Wolontariat misyjny. Dać się zaskoczyć [MISYJNE DROGI]

Wolontariat misyjny. Z roku na rok na misyjne wyjazdy krótkoterminowe wyjeżdża coraz więcej młodych ludzi. Według szacunków może ich być około tysiąca. Budują, gotują, leczą, uczą – ewangelizują. To wielki potencjał Kościoła.

Olga wyjechała na miesiąc, Mateusz na dwa tygodnie, a Magda na dwa lata. Wszyscy są misjonarzami, bo są posłani przez Kościół, aby głosić Dobrą Nowinę. Jednak czujemy różnicę. Magda
wyjechała po prostu na misje, Olga na wolontariat misyjny, a Mateusz na doświadczenie misji. Wszyscy robią wiele dobra. Jednak jest spora różnica między misjami długoterminowymi, takimi
co najmniej rocznymi, a tymi krótkoterminowymi, trwającymi do roku. Te ostatnie są szczególnie popularne wśród młodych. Główny okres wyjazdowy trwa od czerwca do października – rozpoczęcia roku akademickiego. pierwszy krok Najważniejsze jest zrobienie pierwszego kroku, czyli znalezienie organizacji, która zajmuje się przygotowywaniem i wysyłaniem młodych, świeckich osób na wyjazdy misyjne. Dalej wszystko toczy się już samo. Niektórzy znajdują te informacje w Internecie, inni dowiedzą się od swoich znajomych – wiadomo: marketing szeptany działa, przeczytają w gazecie, a jeszcze inni znajdą ulotkę leżącą na podłodze w pociągu. Bóg działa na różne sposoby.

Możliwości jest wiele

Przygotowaniem młodych osób do wyjazdów misyjnych zajmują się liczne organizacje. Nie tylko zakonne (klawerianki, kombonianie, oblaci, pallotyni, salezjanie) czy diecezjalne, ale także
i świeckie np. poznańskie fundacje „Redemptoris Missio” czy „Leczmy z Misją”. Działają na różnych zasadach, dlatego ważne jest, by znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce: takie, w którym można jak najlepiej wykorzystać swoje zdolności oraz predyspozycje, a także dobrze czuć się w charyzmacie, w którym się działa. Budowanie studni w Sudanie, naprawa zniszczonych budynków po trzęsieniu ziemi w Nepalu, praca z bezdomnymi w Kijowie, nauka w małej szkole w zambijskich slumsach, leczenie zębów na Madagaskarze, a może pomoc w sierocińcu w Izraelu? Możliwości jest wiele.

Foto: arch. SWM Don Bosco

Proces formacji

W zależności od organizacji inny jest również proces formacji. Nieraz są to comiesięczne weekendowe spotkania, codzienne działania na rzecz misji w swojej okolicy albo jeszcze inne formy. Nadrzędnym celem takiej formacji jest rozeznanie swojego powołania, motywacji oraz gotowości do wyjazdu misyjnego. Odpowiednio zaplanowana formacja przeprowadza młodego człowieka przez kolejne kroki, by ostatecznie mógł stanąć w prawdzie przed samym sobą i zobaczyć, co tak naprawdę nim kieruje. Podczas usłyszanych konferencji czy kazań wszystko, co jest skrupulatnie pochowane w mózgowych „szufladkach”, zostaje wysypane na sam środek. Wtedy można dostrzec w sobie te aspekty, nad którymi w pędzie codziennego dnia człowiek się nie zastanawia i je uporządkować. Zarówno to, co jest bardzo dobre i niedoceniane, ale także to, co trzeba przepracować.

Misje to nie ucieczka

Księża bądź osoby odpowiedzialne za wysyłanie młodych ludzi na wolontariat nie tylko powinni odpowiednio ich przygotować organizacyjnie, ale przede wszystkim zawalczyć o ich rozwój życiowy. By misje nie były ucieczką bądź chwilowym urozmaiceniem codziennego życia, ale by to doświadczenie mogło być jak najlepiej przeżyte i wykorzystane po powrocie. Jednak czas przygotowań do wyjazdu to nie tylko czas trudnej pracy nad sobą. Podczas takich spotkań kandydaci do wiadują się, co może czekać ich na misjach, jaką pracę będą wykonywać, na co powinni uważać i jak się przygotować. Podczas prezentacji swoimi cennymi doświadczeniami dzielą się osoby, które wróciły już z misji. Zarówno misjonarze, jak i wolontariusze opowiadają o tym, co przeżyli, jakie mieli obowiązki, na co nie byli przygotowani, co ich zaskoczyło, a co radowało. Zwracają także uwagę na zwyczaje i kulturę danego miejsca. Są to niezwykle cenne informacje dla kandydatów. W niektórych miejscach odbywają się także spotkania z lekarzem chorób tropikalnych, by móc przygotować się odpowiednio na czekające tam warunki.

Kilof i pęseta

Jeżeli wolontariat ma charakter medyczny, podczas spotkań przed wyjazdem do dalekich krajów można zyskać nową wiedzę i doświadczenia. To samo dotyczy wolontariatów, podczas których młodzi ludzie będą odpowiedzialni za remonty bądź odbudowę zniszczonych budynków. Gdy grupa młodych ludzi o podobnych priorytetach i wartościach spotyka się regularnie, przyjaźnie nawiązują się same. Wtedy czas spotkań formacyjnych jest już nie tylko obowiązkiem, ale wyczekiwanym czasem radości, niezliczonych godzin rozmów o sprawach ważnych i błahych oraz niezapomnianych przeżyć.

Dokąd jechać?

W momencie, gdy kandydat na wolontariusza rozeznał swoją motywację i decyduje się na wyjazd misyjny, osoby odpowiedzialne za formację wraz z kandydatem rozważają, czy rzeczywiście ta osoba jest przygotowana oraz decydują, dokąd poleci i na jak długo. Oczywiście istotne jest, by osoba wyjeżdżająca znała język używany w kraju, do którego się wybiera, ponieważ w przeciwnym wypadku pobyt będzie w znacznej części poświęcony nauce języka, a nie skutecznej pracy. Miejsce, do którego lecimy, jednak nie jest najważniejsze. W wolontariacie nie chodzi o spełnienie podróżniczych marzeń czy swoich ambicji. Cel jest tam, gdzie jest największa potrzeba pomocy i wszędzie tam, gdzie są osoby głodne miłości, czekające na czyjąś obecność, dobre słowo, nowe pomysły, zaangażowanie.

Nałożenie krzyży misyjnych

Wyjątkowo ważnym i przejmującym momentem dla osób, które już za chwilę wyruszą na misje, a także i ich rodzin, jest posłanie misyjne z nałożeniem krzyży. Temu wydarzeniu towarzyszy wielka radość. Jednak osoby, które na oczach wielu ludzi otrzymują krzyże, mogą odczuć ciężar odpowiedzialności: wyjeżdżają nie tylko we własnym imieniu, ale w imieniu całego Kościoła. Przyjęcie krzyża misyjnego oznacza również, że przyjmuje się tę misję ze wszystkim: nie tylko uśmiechami dzieci, radościami i pięknymi chwilami, ale także z wyrzeczeniami i rozczarowaniami, trudnościami i problemami. Nosząc krzyż podczas misji, wolontariusz staje się jednocześnie świadectwem dla tamtejszych ludzi. Krzyż nakłada biskup diecezjalny bądź prowincjał, ewentualnie ich delegaci do spraw misji.

Dać się zaskoczyć

Czym właściwie zajmuje się wolontariusz misyjny? Co należy do jego obowiązków i jaka jest istota jego obecności na placówce misyjnej? Tu znowu wszystko zależy od charakteru miejsca i charyzmatu, w którym dana wspólnota pracuje. Jedni będą odpowiedzialni za pracę z dziećmi, pomoc w szkole bądź prowadzenie oratorium, inni za rehabilitację niepełnosprawnych, a jeszcze inni za opiekę medyczną. Niezwykle ważne i istotne jest to, by otworzyć się całym sobą na miejsce, do którego zostało się posłanym. Nie ograniczać się tylko do swoich obowiązków, ale spojrzeć szerzej. O tym także powinno się rozmawiać podczas formacji przed wyjazdem. Potrzeb na placówce zawsze jest mnóstwo. Gdy misjonarze czy misjonarki, u których się pracuje, zauważą chęć i gotowość wolontariusza, to bez zastanowienia jak najlepiej wykorzystają jego obecność. Czasem potrzebne jest odmalowanie jakiegoś pomieszczenia, zrobienie porządku w dokumentach, naprawa płotu, obranie ziemniaków, batatów czy warzyw na posiłek dla dzieci, uaktualnienie strony internetowej, zebranie owoców z drzew czy mniej typowe zajęcie, np. zasianie kukurydzy. I wydawać by się mogło, że są to małe sprawy, ale jakże istotne.

Być świadkiem

Postawa wolontariusza misyjnego jest równie istotna jak praca, którą wykonuje. Pewnego razu wolontariuszka pracująca w sierocińcu w Ugandzie wychodziła wraz z podopiecznymi z kościoła. Uklęknęła przed Najświętszym Sakramentem. Widząc to, jej podopieczni wrócili w to samo miejsce i zrobili to dokładnie tak samo jak ona. Dlatego ważna jest postawa, nawet w czasie wolnym. Zdarza się, że wolontariusze misyjni, szczególnie ci wyjeżdżający krótkotrwale, np. w celu przeprowadzenia serii operacji czy wybudowania szkoły, nie uczestniczą w życiu religijnym danej misji. Przynosi to wówczas zły efekt i rodzi napięcia na placówce. Po powrocie wolontariusz najczęściej formuje kolejnych, a czasem sam jedzie za rok na wolontariat czy doświadczenie misji. Staje się ambasadorem Kościoła, świadkiem, który w swoim otoczeniu mówi o pięknym, choć czasem trudnym doświadczeniu.

Foto: Andriy Malenko

Ważna parafia

Jest jeszcze jeden ważny aspekt: parafialny. Abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, powiedział: „Dojrzała parafia to taka, która ma świadomość odpowiedzialności za głoszenie Ewangelii i posyła misjonarzy”. Jeśli w parafii funkcjonuje duszpasterz dojrzały pastoralnie, to buduje działalność duszpasterską wokół tematu misji, co roku posyłając świeckich misjonarzy, przekonując do pomocy materialnej i duchowej wyjeżdżającym młodym, prowadząc chociażby animacje misyjne, patronaty misyjne czy misyjne festyny parafialne. To też ważny aspekt krótkotrwałych wyjazdów misyjnych – przebudzenie misyjne parafii.

Komisja Episkopatu Polski ds. Misji w październiku 2016 r. przedstawiła dane dotyczące Polaków na misjach długoterminowych (dłuższych niż rok). Jest ich 2007, w tym 56 świeckich: 25
w Afryce, 20 w Ameryce Południowej i na Karaibach, 9 w Azji, 1 w Oceanii i 1 w Ameryce Północnej. Na zakończonym w czerwcu warszawskim sympozjum na temat misjonarzy świeckich, którego współorganizatorem była Komisja Episkopatu Polski ds. Misji zauważono, że bardzo dobrze rozwijają się wolontariaty misyjne i doświadczenia misyjne. To swoisty fenomen duszpasterski, gdy wiele innych form zamiera. Ocenia się, że co roku na misje wyjeżdża ok. 500 osób świeckich. Nikt ich nie liczy, a szkoda. To spory potencjał. Nie zmarnujmy go.

Anna Musiał

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze