączy głównie to, że są z Hiszpanii, nie ma między nimi żadnych dodatkowych szczególnych koneksji.

Piotr Ewertowski

Wiosną 2022 r. wspólnota w Guadalajarze przeżyła swój pierwszy God’s Stop w regionie. To forma trzydniowych rekolekcji w milczeniu przeplatanym adoracjami, liturgią godzin i katechezą. – Założyciel wraz z braćmi z Hiszpanii przyjechali, by nam pomóc w organizacji – relacjonuje Osmond. – Tydzień później nasi bracia z Hiszpanii pomogli nam zorganizować Soul Week, aby porozmawiać o ranach, jakie może mieć nasza dusza. Latem odwiedziło nas 120 młodych z różnych stron świata, z Hiszpanii, Kolumbii, Meksyku, Kostaryki. Przez miesiąc mieszkali razem, modlili się, budowali domy dla potrzebujących, przeżywali msze i codzienne Horas Santas, poznawali miasto i okoliczne miejsca – dodał. Jak widać wspólnota Hakuna to prawdziwa rodzina, która chce dzielić się miłością Boga z innymi.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze