Peru: wakacje z księdzem Bosko
Mnóstwo czasu upłynęło od naszego ostatniego wpisu z San Lorenzo, ale to wcale nie oznacza, że nic się u nas nie dzieje. Wręcz przeciwnie! Za nami bardzo intensywny czas Vacaciones Utiles, tzw. użytecznych wakacji, które zorganizowaliśmy dla dzieci z dwóch dzielnic miasta: Monzantes i Carabanchel.
Ideą inicjatywy było zorganizowanie lekcji, w których chętni będą mogli podszkolić swoje zdolności oraz warsztatów rozwijających umiejętności np. plastyczne, taneczne czy językowe. Jak to wszystko wyglądało? Zacznijmy od początku…
Mało czasu, dużo pracy… czy damy radę?
Dla naszej wspólnoty nadszedł czas zmian, ks. Samuel odpowiedzialny za oratoria w których pracujemy wyjechał, ksi. Józek przebywał na wioskach, a my miałyśmy mnóstwo pracy z dzieciakami. Czas rozpoczęcia zajęć zbliżał się wielkimi krokami, ale nic nie było przygotowane. Chętnych osób zgłosiło się… siedem! Po naszych głowach chodziła myśl „to się nie uda”. Jedynie ksiądz Józek, gdy wrócił z wyprawy uparcie powtarzał: jeśli Pan Bóg tego chce, to musi się udać! Rozpoczęliśmy więc zgodnie z zaplanowaną datą i co się okazało? Dobiliśmy do siedemdziesiątki dzieciaków w każdej z dzielnic, co razem daje 140 osób, które skorzystały ze zorganizowanych zajęć!
Jaki był nasz cel?
Miesiąc to tak niewiele, by nabyć jakieś konkretne umiejętności matematyczne, nauczyć się języka, czy zostać profesjonalnym tancerzem. Jedyne co mogliśmy, to zainspirować te dzieciaki do pracy, pomóc odkryć pasje i umiejętności. Oprócz tego za cel postawiliśmy sobie nauczyć ich odpowiedzialności za siebie, innych i środowisko w którym żyją. Punktualność, to kolejna bardzo ważna kwestia, którą egzekwowaliśmy do tego stopnia, że niektóre dzieci 20 minut przed rozpoczęciem zajęć już strzegły bramy wjazdowej. Poranna modlitwa osobista– pierwszego dnia na pytanie: kto dzisiaj wstał chwilę wcześniej, by rozpocząć swój dzień modlitwą, rękę podniosły 3 osoby (ja, Agata i Ksiądz), jednak każdego dnia rąk przybywało! Codziennie też staraliśmy się opowiadać dzieciom trochę o księdzu Bosko, by zainspirować ich do działania, do stawania się coraz lepszym i nauczyć ich nieco o życiu tego świętego!
Jak wyglądał dzień podczas Vacaciones Utiles?
O godzinie 7.30 rozpoczynaliśmy krótką zabawą, piosenką, historyjką z życia Jana Bosko i modlitwą. Następnie rozpoczynaliśmy lekcje, które trwały do go godziny 10.00, czterdziesto-minutowa przerwa na posiłek, wspólne gry i na sam koniec warsztaty plastyczne, taneczne i język angielski.
W międzyczasie…
… ksiądz Bosko miał swoje święto. Z tej okazji zorganizowaliśmy velade (spotkanie i modlitwa tańcem przed figurą świętego) w naszym Oratorium. Nasi oratorianie oraz uczniowie z vacaciones utiles stanęli na wysokości zadania przygotowując różnorodne układy taneczne, poczynając od tańców regionalnych, skończywszy na bardzo nowoczesnym układzie. Tydzień przed świętem prawie zamieszkali w oratorium, spędzając każdą wolną chwilę na szyciu i ozdabianiu strojów i ćwiczeniu układów. My natomiast dbaliśmy, by nie padli z głodu, dostarczając jedzenie, gdyż ich zaangażowanie w taniec nie pozostawiało chwili, by zatroszczyć się o posiłek. Obserwowanie ich przy pracy było naprawdę budujące.
Na zakończenie Vacaciones Utiles….
… spotkaliśmy się na Mszy Świętej, by podziękować za ten czas, który mogliśmy spędzić wspólnie i za wszystko co udało się nam wypracować. Następnie wszyscy razem udaliśmy się do głównego Oratorium, by tam współzawodniczyć w zawodach sportowych, które zorganizowaliśmy i nagrodzić najlepszych uczniów. Dzieciaki przybyły licznie pomimo deszczu i błota. Grupa taneczna zaprezentowała swój układ, który przygotowała podczas warsztatów. Wszystko wypadło rewelacyjnie. Wszelkie początkowe wątpliwości co do organizacji okazały się być całkiem zbyteczne… ale i te nasze zwątpienia były potrzebne, by po raz kolejny Bóg okazał się większy niż wszelkie nasze niemoce.
Co to doświadczenie oznaczało dla mnie?
Jeszcze przed rozpoczęciem lekcji obawiałam się tego czasu, oznaczało to dla mnie jedynie więcej pracy, mniej snu, dlatego, że wszystkie nasze codzienne dotychczasowe zajęcia odbywały się bez zmian, niczego nie ubyło, nic się nie zmieniło. Jednak po kilku dniach przyzwyczaiłam się do wcześniejszego wstawania, do poranków spędzanych w szkole i do przebywania z tymi dzieciakami, które pomimo wakacji, każdego dnia zaskakiwały nas niemalże stuprocentową obecnością. Cieszyło mnie, gdy z radością podbiegały przywitać się serdecznym uściskiem, z pytaniem wymalowanym na twarzy: Hermana (siostro) w czym ci mogę pomóc? Muszę przyznać, że ten czas pozwolił mi się zbliżyć i zaprzyjaźnić jeszcze bardziej z małymi łobuzami, z których bardzo wielu stało się naszymi oratorianami. Już po zakończeniu vacaciones utiles, każdego dnia przychodzą pograć i wspólnie się pobawić w oratorium! Cieszę się że są, cieszę się, że wszystko się udało i cieszę się, że mogę się tą radością podzielić! Moc gorących uścisków!
Tekst: Monika Michalska, swm.pl
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |