Ocean niezbyt spokojny [MISYJNE DROGI]

Papua Nowa Gwinea, Wyspa Południowa, Hawaje, to tylko jedne z kilku wysp Oceanii. I choć łącznie zamieszkuje je zaledwie 0,25 % całej ludności świata, to również tutaj obecne jest zjawisko współczesnego niewolnictwa.

W 2018 roku na synodzie biskupów nt. młodzieży Oceanię reprezentował 31-letni Joe Sapati. Młody mężczyzna zwrócił się wtedy do misjonarzy z prośbą o pomoc w rozwoju kontynentu. Wspomniał m. in. o tym, że Oceania to region dość zróżnicowany, ale stoi przed nim wiele poważnych wyzwań. Jednym z nich jest współczesne niewolnictwo, z którym na tych terenach walczą też polscy misjonarze.

>>> Oblaci ze Sri Lanki w rocznicę zamachów modlą się za ofiary [ZDJĘCIA] 

 

Foto: World Bank Photo Collection/FLICKR.COM

W cieniu wakacji

Hawaje kojarzą się nam przede wszystkim z możliwością wakacyjnego, egzotycznego wyjazdu. Jednak historia niewolnictwa w Oceanii zapoczątkowana została m. in. właśnie na tych wyspach. Już w 1820 r. przybyli tu misjonarze. Uczyli miejscowych czytać i pisać w języku angielskim, głosili im też Dobrą Nowinę. Budowali kościoły i zakładali szkoły misyjne. Niestety, wraz z misjonarzami na wyspy zaczęli przyjeżdżać przedsiębiorcy i handlowcy, którzy rozpoczęli zakładać na Hawajach plantacje trzciny cukrowej i bawełny. Ponadto domagali się władzy politycznej i wchodzili w posiadanie wielu ziem, skutkiem czego miejscowa ludność stawała się bezdomna. Mimo to nie była ona zainteresowana niewolniczą pracą przy uprawie trzciny cukrowej i wciąż żyła z tego, co przynosił ocean. Plantatorzy zaczęli więc sprowadzać na wyspę obcokrajowców, głównie z Chin, Japonii i Korei.

>>> Pomysł oblatów: woda święcona i tekst błogosławieństwa na parapecie 

Zwabić niewolnika na misjonarza

Także Hawajczycy oraz mieszkańcy innych wysp Melanezji stawali się niewolnikami. Byli uprowadzani do Australii bezpośrednio ze swoich wiosek, co wpłynęło na odwetowe mordy dokonywane przez nich na przedstawicielach białej rasy. Łowcy niewolników często przebierali się nawet za misjonarzy i na swoich statkach grali psalmy. Kiedy mieszkańcy Melanezji gromadzili się na pokładach, zostawali natychmiast zapędzani pałkami do ładowni. Od 2013 r. coraz częściej uchodźców z Afganistanu i Iranu chcących osiedlić się w Australii przechwytuje się i odsyła do biednych krajów, które za ten handel otrzymują pieniądze. Takim krajem jest chociażby Papua Nowa Gwinea. To właśnie tam występuje największy problem współczesnego niewolnictwa w Oceanii. Uchodźcy zmuszani są do pracy bez wynagrodzenia, kobiety i dziewczyny do prostytucji. Czasem ktoś „znika” i jego ciało znajduje się porzucone bez któregoś z organów.

 

Foto: Ianknabel66/PIXABAY.COM

Siostra bardzo pomocna

W lipcu br. świat obiegła informacja o masakrze w Papui Nowej Gwinei. Zabito dzieci oraz siedem kobiet, dwie z nich były w ciąży. Jak opowiadała wtedy Pimua, mieszkanka wioski, w której miały miejsce te morderstwa, atak pochodził od „wrogów”. W państwie tym bowiem rdzenną ludność stanowią plemiona Papuasów, które wciąż walczą ze sobą w wojnach plemiennych. Mieszkają w chatach, na których środku rozpalają ogniska i malują twarze na barwy wojenne. Żyją głównie z uprawy niewielkich poletek oraz z hodowli zwierząt. Ale źródło ich dochodu stanowi też handel
ludźmi z innego plemienia. W Papui do przymusowej pracy przy połowie ryb wykorzystywani są m.in. wietnamscy, czy laotańscy uchodźcy. Wielu z nich trafia również do więzień. To właśnie im pomaga siostra Ma Theresa Trinh Vu Phuong, salezjanka. W 2017 r. uratowała 130 aresztowanych.

Słodki smak niewolnictwa

Jednak handel ludźmi to nie jedyna forma współczesnego niewolnictwa w Papui Nowej Gwinei. Z przeprowadzonych przez ONZ badań wynika bowiem, że 1/3 kobiet w tym kraju zajmuje się prostytucją. Część z nich nazywa się pamuk meri. Mają od 15 do 24 lat. Sprzedają się na ulicach, by zarobić na szkołę, mieszkanie, a nawet na jedzenie. Do kilku takich kobiet dotarły brytyjskie media. Dorothy ma 15 lat i wciąż mieszka z rodzicami, którzy nie przejmują się tym, jak ich córka zarabia na życie. Nastolatka za jedno spotkanie dostaje 47 dolarów, a wszystkie pieniądze odkłada, by w przyszłości móc otworzyć sklep ze słodyczami. Być może więc kiedyś to niewolnictwo będzie miało słodki smak… Niektórzy nie mają tyle „szczęścia”, bo pracują dla stręczycieli za darmo. I o ile udaje się pomóc osobom wykorzystywanym przy połowie ryb, o tyle pomóc tym kobietom jest znacznie trudniej. Wspomina o tym m.in. wielu misjonarzy w dokumencie pt. „Polscy misjonarze”. Często prostytutki nie widzą dla siebie innej formy zarobku i pomoc po prostu odrzucają.

Zmiany nie na lepsze

Na początku XX w. wszystkie wyspy Oceanii znalazły się pod kontrolą europejską. I choć od tego czasu chociażby gwałty na Pacyfiku nie są tak częste, to wciąż dochodzi tam do postępującej eksploatacji terenu; coraz więcej Europejczyków wchodzi w posiadanie tamtejszych ziem. Niestety, skutkuje to zmuszaniem ludzi do niewolniczej pracy. Najwięcej przejawów współczesnego niewolnictwa w Oceanii można zauważyć w Papui i małych, okolicznych wysepkach. Ogromną pracę wykonują tam misjonarze. Posługuje ich w tym państwie ponad sześćdziesięciu. Pracują w klinikach i ośrodkach, pomagają przy budowie szpitali oraz szkół. Skupiają się również na tym, co dla miejscowej ludności jest najbardziej ważne – pomagają im zachować rodzimy język i kulturę. I przede wszystkim – ratują współczesnych niewolników.

Karolina Binek

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze