Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Skąd się wzięła parafia Matki Bożej Częstochowskiej w meksykańskim mieście?

To był rok 1979. Papież Jan Paweł II wybrał się w swoją pierwszą podróż apostolską do Meksyku. Przyleciał helikopterem do mocno oddalonej od centrum dzielnicy Guadalajary. Prawie nic tam wtedy nie było. Znajdowała się jednak mała kaplica, którą planowano przebudować na kościół.

Dzisiaj wśród wiernych z parafii Matki Bożej Częstochowskiej bardzo żywa jest pamięć o tej wizycie papieża. Widać to po kilku jego pomnikach przed kościołem i wewnątrz świątyni. Jeżeli ktoś myślał, że Polska jest zapełniona posągami Karola Wojtyły, to po wizycie w tej parafii może zmienić zdanie. W centralnym punkcie kościoła, nad tabernakulum, znajduje się ogromny obraz Matki Bożej Częstochowskiej z charakterystycznymi rysami na prawym policzku. Paleta barw jest jednak nieco inna. Wizerunek Maryi wygląda na jaśniejszy i bardziej bogaty kolorystycznie. Może odzwierciedla to radosną, meksykańską duszę. – Obraz Matki Bożej Częstochowskiej jest wspaniały, niebiański wręcz. Czytałem, że doznał on urazu, dlatego ma te rysy na policzku. Mówią, że to cud, że mimo tego wypadku obraz przetrwał – mówi Esteban Parra Garcia.

>>> Jasnogórska na rozdrożu [MISYJNE DROGI]

Papież pośrodku niczego

Esteban należy do miejscowej, bardzo religijnej rodziny. Wszyscy jej członkowie gorliwie udzielają się w parafii. – Jesteśmy rodziną katolicką, od młodości wraz z bratem służymy jako ministranci, później włączyliśmy się też do chóru, gdzie udzielamy się od czterech lat. Obecnie odpowiadamy za mszę o 20 – opowiada chłopak. Jego matka, Blanca Estela Garcia, rzewnie wspomina wizytę papieża Jana Pawła II w tym miejscu. Miała wtedy dziewięć lat. Jak mówi, dziękuje Bogu za tak dobrą pamięć, która pozwoliła jej zapamiętać tamte wydarzenia ze szczegółami.

Blanca Estela Garcia z rodziną przy obrazie Matki Bożej Częstochowskiej/Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

– Pamiętam wrzawę w moim domu, wiele emocji moich rodziców, które wiązały się z przybyciem papieża do Meksyku – wspomina Blanca. – Wzięli moje starsze siostry ze sobą na spotkanie z Janem Pawłem II. My byliśmy jeszcze mali i nie chcieli, żebyśmy się zgubili w tym zgiełku. Od samiutkiego rana w naszym domu trwały intensywne przygotowania na przyjazd papieża. Radosna atmosfera była tym większa, że Ojciec Święty był dopiero co wybrany i swoją pierwszą podróż duszpasterską zaplanował właśnie do Meksyku.  Pamiętam obraz w telewizji, jak z watykańskiego komina zaczął wydobywać się biały dym i ogłoszono, że nowym papieżem jest Polak. Dla nas, rodziny mocno katolickiej, było to wyjątkowe wydarzenie – sam następca Św. Piotra przyjedzie do Meksyku, a przede wszystkim odwiedzi naszą małą dzielnicę! – dodaje kobieta.

Przyjazd Jana Pawła II do Guadalajara Oriente (1979)/Fot. arch. rodziny Garcia

W tamtym czasie ta dzielnica była niemal opuszczona. Znajdował się tu tylko jeden budynek publiczny – secundaria (nasze dawne gimnazjum). – Teren był więc płaski i zmieściło się tutaj mnóstwo ludzi, którzy przybyli na spotkanie z papieżem. Dzięki temu także było widać, jak Jan Paweł II wysiada z helikoptera, którym tu przyleciał. Widzieliśmy go z bardzo daleka, ale czuliśmy, jakbyśmy byli bardzo blisko niego. Do dzisiaj pamiętam te niesamowite emocje, dlatego obrazy z tamtego czasu są tak żywe w mojej głowie – opowiada Blanca.

Przyjazd Jana Pawła II do Guadalajara Oriente (1979)/Fot. arch. rodziny Garcia

Tej Matki Bożej nie znamy

Skąd jednak wziął się kult Matki Bożej Częstochowskiej w Meksyku? – Wcześniej nie znaliśmy Matki Bożej Częstochowskiej. Jest to bowiem kult związany z Polską. My, Meksykanie, mamy ogromną pobożność do Dziewicy z Guadalupe. Kiedy przyjechał papież, a nowej świątyni wówczas nie można było jej poświęcić, pojawił się pomysł, żeby nadać jej imię właśnie Naszej Pani z Częstochowy, do której Jan Paweł II miał tak wielką pobożność. To on nam Ją przedstawił i jednocześnie dał zadanie, aby lepiej Ją poznać. Dzisiaj to ważna część religijności w naszej parafii – tłumaczy Blanca Estela Garcia.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

To zatem Jan Paweł II osobiście pokazał Królową Polski mieszkańcom tej leżącej wówczas niemal na odludziu meksykańskiej dzielnicy. Przeciętny Meksykanin zapytany o kult Pani Jasnogórskiej nie umiałby zapewne powiedzieć nic konkretnego. Tutaj jednak znajduje się mała enklawa, w której oddaje się Jej cześć. Ważnym momentem w życiu parafii jest peregrynacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w okolicy Jej wspomnienia. Wędruje on po domach parafii. W domu, w którym akurat przebywa, celebrowana jest msza święta, a po niej uczestnicy modlą się na różańcu. W każdym mieszkaniu obraz zostaje przez 24 godziny, by potem peregrynować do kolejnego.

Matka Boża nie „załatwi” wszystkiego za nas

Dzisiaj w pobliżu znajduje się nawet rondo im. Jana Pawła II. Przy kościele znajduje się uroczy park, w którym miejscowi sprzedają swoje przysmaki. Gość może jednak zauważyć pewien niepokojący szczegół. Zdaje się, że obecnie to ten uroczy park przyciąga więcej ludzi niż liturgia sprawowana w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Kiedy przyszedłem na niedzielną mszę, to byłem zaskoczony niewielką liczbą wiernych, którzy w niej uczestniczyli. Kościół nie jest olbrzymi, a i tak wydawało się, że nieco świecił pustkami. To dosyć nietypowe, bo świątynie w Guadalajarze zazwyczaj wypełniają się licznie wiernymi. Pomyślałem wpierw, że to wina godziny. Przypomniała mi się kaplica św. Jana Pawła II w Zapopan, gdzie na zaangażowanie parafian narzekać nie można, a jednak niedawno ustanowiona dodatkowa msza o godz. 19:30 również nie przyciąga tłumów, podczas gdy na innych ciężko znaleźć czasem miejsce siedzące. Stwierdziłem, że tutaj sytuacja jest podobna i to właśnie kwestia pory odprawiania mszy świętej. We wcześniejszych godzinach być może kościół jest pełny. Z tej nadziei otrząsnęła mnie homilia księdza, który wizytował parafię w ramach misji. Wyraził swoje zaniepokojenie tym, że na każdej mszy niedzielnej zjawia się niewielu wiernych. Był on tu przecież od rana. Jest to parafia, w której mało osób uczestniczy nawet w niedzielnych mszach – wyjaśnia Blanca. – Przed pandemią było inaczej, lepiej. Ale podczas sytuacji z koronawirusem parafia została mocno zaniedbana – tłumaczy.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Dla nas, Polaków, może być bolesne, że ta „nasza” i „polska” Matka Boża nie przyciąga tłumów, a Jej obraz nie ma wpływu na szczególny rozkwit wiary w tej konkretnej parafii. To nie tak. Matka Boża zapewne bardzo się modli za to miejsce, jak i za każde inne. Samo wezwanie czy obecność „najświętszego” obrazu nic nie zmieni. Pan Bóg też nic nie zrobi bez naszej pomocy. Nigdy nie zabiera nam wolności. Dlatego niebezpieczna jest ta nieco modna od kilkudziesięciu lat religijność pozbawiona surowości i „zbytnich” wymagań. Niektórzy zarzucają Panu Bogu, że nie pomaga, ale sami nie podejmują wysiłku, aby coś zrobić w swoim życiu. Szukamy usprawiedliwień. Kiedyś św. Jan Maria Vianney miał powiedzieć do narzekającego na swoją parafię, że nie zrobił wystarczająco dużo, by ją ożywić. Ta niezbyt gorliwa parafia pw. Naszej Pani z Częstochowy w Guadalajarze przypomina, że Pan Bóg oczekuje od nas pewnych konkretnych kroków i decyzji, jednocześnie dając łaskę, aby je podjąć.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

W parafii kilka miesięcy temu pojawił się nowy proboszcz. Być może zorganizowane ostatnio misje są jednym z tych kroków, które pomogą rozbudzić wiarę wśród mieszkańców tego niewielkiego osiedla w Guadalajara Oriente.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze