Roberto Carlos Botello/Fot. Piotr Ewertowski

Zdrowiejący narkoman: odkryłem, że Bóg zawsze mnie kochał [REPORTAŻ]

– Pamiętam, że wracając z pracy, zacząłem rozmawiać z Bogiem. Powiedziałem Mu, że już jestem zmęczony. Byłem pełen lęku i wyczerpany paleniem, piciem, ćpaniem. To był moment przełomowy. Odkryłem, że On zawsze mnie kochał. Dał mi przecież tyle darów i talentów, które ja wyrzuciłem na śmietnik, ale z Nim mogę odzyskać swoje życie. On będzie we mnie zawsze wierzył – mówi Roberto, zdrowiejący narkoman z ośrodka przy parafii pw. św. Bernarda w Guadalajarze w Meksyku.

W Meksyku narkomania to poważny problem. Tutaj przecież operują największe na świecie mafie narkotykowe, których chciwość nie ogranicza się wcale do wysyłania silnie uzależniających i niszczących życia substancji za granicę. Narkomanów można tutaj spotkać bardzo wielu. Stąd Kościół podejmuje liczne inicjatywy, które mają pomóc tym, którzy w sidła narkotyków wpadli. Większość zaczyna w wieku nastoletnim. Parafia pw. św. Bernarda w Guadalajarze jest bardzo znana. Przed laty nieżyjący już proboszcz ks. Pedro Castro Mendoza uczynił ze swojej parafii centrum wsparcia dla ludzi dotkniętych problemami społecznymi. Jedną z instytucji, którą powołał był właśnie ośrodek pomagający narkomanom. Istnieje od niemal 30 lat i w tym czasie wsparcie otrzymało ok. 20 tys. osób – uzależnionych kobiet, mężczyzn, ale i rodzin osób uzależnionych. To drugie takie centrum, które powstało w skali całego Meksyku. Kościół pw. św. Bernarda znany jest także z powodu wielkiego i imponującego muralu, jaki znajduje się za ołtarzem. To drugi największym mural w Ameryce Łacińskiej, gdzie tego typu sztuka jest przecież czymś powszechnym. Przedstawia historię zbawienia. Ta historia objawia się w życiu pacjentów centrum bardzo mocno. Swoim świadectwem podzielił się z nami także zdrowiejący narkoman, Roberto Carlos Botello. Jego historia pokazuje, że zmartwychwstanie wciąż się wydarza. Noc paschalna oddziałuje na życie każdego, kto jest gotowy przyjąć płynące z niej dary.

>>> Uboga parafia dla ubogich. „Wychodziłem ewangelizować narkomanów do czwartej nad ranem” [REPORTAŻ]

Zabójczy kryształ

W centrum przywitał mnie Raul Vazquez, koordynator tego miejsca. Od 20 lat zajmuje się rehabilitacją osób uzależnionych i – jak sam mówi – doświadczył działania Boga. Zresztą – to tutaj zaczął wierzyć. W tym miejscu poznał ludzi, którzy stali się jego rodziną.  – Moja mama odebrała sobie życie, kiedy miałem 13 lat, mój tata zmarł z powodu alkoholizmu – opowiada Raul. – Kiedy tutaj przybyłem, nie byłem zbyt wierzący. Poznałem Boga w tym miejscu. Odkryłem także znaczenie rodziny i wspólnoty. Moje siostry i moi bracia, których poznałem w centrum, są moją nową rodziną – dodaje koordynator.

Raul Vazquez, koordynator centrum/Fot. Piotr Ewertowski

Stan Jalisco, którego stolicą jest Guadalajara, ma jeden z największych wskaźników konsumpcji metamfetaminy w postaci kryształków (tzw. cristal). – Jest to też stan, w którym największy odsetek ludzi się leczy – tłumaczy Raul. – Aktualnie w stanie Jalisco inicjacje narkotykową przechodzi się zazwyczaj między 9. a 14. rokiem życia. Dotyczy to dzieci obu płci. Normalnie te osoby decydują się leczyć swój nałóg między 20. a 24. rokiem życia. Największy procent naszych sióstr i braci, którzy mają ten problem, znajduje się w secundarii (12-15 lat). Od początku pomagamy mężczyznom w wieku od 19 do 59 lat, a od jakiegoś czasu także nieletnim i kobietom. Ludzie, którzy tu są, chcą porzucić swój nałóg. Nikogo się nie obliguje ani nie zmusza do tego – mówi Raul Vazquez.

Każdy narkotyk ma swój czas. Oczekuje się, że niebawem nadejdzie poważny problem z fentanylem, który już zbiera swoje śmiertelne żniwo na północy Meksyku, a także w USA. To syntetyczny opiat, dużo silniejszy niż heroina. – Są fale: była moda na kokainę, potem amfetaminę, teraz jest metamfetamina, i spodziewamy się, że niebawem wybuchnie epidemia uzależnień od fentanylu. Już się na to przygotowujemy – dodaje koordynator centrum.

Marihuana to nie zabawa

Przy wejściu do ośrodka znajduje się rejestracja. Jej ważnym elementem jest badanie wykonane przez lekarza. Iris Elena Vidrio Michel, lekarka pracująca w tym miejscu, bada szczegółowo każdego nowo przybyłego i rozpoczyna wstępne leczenie, jakiego potrzebują. To bardzo ważna praca, bo wielu przychodzi w złym stanie. – Niestety, z powodu wzrostu konsumpcji narkotyków takich jak metamfetamina i wielu mieszkanek różnych substancji, które są produkowane, przychodzi wiele osób z problemami psychotycznymi czy nawet schizofrenią. Musimy to dokładnie ocenić, żeby wiedzieć, na jakie działania pozwala stan danego człowieka i czy w naszym ośrodku mamy narzędzie, by mu pomóc. Jeśli nie, to możemy go skierować do innego miejsca – tłumaczy Iris.

Iris Elena Vidrio Michel/Fot. Piotr Ewertowski

Lekarka bardzo krytycznie podchodzi również do traktowania marihuany „po macoszemu”. Nie tylko ten narkotyk szkodzi zdrowiu, ale – wbrew licznym stereotypom – także uzależnia. – Jest też niestety pewne „wierzenie”, że marihuana jest lekka i nieszkodliwa, a badania przecież potwierdzają, że powoduje szkody w organizmie. Nadużywana powoduje również stany psychotyczne, halucynacje. Używa się jej medycznie na przykład w stanach lękowych, ale nawet wtedy często prowadzi do nałogu. Wielu wierzy, że marihuana nie uzależnia, ponieważ symptomy odstawienia mogą pojawiać się dopiero po 4-5 tygodniach od zaprzestania jej używania. Dlatego wielu nie zdaje sobie sprawy z tego, że dzieje się coś złego. Po tym czasie jednak pojawiają się niepokojące objawy u licznych użytkowników marihuany. Jasne, że te symptomy mogą być bardzo różne u różnych osób – od zwykłego bólu głowy po bezsenność i stany lękowe. Dlatego tak ważne jest dobrze poznać daną osobę, by wiedzieć, jaki problem ma w danym momencie – tłumaczy Iris Vidrio.

Świadectwo Roberta

Roberto Carlos Botello to pacjent Centrum św. Bernarda. Leczy się tam od 6 miesięcy. Zgodził się podzielić swoim świadectwem:

„Jestem uzależniony szczególnie od metamfetaminy tzw. cristal. Był czas, kiedy to wszystko było «zabawą». Zacząłem brać narkotyki, gdy miałem 14 lat, na początku była to marihuana.  Wszystko na początku jest jak zabawa, albo nawet jak jakieś «religijne rytuały», mające «przybliżać» za pomocą marihuany do Boga. Zaczynasz żyć w innym świecie, bardziej «zrelaksowanym», moje życie stało się bardzo konformistyczne. Normalnie chodziłem do szkoły, ale z wielkim wysiłkiem się uczyłem, ponieważ przez narkotyk byłem bardzo leniwy. Zacząłem mieć problemy z rodzicami, brałem narkotyki także w moim domu. Zawsze było dużo kłótni z tego powodu. W końcu przyszła kolej  na inne narkotyki. Często mówią, i to jest prawda, że marihuana to trampolina do innych narkotyków. Pojawiły się więc «tabsy», kwas, kokaina. Imprezy z narkotykami zaczęły powtarzać się co weekend, stały się czymś «normalnym».

Fot. Raul Vazquez

Długo brałem tylko marihuanę, którą łączyłem z alkoholem. W wieku 19 lat zacząłem zażywać również cristal, czyli metamfetaminę. Wtedy też poczułem, że mocno oddalam się od Boga. Zawsze uważałem się za osobę uduchowioną, nigdy nie miałem wielkich wątpliwości co do tego, ale gdy pojawił się cristal – zatracałem sens swojego życia. Sądzę, że ten typ narkotyków jest mocno powiązany z diabłem, że to coś demonicznego. Zacząłem zaśmiecać swój umysł i pozbawiać się radości, które daje życie. Miałem coraz mniej sukcesów i osiągnięć. Próbowałem studiować psychologię, ale w połowie studiów przerwałem naukę. Widziałem, że narkotyzując się, nie mogłem dojść w żadne miejsce, nic nie mogłem osiągnąć. Usiłowałem wyprowadzić się od rodziców i rozpocząć własne życie, ale nie mijały 2-3 miesiące i wracałem. Już brałem narkotyki nie tylko z innymi, ale też siedząc samotnie w domu. Kupowałem cristal i nawet, gdy była jakaś impreza, to ja szedłem do domu. Nie obchodziło mnie już przebywanie z innymi. Ćpałem w swoim pokoju, oglądałem pornografię. Oddaliłem się całkowicie od Boga, prawie wszystko, co robiłem, pochodziło od demona. Słyszałem, że nie ma lepszego «lekarstwa», nie ma niczego, co lepiej może uzdrowić serce niż moc Boga i wstawiennictwo Maryi.  

Pamiętam, że pewnego razu wyszedłem z pracy i spacerując do domu, zacząłem rozmawiać z Bogiem. Powiedziałem Mu, że już jestem zmęczony. Byłem pełen lęku i wyczerpany paleniem, piciem, ćpaniem. To był moment przełomowy. Powoli zacząłem odzyskiwać wiarę, którą straciłem. Zdecydowałem skończyć z tym wszystkim i poprosiłem o pomoc moich rodziców. Było to w 2022 r., gdy kończyła się pandemia covida. Przyznałem przed nimi, że ja już nie mogę, że potrzebuję pomocy. Zabrali mnie więc do centrum, w którym właśnie jesteśmy. Już je kojarzyłem, bo jest bardzo znane w naszej dzielnicy, a przy tym jest to też ośrodek katolicki. A ja chciałem też czegoś duchowego, co mogłoby mnie naprawdę zmienić.

Mural przedstawiający historię zbawienia w kościele św. Bernarda. To jeden z największych w Ameryce Łacińskiej/Fot. Piotr Ewertowski

Doświadczyłem tu ogromnej pomocy ze strony Boga. Zmiana nie jest jednak łatwa. Detoksykacja zabiera trochę czasu, pojawia się duży czarnych myśli i lęku. Najbardziej z objawów odstawiennych towarzyszył mi lęk. Miałem z tej przyczyny robioną nawet tomografię mózgu. W tym wszystkim staram się modlić na różańcu, uczestniczyć we mszy, rozmawiać z Bogiem w nocy, żeby dał mi siły i spokój do oczyszczenia umysłu z brudu i narkotyków, które zażywałem. W końcu odnalazłem pokój. Odkryłem, że On zawsze mnie kochał, i ciągle mnie bardzo mocno kocha. Dał mi przecież tyle darów i talentów, które ja wyrzuciłem na śmietnik, ale On nie przestał być blisko i z Nim mogę odzyskać swoje życie. Mówię Mu, że jest moim Ojcem i wiem, że On będzie we mnie wciąż wierzył, cokolwiek ja zrobię w swoim życiu. Ważny jest żal za zło, które się popełniło. Pracuję dużo nad tym, by szczerze żałować tego, co zrobiłem. Wiele rzeczy robiłem nieświadomie. Powoli odzyskuję świadomość i wiarę. Bóg powraca do mojego życia. Jestem teraz tutaj” – dzieli się Roberto.

Odzyskać godność

Po przyjęcia do ośrodka osoby uzależnione od narkotyków przechodzą trzymiesięczny okres detoksykacji. Jest on bardzo trudny, ponieważ do fizycznych symptomów odstawienia dochodzą problemy natury psychicznej oraz niska samoocena czy brak sensu życia. Dlatego od 25-lat z walczącymi w centrum o wolność pracuje Rosa. To już doświadczona psycholożka, która stara się pokazać pacjentom, że mają godność, nawet jeśli w oczach społeczeństwa stali się nikim. – Najtrudniejsza na początku jest negacja, to sytuacja, kiedy chory nie ma świadomości choroby – wyjaśnia Rosa. – Drugi, poważny problem, dotyczący połowy przypadków, to wyobcowanie z rodziny i społeczeństwa. Brak wewnętrznej żywotności, żeby znaleźć sens życia i móc posiadać na nie jakiś projekt. Na początku robimy więc autodiagnozę, aby odczuli potrzebę porzucenia złych nawyków. Jest wiele nawyków, które muszą zmienić. Ten proces zaczynamy po detoksykacji – tłumaczy psycholożka.

Rosa, psycholożka w centrum/Fot. Piotr Ewertowski

W Centrum św. Bernarda pracuje się w trzech ważnych obszarach: fizycznym, emocjonalnym i duchowym. – Istotne jest, żeby pacjenci odkryli, że są ważnymi osobami i mają swoją godność. W czasie życia zagubili tę świadomość, a przecież nie urodzili się narkomanami! To pojawiło się na pewnym etapie ich życia. Muszą odzyskać dobrą samoocenę. Ważne jest też pokonanie ich „osobowości nałogowej”. Nie tylko rodzina i społeczeństwo postrzega ich jako „szumowiny”, ale oni sami się tak widzą – mówi Rosa.

W ośrodku duchowość naznacza wszystkie sfery życia – nie tylko praktyki religijne, różaniec, msza święta, towarzyszenie kapłana, lecz także wszystkie elementy życia. – Pracujemy z ich duchowością. Nie tylko w liturgii, lecz także w każdym fragmencie ich życia i zdrowienia – zaznacza psycholożka. Znaczenie formacji duchowej mocno podkreśla też koordynator centrum. – Nasz model jest oczywiście oparty o pomoc psychologiczną i terapeutyczną, ale podstawą jest Chrystus. Jest to model chrystocentryczny – podsumowuje Raul Vazquez.

Popiersie ks. Pedro Castro Mendozy/Fot. Piotr Ewertowski
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze