Modlitwa za misjonarzy? Dlaczego nie?
Misjonarze i misjonarki są na pierwszej linii ognia ewangelizacji. To właśnie oni docierają do ludzi, pokazują im siebie, swoją wiarę, a niekiedy „tracą” swoją twarz. Ma prawo być im czasami ciężko.
Jeśli ktoś decyduje się jechać na misje, tak naprawdę musi być gotowy na wszystko. Po ostatnich tragicznych wydarzeniach w Boliwii wiemy, że dotyczy to każdego, nawet młodych, świeckich misjonarzy. Na tym się jednak nie kończy. Ewangelizacja ludzi, którzy żyją w kompletnie obcej kulturze i systemie wartości – zawsze będzie wiązać się z trudnościami.
Gdy rozmawiałam ostatnio z jedną ze świeckich misjonarek, powiedziała mi, że jest jej ciężko. Wydarzyło się kilka zewnętrznych rzeczy, które sprawiły, że ma więcej pracy ale najgorsze było dla niej to, że miała wewnętrzny kryzys. Wielu z nas być może zna ten stan, w którym modlitwa idzie nam źle a bycie wdzięcznym Bogu przychodzi z jeszcze większym trudem. Gdy jednak stan ten osiągają misjonarze, sytuacja nie wygląda najlepiej. A jednak jest on nieunikniony. Papież Franciszek napisał ostatnio na Twitterze, że „wiara, która nie powoduje w nas kryzysu, jest wiarą, która przeżywa kryzys; wiara, która nie przyczynia się do naszego wzrostu, jest wiarą, która musi wzrastać”.
Wiara, która nie powoduje w nas kryzysu, jest wiarą, która przeżywa kryzys; wiara, która nie przyczynia się do naszego wzrostu, jest wiarą, która musi wzrastać.
— Papież Franciszek (@Pontifex_pl) February 1, 2018
Kościół jest wspólnotą, która się wzajemnie wspiera, również modlitwą. Modląc się za misjonarzy, mamy swój bardzo konkretny udział w misjach, na których nie ma nas osobiście. Bez naszej, często ukrytej modlitwy za nich być może wiele spraw potoczyłoby się inaczej. W akcji „Misjonarz na Post”, która wystartowała w tym roku już po raz piąty, można wylosować misjonarza i ofiarować za niego swój post, cierpienie bądź po prostu się za niego pomodlić. Święta Faustyna i wielu innych świętych wiele razy powtarzało, że ofiarowanie postu bądź swojego osobistego cierpienia w czyjejś intencji ma tak ogromną moc, że trudno czasem zdać sobie z tego sprawę. Arcybiskup Stanisław Gądecki powiedział o tej akcji: „Ważne jest, żeby wspierać tych ludzi będących w trudnej sytuacji, w oddzieleniu od ojczyzny, w innym klimacie, innej kulturze, często także w krajach, w których rządzi dyktatura. Muszą się obracać także tam, gdzie jest wojna, gdzie panuje głód”.
Najlepsza jednak w tym wszystkim, a jeszcze bardziej nieodkryta jest realna moc modlitwy, jaką zanosimy za konkretnego misjonarza. Tylko Bóg wie, co dzieje się w sercach innych ludzi i czy nasze nawet małe westchnienie za kogoś nie uratuje mu właśnie życia.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |