fot. unsplash

Na długie lata utraciłem wiarę w Boga, a On nigdy nie utracił wiary we mnie [ROZMOWA]

– Bóg, którego poznałem, kiedy patrzy na największego grzesznika, to widzi w nim swoje ukochane, pogubione dziecko. Bóg, którego poznałem nie łamie trzciny nadłamanej, lecz daje jej nowe życie – mówi Maciej Jabłoński, który przez wiele lat był ateistą, ale odkrył prawdziwe oblicze Boga i to zmieniło jego życie.

Jak sam pisze, w mediach społecznościowych wiele osób, którym opowiadał o swoim życiu, mówiło mu, że spisał swoją historię, by podzielił się nią z innymi. Dlatego też opowiada o tym m.in. w swojej książce „Powrót Syna Marnotrawnego”.

Justyna Nowicka: Określasz siebie jako osobę która była zagorzałym ateistą i antyklerykałem. Skąd się wzięło u Ciebie takie podejście?

Maciej Jabłoński: – Moje odejście od wiary i Kościoła to był stopniowy proces, który miał swój finał chwilę po przyjęciu „dla świętego spokoju” sakramentu bierzmowania. To odejście, a następnie walka z Kościołem, było spowodowane przede wszystkim obrazem Boga, jaki otrzymałem w młodości – zarówno w domu, jak i na lekcjach religii w szkole. Obrazem, który dzisiaj wiem, że był karykaturą Boga – starszego, srogiego Pana, który siedzi wysoko w niebie i czeka tylko na moje upadki, żeby mnie ukarać. Nie wierzyłem w takiego Boga i dzisiaj wiem, że wówczas miałem rację, bowiem taki Bóg faktycznie nie istnieje.

>>> Artur Skowron: historie takie jak moja pokazują, jak wielka jest determinacja Boga w walce o człowieka [ROZMOWA]

Piszesz, że dałeś Bogu milion powodów, aby Cię skreślił, ale żaden Go nie przekonał. Możesz powiedzieć, jakie Twoim zdaniem (wtedy) były powody, dla których miałby Cię skreślić?

– Przez kilkanaście lat życia byłem zagorzałym ateistą, któremu wielokrotnie zdarzało się stosować przemoc słowną na księżach oraz osobach wierzących. Bluźniłem przeciwko Bogu, szukałem sensu życia w religiach Dalekiego Wschodu itd… Jednak, choć na długie lata utraciłem wiarę w Boga, to On nigdy nie utracił wiary we mnie.

Używałeś bardzo mocnych stwierdzeń. Można by pomyśleć, że to już koniec Twojej relacji z Bogiem i z Kościołem. Teraz mówisz o sobie jako o synu Boga. To duża zmiana. Jaka była twoja droga do zmiany? Od czego się zaczęło? Jak się toczyło? Pamiętasz jakieś konkretne sytuacje?

– Mój powrót do Kościoła to była droga, której bardziej szczegółowy opis zawarłem w książce-świadectwie pt. „Powrót Syna Marnotrawnego”. Rozpoczęła się ona od… przygotowań do maratonu i długich samotnych treningów. Następnie Bóg stawiał na mojej drodze osoby – anioły, za pośrednictwem których dawał mi doświadczać swojej obecności i bezgranicznej miłości.

Fot. cathopic/Fray Foto

A może zapadła Ci w pamięć jakaś historia albo jakieś wydarzenie czy słowa, które sprawiły, że zacząłeś się zmieniać?

– To był proces, w którym Bóg dawał mi doświadczać swojego miłosierdzia i bezwarunkowej miłości. Kiedy po raz pierwszy od kilkunastu lat poszedłem do kościoła, to jedną z pierwszych osób, które tam zobaczyłem była dziewczyna, która od ośmiu lat jest moją żoną. Dziewczyna, która wówczas była z zupełnie innego świata niż ja.

Tytuł twojej książki – świadectwa to „Powrót Syna Marnotrawnego”. Domyślam się, że ta historia jest dla Ciebie szczególnie ważna. Dlaczego?

– Historia Syna Marnotrawnego to historia mojego życia. W wieku 16 lat wziąłem wszystkie otrzymane od Boga talenty i przez kilkanaście lat życia trwoniłem je na lewo i prawo. I kiedy zacząłem pragnąć miłości, szukałem jej, ale nie byłem w stanie jej znaleźć ani w przelotnych relacjach, ani w używkach, ani w karierze zawodowej. Więc udałem się po nią do źródła tej miłości – do kochającego Boga.

Jakiego Boga poznałeś?

– Bóg, którego poznałem, kiedy patrzy na największego grzesznika, to widzi w nim swoje ukochane, pogubione dziecko. Bóg, którego poznałem nie łamie trzciny nadłamanej, lecz daje jej nowe życie.Bóg, którego poznałem nigdy nie poprzestaje szukać zagubionej owcy.

Co myślisz teraz o Kościele, o księżach?

– Dzisiaj Kościół jest moim domem. Domem, w którym poznałem wielu wspaniałych, oddanych Ewangelii księży, jak również takich, którzy w swoimi życiu pobłądzili. Domem, który nie jest muzeum dla świętych, lecz szpitalem dla grzeszników.

Co jest dla Ciebie w życiu ważne? Co ciebie napędza?

– Napędza mnie świadomość tego, że jestem obdarzony bezwarunkową miłością dzieckiem Boga. Ważne jest dla mnie bycie odbiciem miłości Boga Ojca dla osób, które On stawia na mojej drodze w mojej codzienności – w pierwszej kolejności dla mojej żony i dzieci.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze