Krew na T-shirtach [MISYJNE DROGI]
Aż 168 mln dzieci w wieku od 5 do 17 lat wykonuje niewolniczą pracę w fabrykach za darmo, bądź za miej niż 1,5 dolara dziennie – wynika z danych UNICEF. W azjatyckich krajach takich jak Bangladesz, Tajlandia, Pakistan, Laos czy Filipiny dzieci często zatrudnione są w fabrykach odzieży. Kościół chce to zmienić.
>>> Madagaskar. Tutaj bliźniaki są przekleństwem
„Uszyłem ubranie, które właśnie masz zamiar kupić, ale nie dostałem za to zapłaty” – można przeczytać na metkach ubrań popularnej marki. W pierwszym momencie niedowierzanie. Patrząc na taki napis od razu zadaję sobie pytanie, czy to moja wina. Zapłaciłem przecież za koszulkę, nikogo nie okradłem. Ale to nie oznacza, że pracownicy tej firmy nie zostali okradzeni i wyzyskani. Wszywają takie informacje w ubrania, bo nie znajdują innego rozwiązania, by zwrócić na siebie uwagę. Pewnie masz teraz na sobie T-shirt, koszulę lub spodnie kupione w jednej z popularnych sieciówek. Czy przeszło Ci przez myśl, że te spodnie, T-shirty, czy sukienki być może zostały uszyte przez dzieci, które pracują za głodową stawkę? I to w warunkach zagrażających życiu? Kupujemy sporo ubrań, zbytnio nie zastanawiając się jak i przez kogo zostały wyprodukowane. Niestety, z ich uszyciem często wiąże się dramat wielu osób. Także nieletnich.
Fabryka lub ulica
Trzynastoletnia Nicole żyje w skrajnej biedzie. Jej rodzice nie żyją. Ma tylko starszego o kilka lat brata. W jej oczach już dawno nie widać dziecięcego błysku radości. Aby przeżyć, rodzeństwo żebrze na ulicy, kiedy widzi grupę bogatych turystów z Europy lub ze Stanów. Zbierają też ze śmietników wszystko, co da się sprzedać albo wymienić na jedzenie. Nieraz bywało, że nie jedli przez kilka dni. Czasem właściciel jakiejś restauracji zlitował się nad nimi i dał im resztki. Kiedy okazało się, że otwarta niedawno fabryka odzieży poszukuje pracowników, oboje się zgłosili. Nikt im nawet nie wspomniał o żadnych pieniądzach. Mieli wykonywać swoją pracę, a na koniec dnia dostawali talerz ciepłej zupy. To dla nich całkiem niezły układ. Nawet nie buntują się, że nie zarabiają. Liczyło się tylko to, że po osiemnastu godzinach pracy nie chodzą głodni. Ich koleżanka za jedzenie zmuszana jest do prostytucji. Ma 15 lat, zarobki otrzymuje jej stręczyciel.
>>> Edukacja – jedyna droga wyjścia z ubóstwa
Krew na metkach
Warunki ich pracy trudno opisać, a jeszcze trudniej je sobie wyobrazić. W pomieszczeniach jest koszmarnie duszno, temperatura sięga ponad 40 stopni, panuje ścisk i hałas. Nie ma mowy o przerwach czy próbie stworzenia jakichkolwiek dogodności dla pracowników, takich jak wentylacja, napoje czy bezpieczne stanowiska pracy. Wszystko jest prowizoryczne i wygląda, jakby w każdej chwili miało się rozpaść. Nicole ma wiele szczęścia, bo siedzi przy niewielkim oknie. Dociera do niej choć trochę świeżego powietrza. – Najgorszy jest pył, który bez przerwy się tu unosi, a także uciążliwy, chemiczny zapach. Można do niego przywyknąć, ale czasem pęka od niego głowa – opowiada dziewczyna.
Ogromny problem stanowi tzw. sandblasting, czyli piaskowanie, postarzanie spodni. Nowe, a mają wyglądać jak stare i zużyte. W sklepach łatwo je znaleźć. Kosztują niemało. Metoda ich wykonywania dla pracowników może być nawet zabójcza. Przy pracy stosuje się wysokociśnieniowe pistolety, które rozpylają piasek bezpośrednio na materiał. W czasie piaskowania w powietrzu słabo wentylowanych pomieszczeń unosi się mnóstwo drobinek krzemionki. Nie pomagają prowizorycznie zawiązane na ustach chusty – jeśli w ogóle ktoś takie nosi. W efekcie pracownicy zapadają na krzemicę płuc – chorobę, na którą do dzisiaj nie wynaleziono lekarstwa, a która w skrajnych przypadkach prowadzi do śmierci. Kolejnym zagrożeniem dla zdrowia i życia są barwniki, które bez używania stroju ochronnego mogą powodować podrażnienia skóry i zwiększać ryzyko zachorowania na raka.
>>> Jak rozwiązać problem głodu w Afryce? „Wystarczy 5 mld dolarów”
Bo jest taniej
Dlaczego popularne marki amerykańskie czy europejskie szyją odzież na drugim końcu świata? Bo im się to opłaca. Serwis internetowy CNN porównał kiedyś, ile orientacyjnie kosztuje wyprodukowanie koszuli w USA i w Bangladeszu. W Stanach Zjednoczonych to koszt około 43 zł. Większość z tej sumy (24 zł) stanowią koszty pracy. Wyprodukowanie takiej samej koszuli w Bangladeszu będzie kosztować już tylko 12 zł, przy czym koszty pracy to zaledwie… 35 groszy. Ogromne firmy i korporacje wykorzystują więc biedę w danym regionie, aby móc płacić pracownikom minimalne stawki i w ten sposób znacząco obniżać wydatki na produkcję. Kosztem ludzi.
Przeżyła 17 dni pod gruzami
Mieszkańcy Bangladeszu do dzisiaj pamiętają głośną tragedię sprzed kilku lat. Niektórzy stracili tam bliskich. Mają żal do tego całego systemu wyzysku, ale nie mówią o tym zbyt głośno, bo wiedzą, że i tak niewiele wskórają. 24 kwietnia 2013 r. na przedmieściach Dhaki, stolicy Bangladeszu, zawalił się budynek Rana Plaza. Mieściły się w nim zakłady odzieżowe i centrum handlowe. Ośmiokondygnacyjny pawilon złożył się jak domek z kart, grzebiąc pod gruzami ponad 1100 osób. – Ubrania i metki wielu różnych marek były wszędzie porozrzucane – wspomina jedna z mieszkanek Dhaki. – Pamiętam tylko dwa obrazy z tego dnia: kolorowe etykiety i ludzkie ciała przygniecione gruzem – opowiada. Wśród 2500 rannych była 19-letnia Reshma Begum, która przeżyła 17 dni pod ruinami zawalonej fabryki. Służby ratownicze były przekonane, że nikogo żywego nie uda się już wydobyć. Odnalezienie dziewczyny było prawdziwym cudem. – Już nigdy nie będę pracować w fabryce. O nie – powiedziała w swojej pierwszej rozmowie z dziennikarzami. – Przez te wszystkie dni miałam tylko cztery herbatniki i odrobinę wody. Nic więcej nie udało mi się znaleźć – wspomina. W śledztwie po katastrofie ustalono, że cztery najwyższe piętra zostały zbudowane nielegalnie, a na co dzień w budynku pracowało zbyt wielu ludzi. Konstrukcja nie była w stanie się utrzymać. Zanim doszło do katastrofy, robotnicy na próżno sygnalizowali, że w murach powstają pęknięcia. Władze przymykają oko na nieprawidłowości w fabrykach i nagminne łamanie praw pracowniczych, ponieważ dochody z przemysłu odzieżowego stanowią często większość państwowych dochodów.
W Bangladeszu najtaniej
W Bangladeszu w wielkich szwalniach produkujących ubrania dla międzynarodowych korporacji odzieżowych jest zatrudnionych prawie 4,5 mln ludzi. Często są wśród nich dzieci. Pracownicy nie skarżą się – nie chcą stracić jedynego źródła utrzymania. Pracują po kilkanaście godzin na dobę, bo wiedzą, że o tanią siłę roboczą nietrudno. Jeśli zrezygnują, na ich miejsce od razu pojawi się ktoś inny. W Bangladeszu jest około pięciu tysięcy fabryk, głównie szwalni i garbarni, które szyją dla popularnych sieciówek. Coraz częściej przenoszą się tu nawet wytwórcy z Chin, bo ze względu na siłę roboczą jest tu po prostu najtaniej. Wyprodukowanie jednego T-shirtu kosztuje zaledwie 20 groszy.
>>> Państwo karało za posiadanie potomstwa. Teraz próbuje zachęcić do powiększania rodziny
Radość, beztroska – zapomnij
Najwięcej dzieci w Azji pracuje w Indiach, Bangladeszu i na Filipinach. W Indiach dzieci zatrudnia się do produkcji cegieł, sztucznych ogni czy piłek. W Bangladeszu nieletni pracownicy składają zegarki, szyją buty i produkują tekstylia. Na Filipinach wolno zatrudniać dzieci do pracy nad 12 typami produktów, między innymi w przemyśle tytoniowym. Dzieciaki sprzedają na ulicach. Historie czternastolatków – Madżady, Shamilii, Tadali, Amina, Adala – zapisane są pracą za jedzenie, chorobami i smutkiem. Ich życie powiązane jest z tym, że pracują. Radość i beztroska? Zapomnij.
Nieliczni posiadają prawie wszystko
Już od dawna dobrobyt części naszej planety budowany jest na nieszczęściu i krzywdzie najbiedniejszych regionów. Ubogie kraje, takie jak Bangladesz, Tajlandia, Pakistan, Laos czy Filipiny, są wykorzystywane do tego, żeby zmniejszać koszty pracy. Taki system pogłębia i tak duże dysproporcje w zamożności na świecie. Według raportu ONZ 1% najbogatszych ludzi na Ziemi posiada około 40% całego majątku ludzkości, 10% najbogatszych posiada 85%, a biedniejsza połowa ludzkości posiada mniej niż 1%. Co jakiś czas papież Franciszek przypomina, że tak nie wolno. Niestety, jest to wołanie na puszczy…
Historie trzynastoletniej Nicole czy dziewiętnastoletniej Reshmy, ale i każdego innego dziecka, pokazują, że człowiek i jego praca często traktowane są wyłącznie jako koszt, który za wszelką cenę trzeba obniżyć. Nawet za cenę życia, zdrowia czy po prostu godności. Kościół stara się temu zaradzać. Buduje ośrodki dla dzieci, darmowe szkoły – bo wykształcenie pomaga wyjść z zaklętego kręgu niewolnictwa. Potrzeby wciąż są ogromne, ale od czegoś trzeba zacząć.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |