O żydowskich korzeniach Eucharystii
Jezus był Żydem. Funkcjonował w ramach konkretnego kontekstu kulturowego i historycznego. Podejmując temat żydowskich korzeni Eucharystii, trzeba poczynić trzy fundamentalne zastrzeżenia.
Po pierwsze, szukając żydowskich korzeni Eucharystii – musimy odróżnić „impuls Jezusa” od interpretacji owego „impulsu” przez Jego uczniów i naśladowców. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że o impulsie Jezusa wiemy tylko to, co zgromadzona wokół Niego wspólnota była skłonna utrwalić i przekazać. W obu przypadkach dochodzi do głosu żydowski zmysł wiary – niemniej niekoniecznie w ten sam sposób.
Po drugie, źródłami porównawczymi najbardziej adekwatnymi do zgłębiania tego tematu są teksty kultowe wspólnoty z Qumran oraz szczątkowe informacje rozsiane po dziełach starożytnych pisarzy i historyków żydowskich, takich jak Józef Flawiusz czy Filon z Aleksandrii. Pochodzą one z czasów najbliższych działalności Jezusa z Nazaretu. Z ostrożnością należy natomiast traktować korpus źródeł rabinicznych (Talmud, Miszna). Jakkolwiek niezwykle obszerny, jest on dość chaotycznie skompilowany i trudny w datacji (formował się aż po V w. po Chr.). Ponadto, nawet te przekazy, które można w miarę bezpiecznie odnieść do I w. po Chr. zostały przefiltrowane przez sito judaizmu rabinicznego, naznaczonego traumą zniszczenia świątyni (70 r. po Chr.), w wyniku czego dokonała się radykalna reorganizacja religii Izraela. Trzeba też być świadomym, że są to zwykle informacje z drugiej, trzeciej ręki, których wiarygodność należy zawsze skrupulatnie weryfikować.
Po trzecie, musimy precyzyjnie rozróżniać między tym, co możemy uznać za historyczne zakorzenienie Eucharystii, a tym, co jawi się nam jako mniej lub bardziej atrakcyjna analogia z przeszłości dla współczesnej teologii mszy świętej. Niestety, w wielu publikacjach panuje w tej kwestii osobliwe pomieszanie, które przyrównać można do średniowiecznych obrazów z Panem Jezusem rozdzielającym apostołom Komunię w formie hostii, w towarzystwie anioła z pateną. Musimy być zawsze świadomi, że analogia wiary, która służy lepszemu zrozumieniu wyznawanych prawd, nie jest narzędziem naukowym.
Tak przygotowani, możemy w końcu wybrać się w podróż ku źródłom Eucharystii.
Pascha Jezusa Chrystusa
Zacznijmy od tego, co wiemy o „impulsie Jezusa”. Po pierwsze, zdecydował się On spożyć Paschę w terminie odmiennym od kalendarza urzędowego (księżycowego), za to zgodnie ze starodawnym kalendarzem słonecznym, wciąż używanym w jego czasach przez sporą część społeczności żydowskiej (zarówno esseńczyków, jak i prosty lud). Stąd pozorne sprzeczności chronologiczne w relacjach ewangelicznych. Oto Jezus spożywa ostatnią wieczerzę w święto Paschy (wedle kalendarza słonecznego) i… umiera w przeddzień Paschy (według kalendarza księżycowego). Powód decyzji Jezusa o świętowaniu Paschy w „starym terminie” pozostaje nieznany. Najprościej będzie uznać, że z jakichś powodów lepiej odnajdywał się w konserwatywnym nurcie judaizmu swoich czasów.
Po drugie, zachowany materiał źródłowy sugeruje, że najwięcej uwagi poświęcił bynajmniej nie barankowi paschalnemu, lecz chlebowi i winu. Rodzi się oczywiście pytanie, na ile zapis ewangelijny odzwierciedla wiernie działania Jezusa, a na ile jest reinterpretacją dokonaną przez autora natchnionego po zniszczeniu świątyni, kiedy to wzmianka o baranku przestała mieć większy sens. Niemniej Jezusową koncentrację na chlebie i winie całkiem dobrze tłumaczą teksty rytualne powstałe w kręgu wspólnoty z Qumran. Członkowie tego zrzeszenia, gardząc kultem świątynnym (sprawowanym w ich opinii niegodnie przez niegodziwych kapłanów), stworzyli własną liturgię. Jej istotną część stanowiły uczty sakralne, podczas których wypowiadano specjalne błogosławieństwa nad chlebem i młodym winem. Uczty te miały być zapowiedzią biesiady mesjańskiej u końca czasów, zaś współuczestniczył w nich sam Jahwe (za pośrednictwem niewidzialnych, świętych aniołów). W świetle powyższego, można założyć, że również Jezus postrzegał posiłek spożywany wespół z apostołami jako mesjańska ucztę, podczas której Bóg był realnie obecny.
Po trzecie, ofiarnicze utożsamienie się Jezusa z chlebem i winem („to jest ciało moje, to jest krew moja”) znajduje analogię w rabinicznych interpretacjach ofiary Abrahama, w których wątek ofiarowania barana zamiast Izaaka doczekał się specjalnego komentarza. Rabini rozwijają tam wątek zastępstwa i „prawdziwej wymiany”: „«Panie wszystkich światów, wejrzyj na krew tego barana, jak gdyby to była krew Izaaka, mego syna, i porcje tego barana, jakoby porcje z mego syna, części Izaaka, syna mojego». (…) «Zobacz, to jest zamiast tego, to jest wymiana na tamto; to jest w zastępstwie tamtego. Zobacz, to jest [ważna] wymiana»” (midrasz Be-reszit Raba 56,9). To, że Jezus każe apostołom postrzegać chleb i wino jako prawomocne i realne uobecnienie siebie samego jako żertwy jest zatem całkowicie zrozumiałe na gruncie tradycji żydowskiej.
Do pewnego stopnia można też wyjaśnić wątek spożywania ofiary – ofiarnik zwykle dostawał swoją porcję, część ofiary zjadał też kapłan. Niewyjaśnioną pozostaje natomiast sprawa picia krwi zarezerwowanej dla Boga. Jak dotąd nikomu na gruncie nawiązań do tradycji żydowskiej nie udało się przekonująco tego zagadnienia rozwiązać. Być może jest to zatem echo późniejszej interpretacji słów Jezusa podyktowanej zarzuceniem szeregu przepisów pokarmowych po tzw. soborze jerozolimskim? Tego nie wiemy.
Eucharystia a typologia starotestamentalna – problem metody
Teologia oraz forma sprawowania ustanowionej przez Chrystusa Eucharystii ulegała przemianom na przestrzeni wieków. Zdecydowana większość tych procesów miała miejsce już po zburzeniu świątyni jerozolimskiej i ostatecznym zerwaniu chrześcijaństwa z judaizmem. Świadomość tego faktu powinna przyświecać każdemu, kto próbuje na własną rękę tworzyć starotestamentalną – żydowską – typologię Eucharystii.
Szkolnym przykładem na to, jak tego nie należy robić, jest interpretacja chlebów pokładnych dokonana przez Brandta Pitre’a na łamach książki „Żydowskie korzenie Eucharystii” (WAM, Kraków 2018). Rzeczony autor serwuje czytelnikowi absurdalnie dosłowne i filologicznie błędne tłumaczenie terminu lehem lepanim jako chleb Oblicza/Obecności. W rzeczywistości chodzi po prostu o chleby kładzione przed obliczem Boga. Tymczasem Pitre interpretuje je jako znak Bożej obecności. Następnie popełnia kolejną gafę, błędnie tłumacząc fragment z Talmudu (Menahot 22A), który opowiada o zwyczaju okazywania złotego stołu z chlebami pokładnymi pielgrzymom. Owemu rytuałowi miał towarzyszyć komentarz, który Pitre przetłumaczył jako „Behold, God’s love for you!” („Spójrzcie, oto Boża miłość ku wam”). Tymczasem w tekście hebrajskim stoi: „Spójrzcie, oto wasza miłość wobec Miejsca” („Miejsce” – określenie świątyni i zamieszkującego ją Boga). Dalszy werset w rzeczonym traktacie Talmudu wyjaśnia, że chleby pokładne były szczególnym znakiem miłości Ludu Izraela wobec Boga, ponieważ w cudowny sposób… nie stygły i w dniu zabierania ich sprzed oblicza Pańskiego miały być tak samo ciepłe jak w dniu wypieku. Być może ktoś doszuka się również i tutaj jakiejś ciekawej analogii względem Eucharystii, co jednak nie zmienia faktu, że cała teoria Brandta Pitre’a jest wyssana z palca.
Podsumowując, należy podkreślić, że chociaż świat żydowski niósł w sobie niejeden element, w taki czy inny sposób mający użyźnić glebę, na której wzeszło chrześcijaństwo, to jest rzeczą niewątpliwą, że nowa religia i sprawowany w ramach niej kult reprezentuje coś zupełnie nowego, co może znaleźć odpowiednie wytłumaczenie tylko w osobie samego Jezusa.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |