Misjonarz jak lekarz [MISYJNE DROGI]
Powiedzieć, że epidemia koronawirusa zweryfikowała nasze duszpasterstwo, to wypowiedzieć banał. Nagle się okazało, że dotychczasowe środki okazały się nieprzydatne albo niemożliwe do zastosowania. Ucierpiało na tym zwłaszcza duszpasterstwo sakramentalne, które przecież bazuje na bezpośrednim kontakcie kapłana z wiernym: ani mszy, ani spowiedzi, ani chrztu, ani namaszczenia chorych, a przynajmniej z dużą, czasami niepokonalną trudnością. Z drugiej strony okazało się, że nagle wszyscy żyjemy – mniej lub bardziej – w sytuacji potencjalnego niebezpieczeństwa śmierci. Życie stało się kruche. Może warto wziąć przykład z Kościoła w Niemczech, który ma trochę inne niż nasze polskie przykazania kościelne. Otóż, jedno z nich zobowiązuje wiernych do przyjęcia Komunii nie tylko w okresie wielkanocnym, ale także w niebezpieczeństwie śmierci. Epidemia pokazała, że niebezpieczeństwo śmierci jest czymś realnym, powszechnym
i dotykającym człowieka w zupełnie nieoczekiwanej sytuacji. Epidemie śmierć upowszechniają. Ta ostatnia myśl jest szczególnie bolesna, gdy się popatrzy na statystki zachorowań i ofiar śmiertelnych z powodu zarażenia koronawirusem. Gdy piszę ten felieton, śmierć zbiera swoje gorzkie żniwo w krajach Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza wśród ludności tubylczej o zupełnie innej niż nasza odporności i innym rygorze sanitarnym. Braki dotyczą mydła czy środków dezynfekujących, a cóż powiedzieć o respiratorach czy bardziej zaawansowanych procedurach medycznych na
terenach, które są faktyczne pozbawione opieki szpitalnej. Zdjęcia przedstawiające masowe groby przerażają. Czy w czasie epidemii możliwe są jeszcze misje? Tak, ale muszą się skupić na tym, co podstawowe: na ratowaniu życia i to w dwóch wymiarach – życia doczesnego i wiecznego. Żadnego z nich nie można zaniedbać. Kościół nie jest ani wyłącznie instytucją szpitalną, ani też wyłącznie lekarzem dusz. Jedno idzie w parze z drugim. Taką samą herezją byłoby zapomnieć o ciele, jak i o duszy człowieka, o życiu doczesnym, jak i o życiu wiecznym. To oczywiście ogólna zasada. Mądry duszpasterz, mądry misjonarz czy misjonarka wiedzą, jak ją w konkrecie zastosować. Najważniejsze, by kochać człowieka – całego i całemu chcieć pomóc.
Andrzej Draguła
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |